Znów młodzież i znowu śmierć, znowu destrukcja i rozpad świata. Ten sam temat co w poprzednim
filmie, znowu z "komasowymi" efektami. Tylko tym razem samobójców jest więcej. Mimo to film nie
nudzi, jest wręcz odkrywczy, zrobiony z dbałością i nie ma w nim złych ról!
Mam wrażenie że to jest - jak poprzedni - film o samotności. Każdy z trójki głównych bohaterów zostaje w pewnym momencie sam. Nieodwracalnie. Z takich ludzi składa się ukazane w filmie miasto, które też zostało samo w '44.
Niby tak, ale i tak uważam że ten film jest o wiele lepszy od Sali [s]Emosów[/s] Samobójców.
Co do autora postu - odebrałem ten film podobnie. Co do twojej wypowiedzi - nie zgadzam się z nią. Nie można klasyfikować odczuć. Emo i Powstańczy przeżywali negatywne emocje. Dla jednych i drugich były one takie same - tragiczne.
Wiadomo z boku wojna wygląda gorzej jak sytuacja bohater, która była ukazana w "S.S". Jednak dla jednych i drugiego była to tragedia. Prościej mówiąc - dla jednych koszmarem jest wojna, dla innych pała z jezyka polskiego. Wszystko zależy od sytuacji w jakiej się znajdujemy.
Dziękuję za tę opinię. Może ktoś jeszcze odniesie się merytorycznie do treści postu?
Dla jednych horrorem jest wojna, dla innych samotność. Nie można klasyfikować odczuć i uczuć.
Problem jednak jest inny, bo powstańcy w 44 roku podejmują walkę z okupantem, a bohater poprzedniego filmu wycofał się do świata wirtualnego, a więc zrezygnował z walki w świecie realnym.
Para głównych bohaterów "Miasta 44" też sprawia wrażenie jakby zrezygnowali z walki. Biedronka ucieka, chcąc ocalić życie, a Stefan w wyniku szoku jest zobojętniały na wszystko. I tak przez wiekszośc filmu...
Przez moment może tak to wygląda, ale jednak Biedronka pomaga rannym w szpitalu, a Stefan dalej uczestniczy w walkach. Nie brak im determinacji w działaniach w ekstremalnych warunkach, podczas gdy dla bohatera Sali samobójców samodzielna podróż autobusem przez miasto to wielkie wyzwanie...
Mimo iż zgadzam się z Tobą w kwestii oceny tego filmu, nie zgadzam się z porównaniem powstańców do bohatera "Sali...".
Powstańcy walczyli. Walczyli i umierali za coś. To nie jest definicja samobójstwa. To jest definicja odwagi, niezłomności i poświęcenia. Bohaterstwa.
Nawet jeśli Biedronka chciała zrezygnować, znaleźć Stefana i uciec z nim tam, "gdzie nikt już nigdy ich nie znajdzie", nie można porównywać jej z rozpieszczonym chłopakiem żyjącym w świecie internetu. Nie ta klasa przeżyć i problemów, z którymi musieli sobie radzić...
A film jest o powstaniu. O ludzkiej tragedii, o walce, solidarności, nienawiści, miłości, o tym, co niszczy człowieka i o tym, co sprawia, że warto żyć.
Widzisz klasyfikujesz odczucia głównych bohaterów. Już tu pisałem o tym że dla jednych tragedią jest wojna, dla innych pała w szkole. Wszystko zależy od punktu w jakim się znajdujemy.
Nie zgadzam się z Twoją opinią. Być może dla niektórych tragedią jest zgubienie 10 zł. Co nie zmienia faktu, że osoby postronna może spojrzeć na ten "problem" i go wyśmiać.
To, że dla niektórych zgubienie 10 zł jest taką samą tragedią, jak dla innego śmierć, gwałt, głód, wojna, nie znaczy absolutnie nic. Cóż z tego, chciałoby się rzec...
A śmiesznym i całkowicie krzywdzącym dla ofiar wojny jest porównywanie ich do rozpieszczonego nastolatka. Bądźmy poważni... On też cierpi? Pewnie, że tak. Jak też cierpie, jak spodobają mi się spodnie, a muszę czekać na wypłatę...
Zapytam jeszcze, co z tego, że klasyfikuję odczucia bohaterów? Co w tym niby dziwnego/złego? Nie mogę stwierdzić, że bohater Sali... miał zdecydowanie mniej powodów do cierpienia, niż bohaterowie powstania? Przecież to prawda.
Postać Stefana zabiła prawie cały film, beznadziejna gra aktorska głównego bohatera.
Nie można tego porównywać. Sala samobójców to film raczej o słabych jednostkach nie potrafiących żyć w naszych wygodnych czasach..? Tutaj jest inaczej, ci młodzi ludzie chcieli żyć, bardzo chcieli żyć tylko jako wolni ludzie w wolnych kraju. To zasadnicza różnica. Nie wiem jak można wpaść na pomysł żeby to porównywać.