Rozumiem, że One był marynarzem i pewnie przez to rzadko miewał okazje, żeby sobie poru...eee...przygruchać jakąś niewiastę, ale kleić się od razu do dziecka? To już gruba przesada! ;)
Film nie zrobił na mnie większego wrażenia - spodziewałem się jednak większego surrealizmu, większej ilości "pokręconych" rzeczy i mimo wszystko bardziej zawiesistego, mrocznego klimatu, niemniej jednak, nie mogę powiedzieć, że się na filmie zawiodłem. Świat w MZD wygląda jak postaapokaliptyczne zgliszcza, wszędzie ścieki, rozpadające się budynki, ciemne zasyfione uliczki, wszędzie mokro, ciemno i ciasno - miasto trochę mi przypomina swojską "szuflandię" tyle, że taką bardziej zindustrializowaną i z niebem;) Postacie wypełniające ten padoł, przez swą wyrazistość i charakterność zasługują na oddzielny tekst - wyglądają i zachowują się jakby uciekły z galerii osobliwości(nie mam tu na myśli tylko cyrkowców) - mnie najbardziej rozwalił cieć(choć dla większości osób, to będzie najmniej), który przywiązał psu koszyk do szyi. To wszystko jest piękne w swej brzydocie, tak jak lubię;) Nie mogę jednak przeboleć, że reżyser potraktował po macoszemu wątek ze snem - CZEMU?!? PRZECIEŻ TO JEST TAK WDZIĘCZNE I TAK WIELKIE POLE DO SURREALISTYCZNEGO POPISU!!!SZKODA!!!;/ Fabuła jakoś mnie specjalnie nie wciągnęła - sam zamysł bardzo dobry, z czasem jednak fabuła staje się zbyt miałka - chociaż to chyba złe określenie, sam nie wiem jak to nazwać - w każdym razie, czegoś mi w niej zabrakło.
Jak dla mnie film jest dobry, czyli w skali Filmweb 7/10
- aż "7" za nastrój, scenografię, kreacje, muzykę i zamysł
- tylko "7" za to że fabuła mnie nie do końca przekonała, no i za to , że widziałem wcześniej inne filmy w podobnych klimatach, które bardziej mi się podobały;)
Ale tam nie ma pedofilskich podtekstów. W scenie gdzie robi jej "grzanie"(przyłożenie ust do ubrania i silne dmuchnięcie w celu wywołania uczucia ciepła-jakby ktoś nie kojarzył) to całkiem normalne, zwłaszcza że traktuje ją jak siostre, co daje jej do zrozumienia w tej scenie. Jak byłem mały to czasem tata też robił mi "grzanie", to tyle samo znaczy co pocałunek na dobranoc.