Ale ci, co trawią będą raczej zadowoleni. Powinien się też spodobać ludziom, których urzekła "Melancholia" Triera. I w ogóle fanom kina "głębszego".
Co prawda spodziewałem się filmu choć w połowie tak pięknego jak "Źródło" Aronofskiego. Ale niestety, mniej porywający.
Mimo wszystko film jest piękny i w swoim gatunku ciekawy. Nie można wymagać od tego rodzaju kina fajerwerków i wartkiej akcji. Takie filmy powstają po to, aby się w nie wczuć. Nie próbować czekać, że zaraz stanie się wszystko jasne, a może spróbować podchwycić główną myśl. Z pewnością taki film trzeba oglądać dwa albo kilka razy aby w pełni zrozumieć, co dzieje się na ekranie. Ja z chęcią obejrzę go raz jeszcze.
Jedno jest pewne - piękna puenta. Powodująca gęsią skórkę i poruszająca coś, co siedzi głęboko w nas.
Film o samotności i nadziei. No i ta miłość. Ahhh, piękna puenta.
I teraz ----SPOILERY--- dla tych, którzy już oglądali.
Trzeba by nam było się zastanowić nad kilkoma rzeczami: Czy rzeczywiście cywilizacja przestała istnieć? Czy jeżeli bohater z wojny secesyjnej jest jego wytworem wyobraźni, to goście z kosmosu również? Najprawdopodobniej jest tak: Na Ziemi doszło do jakiejś wojny (scena z wybuchami i gaśnięciem świateł). Lee został całkowicie sam. Reszta dzieje się wyłącznie w jego głowie.