Fakt znany od dawna, ale jakoś nie może się przebić do świadomości udziału amerykańskiego lotniskowca w bitwie, bo psuje narracje, jak to japońskie bomby spadły nagle amerykańskim admirałom do niedzielnej zupy.. Amerykanie mieli lotniskowce, a na pewno jeden, obok Pearl Harbour. Jego pozycja to około 170 mil morskich, czyli mniej więcej tyle, żeby zapewnić osłonę lotniczą Pearl z możliwością powrotu. Wykonali dyskretny unik, bo nie mieli szans wyjść Japończykom naprzeciw. Bazy co prawda nie obronili, nie wiadomo co tam dokładnie zaszło, że nic im nie wyszło, ale lotniskowce ocalili.