To czysta rozrywka, zero zbędnego dramatyzmu, za to dużo nostalgii i zabawy z klasycznym horrorem.
Reżyser wiedział, co robi – wrzucił wszystkie obowiązkowe elementy: tajemnicze miasteczko, dziwacznych mieszkańców i oczywiście wampiry, które wyłażą z cienia, by trochę postraszyć. Ale zamiast robić z tego mroczną, poważną opowieść, mamy tu lekki powiew humoru i dystansu. To jak spotkanie z ulubionym filmem z dzieciństwa, który niby straszył, ale jednak bardziej bawił.
Czysta zabawa, zero napinki. Film ma momenty, gdzie groza i śmiech idą ramię w ramię, co czyni go idealnym wyborem na wieczór, kiedy masz ochotę na coś w klimacie starego horroru, ale bez zbędnej powagi