W ciągu ostatnich dziesięciu lat rynek animacji zalały produkcje 3D oferowane już nie tylko przez głównych wiodących na rynku graczy. Zabawić się w artystę może dziś każdy, kto ma absurdalny pomysł na bajkę dla dzieci i dostęp do najnowszych technologii. Liche, mało liczące się wytwórnie zadbały jednak o dystrybucję kinową swoich przeciętnych dzieł. Do 2019 roku, można ze spokojem oszacować, że polskie kina wyemitowały dziesiątki filmów animowanych, z czego ¾ to produkcje klasy B, a nawet i gorzej. Aby wymienić wszystkie tytuły nie starczyłoby miejsca, więc pozwolę sobie przytoczyć choćby takie "oryginały" jak "Rabusie fistaszków", "Klakson i spółka" czy "Prawdziwa historia Kota w Butach". Wyłowioną rybką z tego morza przeciętności jest niechlubnie wyróżniający się "Misiek w Nowym Jorku" z 2016 roku, bohater tej recenzji.
więcej