to był dla mnie najbardziej oczekiwany film tego roku. i, jak wszystko, co zbyt oczekiwane, nie zachwycił mnie, okazał się mocno przeciętny. od razu zaznaczam, że jestem obsesyjną fanką twórczości Marqueza. i z przykrością stwierdzam, że reżyserowi zupełnie nie udało się oddać tego 'klimatu'.
może najpierw o tym, co mi się podobało. na uwagę zasługuje na pewno gra aktorska (Bardem, Mezzogiorno) - to właściwie ratuje ten film i nie pozwala mi go nazwać totalną porażką [reżysera]. szczególnie Bardem dobrze sprawdza się w roli naiwnie zakochanego Florentina....czego nie można powiedzieć o aktorze grającym 'młodego Florentina' - wg mnie zupełnie nie pasował on do roli.
zdjęcia oceniłabym na 'powyżej przeciętnej', tutaj głównie z uwagi na egzotykę...
podczas oglądania filmu, niejeden raz się uśmiechałam, głównie za sprawą zabawnie zaaranżowanych scen miłosnych :), które, same w sobie pomysłowe, nijak dały się jednak wpasować w cały film.
na uwagę zasługuje muzyka - może nie wybitna, jednak przyjemna dla ucha i dość dopasowana do całości...
odniosłam wrażenie, że cały film, mimo że trwał prawie dwie i pół godziny, 'zleciał' za szybko. fakt faktem, czas mi się nie dłużył. wydaje mi się jednak, że reżyser aż za bardzo starał trzymać się fabuły książki, i chciał przedstawić zbyt wiele w zbyt krótkim czasie. sceny, które powinny trwać dłużej, żeby tym samym spotęgować wrażenie, jakie robią, zostają przedstawione jakby bez zastanowienia i są popędzane przez następne, często zupełnie z nimi niepowiązane i w innym klimacie.
to sprawiło, że bardzo trudno było mi się 'emocjonalnie' wczuć w ten film. odniosłam wrażenie, że całości brakuje głębi, że zamiast historii o miłości, oglądam po prostu szereg wydarzeń, w których naprawdę ciężko tę miłość wychwycić.
film został zaklasyfikowany jako 'melodramat', mimo że zupełnie nie budzi uczuć. nie było momentu, który by mnie wzruszył, czy doprowadził do uronienia chociaż jednej łezki.
cóż...wydaje mi się, ze to reżyser 'pokpił sprawę'. albo zupełnie nie zrozumiał, co tak naprawdę jest ważne w powieści Marqueza, albo zabrakło mu po prostu wyobraźni i umiejętności właściwego przedstawienia tego.
"szczególnie Bardem dobrze sprawdza się w roli naiwnie zakochanego Florentina....czego nie można powiedzieć o aktorze grającym 'młodego Florentina' - wg mnie zupełnie nie pasował on do roli.'
??????????? Przecież to ten sam aktor!!!!!!!
no nie bardzo....
Florentino - Javier Bardem
młody Florentino - Unax Ugalde (http://www.filmweb.pl/Unax+Ugalde,filmografia,Person,id=190951)
Ty oglądałeś ten film?
Mea culpa. Film oglądałem, a po prostu zasugerowałem się p. Michalską, PSEUDO-KRYTYKIEM filmowym piszącym dla "Dziennika", która napisała m.in. że "bohaterowie w wieku 20 i 75 lat są grani przez tych samych aktorów". Mea culpa.
Zwracam honor p. Michalskiej - to ja się pomyliłem. Sprawdziłem - Bardem rzeczywiście gra postać w wieku 20 i 75 lat, a młody Fiorentino jest grany przez innego aktora, przy czym młody to nie 20-latek tylko ok. 14-latek. Zmyliło mnie określenie "młody Florentino".
a właśnie, co do wieku bohaterów, a wieku aktorów, którzy ich grali - to też pozostawia wiele do życzenia...(chociaż może się czepiam), i nawet jest nieco zabawne - w pewnym momencie bowiem, Florentino wygląda starzej, niż ojciec Ferminy (!). również po powrocie Ferminy z kilkuletniej podróży do Hildebrandy, Florentino (tutaj to już wina zmiany aktora) wygląda na conajmniej 15 lat starszego, niż był przed podróżą, podczas gdy Fermina nie postarzała się prawie wcale. natomiast dr Urbino od samego początku wygląda, jakby był w wieku ojca Ferminy (Lorenza)...:D również Lorenzo i Fermina nie wyglądają jak ojciec z córką....;)
do tego Fermina niby posiwiała, ale na twarzy tylko delikatne zmarszczki, właściwie głównie na powiekach, a rysy twarzy nadal młode, wyraziste, skóra napięta. za to ruchy u obojga aktorów przerysowane - jak u stuletnich staruszków - to łatwo zagrać. śmiech.
film kiepski, ducha Marqueza w tej historii brak. zupełnie nie oddaje klimatu powieści. jedyne dobre sceny to Florentino z matką. sceny komiczne nie zostały chyba wystarczająco zaakcentowane przez reżysera - publiczność nie załapała o co chodzi i nikt się nie śmiał - film przyjmowany był śmiertelnie poważnie (i pewnie zdziwienie budziło, że nie ma scen zmuszających do płaczu ;) zdjęcia przeciętne. taki sobie film w sam raz do tv.
Laura Harring - tylko mały epizod. nie wygląda już tak jak w "Mulholland Drive" :(
a i jeszcze - córka Ferminy. Fermina jest po 70., więc jej córka powinna miec ok. 45 lat, a wygląda na 25 - 30.
ejno ! a u mnie w kinie nie ma tewgo filmu, a ja koniecznie chce go obejrzeć, bo w książce jestem 'zakochana' ! chociaż boje sie troche tej konfrontacji, bo widze, ze ekranizacja nie cieszy sie uznaniem....
jezeli film Ciebie nie wzruszył to może dobrze, bo książka nie jest wyciskaczem łez, raczej skłania do przemyśleń
nie wiem czy patrzeliscie na ten sam film co ja ale takiego knotu nie widzialem od ladnych paru lat...ten film nie mial sensu.. jezeli jest to adaptacja jakiejs ksiazki to moge stwierdzic albo ze albo ksiazka jest kiepska albo rezyser do niczego...nikt mi nie zwroci tego czasu i dluzyo sie w cholere...ten film mozna skomentowac krotko zenada...ludzie z kina wychodzili po 30 minutach od rozpoczecia seansu...sam zostalem bo szkoda mi kasy bylo no i myslalem ze sie rozkreci czekalem nastepne 2 godziny i nic...przeslaniem filmu prawdopodonie bylo to ze niezaleznie jakim skurw....em jestes i tak sie doczekasz:) na swoje 5 minut. I niech mi nikt nie pisze ze jest to film o milosci ktora przetrwala czas,to jakas totalna bzdura byla ityle o tym filmie, jezeli ktos sie mimo tego wybiera odradzam.
Zgadzam się z Tobą :) Film mi się nie spodobał i z kina wyszłam zawiedzona. Spodobała mi się jedynie muzyka i klimat. Fabuła? Jak dla mnie nie za ciekawa. Nie chcę tak ostro tego filmu krytykować, bo rozumiem, że komuś się on może podobać ^^
Też musze się zgodzić. Ten film był nudny - ale to nie jest jego najgorsza wada. Był infantylny - by nie rzec głupi i zadnego przesłania z niego nie wychwyciłem. Moze oprócz tego, że jesli sie chce przelecieć (tak - nie "być z..." - tylko przelecieć własnie!) wybraną dziewczynę - można się tego doczekać nawet po 50 latach no i że młode piekne latynoski najbardziej uwielbiają sex z przygarbionymi dziadkami pachnącymi terpentyną. Irytujący język angielski poprzetykany gdzieniegdzie słówkami "seńor" i "don". Muzyka i krajobrazy Columbii powodują, ze dałem jednak 2 gwiazdki. Ogólnie - żenada.