Masa słów i mało treści. Jeżeli miał bym porównać do czegoś ten film, to była by to mieszanka na mielone w kiepskiej restauracji. Pełno trocin, warzyw i niedojedzonych potraw, które po zmieleni mają pełnić rolę prawdziwego kotleta. Niby trochę mięsa tam jest, ale z różnych zwierząt i nie tylko.
Jako przykład wystarczy ostatnie dwa monologi ( z telewizora i dziewczyny), które niby o czymś mówią ale w sposób nic nie mówiący.
Ten film przypomina mi nowoczesne obrazy w stylu "czarnego kwadratu na białym tle", Jeżeli się chce to można powiedzieć że jest to wszystko, co nie zmienia że jest to tylko i jedynie kwadrat.
Gdy w dniu świra było ukazane jakieś zagadnienie to tak wiadomo było jakie. Dla mnie zabawa słowem masłowskiej typu "niepokój" i "jestem tylko grubą świnią" jest tak intelektualne jak 'kur*a" Adasia.
3/10 od nie profana tego nie filmu.
Różnica między Koterskim a Masłowską polega właśnie na umiejętnym poskładaniu tych naszych narodowych kompleksów, frustracji, niespełnień w jedną spójną całość. U Masłowskiej tego brak, ma ona ucho do dialogów, do wyłapywania tych kretynizmów we współczesnym języku mediów, ulicy, ale jeszcze trochę musi się uczyć. Z drugiej strony jest to jakiś głos współczesnego młodego pokolenia, a choćby ostatni monolog Lecha Łotockiego o utraconej potędze Polski uważam za genialny.