Wiele jest przykładów, że niemiecka armia to byli kryminaliści i psychopaci, nie tylko w czasie
powstania. By obalić ten mit proszę o przykłady niemieckiego człowieczeństwa w latach wojny.
Może ktoś zna przykłady przeczące wizerunkowi Niemca jaki się jawi z obrazu zbrodni niemieckich
kryminalistów z Wehrmachtu na Ziemi Sochaczewskiej:
"Zbrodnie Wehrmachtu na Ziemi Sochaczewskiej -wrzesień 1939 r.
We wrześniu 1939 r. po przejściu frontu, przez pewien czas władze na okupowanych terenach
sprawował Wehrmacht, później zajęte tereny dostały się pod jurysdykcję władz administracyjnych i
policyjnych.
Podczas trwania walk i w czasie bezpośrednio po ich ustaniu na terenie Polski dokonano wielu
mordów na jeńcach i cywilach.
Odpowiedzialność za zbrodnie w omawianym okresie ponosi Wehrmacht, którego winę często
próbuje się pomniejszyć, zrzucając ją na konto oddziałów SS i policji. Do 25 października 1939 r.
na terenach zajętych przez Niemców pełniła administracja wojskowa.
Większość popełnionych w tym czasie zbrodni była bezpośrednim dziełem niemieckich sił
zbrojnych, choć głosiły one, że przestrzegać będą postanowień prawa międzynarodowego i
oszczędzać ludność cywilną.
Mimo tych deklaracji w okresie walk we wrześniu i w czasie administracji wojskowej na terenach
okupowanych oddziały Wehrmachtu dokonały bezpośrednio lub osłaniały ponad 800 egzekucji
ludności cywilnej, w której według niepełnych danych zginęło 18 000 Polaków.
Oto zbrodnie Wehrmachtu popełnione we wrześniu 1939 r. na Ziemi Sochaczewskiej:
13 września 1939 r. we wsi Jasieniec gm. Rybno, dokonano zbrodni na 50 rannych żołnierzach
polskich. 16 czołgów niemieckich otoczyło stodołę , gdzie mieścił się polowy szpital ( oznaczony
flagami czerwonego krzyża) i pociskami zapalającymi ją podpaliły, następnie czołgi rozjechały się
w szyku bojowym, wybijając i tratując wszystkich rannych.
Uratowało się maksimum 3-4 osoby.
18 września 1939 r. na wałach wiślanych w Śladowie, zamordowano 252 jeńców( w tym ciężko
rannych) oraz 106 osób cywilnych.
Nad brzegiem Wisły w oparciu o wał broniła się grupa WP. Niemcy sprowadzili ludność z
pobliskich wsi i tradycyjnymi, germańskimi metodami, pędzili ich przed sobą jako żywą tarczę. Na
ten widok żołnierze polscy przerwali ogień, zostali oskrzydleni i wzięci do niewoli.
Następnie żołnierze, cywile ( w tym dzieci – najmłodsze 4 lata) zostali rozstrzelani. Uratowało się 2
mężczyzn (jeden wpadł do wody, drugi udawał zabitego w stercie ciał) .
W Henrykowie gm. Iłów, najprawdopodobniej 18 września 1939 r., zamordowano 76 cywilów i
jeńców, byli to głównie uciekinierzy z zachodnich regionów Polski. Była to zemsta za heroiczną
obronę rejonu Henrykowa. Z jeńców i cywilów utworzyli grupę , która Niemcy zapędzili do stodoły.
Stodołę podpalili i ostrzelali z broni maszynowej. Zginęli wszyscy, nazwisk zamordowanych nie
udało się ustalić.
W tych dniach, w pobliskich Giżycach, spalono żywcem w stodole 30 jeńców WP. Znane są tylko 2
nazwiska zamordowanych.
Pomiędzy 17 a 20 września 1939 r., kilkunastu rannych polskich żołnierzy zamordowali Niemcy ,
podpalając stodołę w miejscowości Radziwiłka, na terenie Lasów Młodzieskich. Zbrodnia ta nie
została dotychczas dokładnie wyjaśniona.
W Tułowicach , w nocy 18 września 1939 r. Niemcy zamordowali 42 jeńców i 5 mieszkańców
Tułowic.
Do najbardziej znanych tego typu przypadków należy mord na 50 żołnierzach Bydgoskiego
Batalionu Obrony Narodowej. W dniu 22 września Niemcy rozstrzelali polskich jeńców wojennych
w odwet za zgniecenie niemieckiej dywersji w Bydgoszczy. Rozstrzelani żołnierze pochodzili z
oddziału , który w tym czasie w Bydgoszczy nie przebywał.
W obozie jenieckim w Żyrardowie znalazło się 170 żołnierzy i oficerów bydgoskiego batalionu.
Mamiąc ich powrotem do domu, wyłowiono ich spośród masy jeńców. Następnie przewieziono ich
na teren zakładów Boryszewskich w Sochaczewie, gdzie wyselekcjonowano 50 spośród nich.
Niemcy powołali sąd wojenny , który okazał się farsą. Wieczorem doprowadzono ich na wyrobisko
starych glinianek i rozstrzelano.
Świadkowie zdarzenia- mieszkańcy Boryszewa, opowiadali że chwilę przed salwą jeden z
żołnierzy krzyknął : „ Za Polskę walczyliśmy- za Polskę umieramy!”- słowa te, umieszczone na
tablicy pamiątkowej , upamiętniają do dziś niemieckie bestialstwo.
Pochowano ich bezimiennie w miejscu kaźni.
W historii mordów niemieckich popełnionych na jeńcach czy cywilach istnieją jak widać historie ,
które nie zostały do końca rozwikłane. Niemcy w sposób szczegółowy starali się zatrzeć ślady
zbrodni, brakuje dokumentów, brakuje świadków. Wiadomo jednak że sprawcą powyższych były
oddziały Wehrmachtu."
Trzeba założyć, że wszyscy Niemcy, którzy mieli w 1939 roku 5 lat są bez winy. O innych nie ma co pytać, bo kiedy będzie III WŚ to będą tacy sami jak w II i I. To taki naród. Powiesz, żeby zrobili fajny samochód lub czołg to zrobią. Powiesz, żeby zabili 6 milionów ludzi... To zabiją czy nie?
Kiedyś czytałem, że jedynie Africa Korps nie została uznana za formację zbrodniczą i nie ciążą na niej oskarżenia o zbrodnie na ludności cywilnej.
W pewnym okresie historii każdy stary Niemiec zapytany o to co robił w czasie wojny odpowiadał, że pracował na kolei. A Włoch - że grał w orkiestrze wojskowej.
Kapitan Wehrmachtu - Wilm Hosenfeld uratował życie Szpilmanowi, jako człowiek który musiał dostosować się do nazistowskiej rzeczywistości by chronić siebie i rodzinę, mimo że nie popierał ani systemu ideologicznego III Rzeszy, ani też komunizmu. Jako dowód mogą poświadczyć jego zapiski, a także listy wysyłane do żony. Nie mówiąc już o samym świadectwie ocalonego, czyli Władysława Szpilmana.
Feldmarszałek Erwin Rommel - Świetny taktyk, nie skupiał się na bestialstwach a na grze wojennej, jadał z żołnierzami, był niemal na pierwszej linii; był jednym ze spiskowców przeciwko Hitlerowi, poważany na zachodzie jako honorowy żołnierz, genialny taktyk, jedyny odpowiedni kandydat do rozmów i rokowań na wypadek śmierci niespełnionego artysty.
Günter K. Koschorrek - Żołnierz 24. Dywizji Pancernej, walczył na froncie wschodnim od czasu Bitwy o Stalingrad. Na łamach jego książki "Krwawy Śnieg" widać, że on, jak i większość zwykłych żołnierzy frontowych nie była fanatykami, a zwabieni zwykłymi naborami do wojska młodzi Niemcy, mamieni dawniej filmami propagandowymi przestali wierzyć o dobrej misji Niemiec bardzo szybko, a ratowaniem życia kolegów i przeżyciem na froncie.
______________
PS: Oczywiście Dirlewangera wybielać nie będę, jak i bestialstw jednostek SS - Wehrmacht to byli z reguły żołnierze frontowi, poza zawodowymi żołnierzami - którzy na ostfront dość szybko padli, uzupełniali ich szarzy obywatele. Nie będę ich całkowicie wybielał, ale nie wierzę, że każdy z nich był demonem i diabłem pod skórą. Co innego SS, Gestapo, Abwehra, NSDAP.
PS 2: Armia Czerwona raczej była niechlubnym czempionem, jeśli chodzi o regularne gwałty, grabieże i morderstwa. Swołocz, nieokrzesana, dzika jak fala, która na swojej drodze zmywa wszystko, miażdży jak najcięższy walec - "wczoraj młynarz - dziś żołnierz Armii Czerwonyj!". Brr.
Moim skromnym zdaniem Armia Czerwona była jeszcze gorsza, Niemcy przynajmniej uznawali konwencję Genewską w przypadku jeńców ( nie Armii czerwonej, ale ZSRR nigdy nie ratyfikował konwencji i sam jej nie uznawał), tysiące naszych "wrześniowych" żołnierzy przeżyło w wojnę w obozach jenieckich, gdzie często mieli dostęp do kultury i sztuki ( proszę poczytać a najlepiej zwiedzić obóz w Woldenbergu obecnie Dobiegniew), oficerowie dostawali żołd, a najciekawsze jest to że w obozach tych do końca wojny przeżyli polscy oficerowie pochodzenia żydowskiego !!! Dla porównania mamy Katyń i Łagry.
Z imienia i nazwiska nie wymienię ale podobno jakaś rodzina niemiecka która przyjechała do Polski ukrywała moją babcie przed wywiezieniem do Niemiec i tam zgermanizowania jej, szczegółów nie powiem bo babcia nie lubi rozmawiać o tym co się działo podczas wojny. Więc na bank są pewne wyjątki co nie oznacza że masa ich dopuściła się rzezi :(
Przykładem dobrego Niemca jest gospodarz, do którego zostali wywiezieni na roboty moi pradziadkowie. Pomagał im, chronił ich i dużo od nich nie wymagał. Dawał nawet pradziadkowi papierosy. Po wojnie nadal się z nim przyjaźnili. Doszło nawet do sytuacji gdzie mój pradziadek uratował mu życie. Przyszedł go odwiedzić i zastał go stojącego pod stodołą. Przed nim stał jakiś Amerykanin. Chciał go zastrzelić, ale mój pradziadek przekonał go, że to dobry człowiek.
Niestety nie podam imienia i nazwiska ale był taki Niemiec w obozie koncentracyjnym (nie jestem pewna czy w Auschwitz), który zakochał się w czeskiej więźniarce i dla niej w ostatnich minutach przez wpuszczeniem gazu do komory gazowej wyciągnął siostrę tej kobiety, poza tym dawał jej pożywienie, organizował leki dla więźniów (co prawda to ona go o to prosiła, a on był w niej zakochany, no ale jednak). Później był oskarżony o zdradę Rzeszy, ale gdy ta chyliła się ku upadkowi jakoś udało mu się uciec. Po latach sam zgłosił się, aby zostać ukaranym za bycie hitlerowcem, ale ta kobieta dowiedziała się o procesie i dzięki jej zeznaniom został uniewinniony. Te dwie postacie zostały opisane w książce "Czerń i purpura", kiedyś znalazłam ich prawdziwe nazwiska, ale niestety już tego nie pamiętam, historia nieprawdopodobna, ale jednak autentyczna.
Dodatkowo warto wspomnieć o Edward Lubusch'u, esesmanie, który pomógł uciec z obozu Edwardowi Galińskiemu (który uciekł z Auschwitz z Malą Zimetbaum, ta historia miała jednak tragiczny koniec)
Tu jest opisana ta historia http://www.pudelek.pl/artykul/82412/zydowka_z_auschwitz_uratowala_rodzine_quotza kochujac_siequot_w_ss-manie/ . Byli to Franz Wunsch i Helena Citronova.