Absolutnie rewelacyjny. Dlaczego? To trudne pytanie. Patrząc na to zupełnie obiektywnie, może być ciężko uzasadnić moje uwielbienie, ale jak dla mnie filmy był absolutnie zajebisty. Historia anarchisty, który z przyczyn ideowych i (bardziej) osobistych przyjeżdża do Rzymu w celu zabicia Mussoliniego. Pomaga mu w tym prostytutka o podobnym światopoglądzie. Mamy w filmie jeden z najbardziej przekonujących wątków miłosnych, jakie widziałem - łzy Tripoliny w wieczór przed zamachem naprawdę mnie poruszyły. Mamy cycki i dość komicznie wyglądające dziwki z lat 30tych. Mamy zjawiskowego Giancarlo Giannini i równie zjawiskową Mariangelę Melato. W reszcie mamy świetne lokacje uchwycone w absolutnie rewelacyjnych zdjęciach Giuseppe Rotunno (Rocco i jego bracia). Muzyka również piękna. Jest też humor, jest jedna, acz długa scena muzyczna, jest pełno emocji, jest napięcie. Dawno żadne film nie dostarczył mi takiej radości. Dawno tak nie pragnąłem happy endu. Za takie filmy kocham kino.
Zdaję sobie sprawę, że film zasługuje na bardziej rozbudowany i ładniej napisany opis, ale, najwyraźniej, póki co, stać mnie tylko na tyle. Dodam jeszcze, że zarówno osoby łaknące treści dającej pole do popisu w kwestiach interpretacji całości, jak i poszczególnych scen, dostarcza cudownych doznać estetycznych, rozrywki, i emocji. Ja wlepiałem się w ekran jak zaczarowany i nawet nie wiem kiedy to się stało, bo początek był w sumie nie pozorny. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie dla wszystkich tych, którym film się nie spodoba i zarzucą mi brak argumentów broniących "zajebistości" tego dzieła to dwa słowa: zakochałem się.