PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1047}

Milczenie owiec

The Silence of the Lambs
1991
8,2 706 tys. ocen
8,2 10 1 705624
8,4 99 krytyków
Milczenie owiec
powrót do forum filmu Milczenie owiec

Nie taki zły ale do arcydzieła jak piła duuuuuuuużo mu brakuje!

ocenił(a) film na 10
Warszawiak82

lol, czy ciebie poje....? Jak smiesz stwierdzic ze ten shit pila to arcydzielo. Zastanow sie o czym ty w ogole mowisz.

KamiLPArsenal

hahah jakiś cieć daje jedno zdanie kompletnie nie uzasadnione i zaczyna się wielka dyskusja .. ja bym się ograniczył tylko do tego .. GOstek niewie oczym gada .. jak osiągniesz minimum 120 w teście IQ to wtedy moge z tobą podyskutować .. Pozdro.

ocenił(a) film na 9
Warszawiak82

Milczenie owiec to film dla inteligentnych osób, czyli nie dla ciebie. Piła to prosty film bez zwięzłej fabuły. Dużo krwi i nic więcej. Film, który może obejrzeć i zrozumieć każdy debil. A skoro stawiasz ten film tak wysoko , nad milczeniem owiec, to chyba twój poziom intelektualny jest oczywisty.

Warszawiak82

bez urazy ale chyba cie troszeczkę porypało.Po pierwsze to zupełnie dwa inne filmy,thriller a horror.Ja tez lubie Piłe(szczególnie 2) ale nie ma porównania.

ocenił(a) film na 10
Warszawiak82

Nie mam wprost słów aby to skomentować. Nie dość, że to są 2 różne filmy to w dodatku piła jest kompletnie bezsensowna, a Milczenie Owiec zdobyło 5 oskarów w najważniejszych kategoriach.

ocenił(a) film na 4
MoszeUsz

"Milczenie owiec to film dla inteligentnych osób" - nie pochlebiaj sobie. Milczenie jest stanowczo przereklamowane, płytkie i skierowane dla "najaranych" trawą naiwnych ludzi, którzy wierzą w takie bajki. Chyba rzeczywiście trzeba być naćpanym, żeby ten film się podobał i wywarł jakiekolwiek wrażenie. Film ma pełno nonsensownych motywów, jak i scen, które po prostu psują zarówno całe widowisko jak i patos, wprowadzając elementy, które aż proszą się by je sparodiować. Choćby scena, gdy Fosterowa wchodzi do kompletnie ciemnego pomieszczenia, w którym absolutnie nic nie widzi (bardzo mądre posunięcie jak na agentkę FBI). Oczywiście "po*eb"-transseksualista daje pani agentce czas jak i sposobność do oddania strzału z broni, macając dłonią powietrze jak jakiś mim cyrkowy i zdradzając swoją pozycję odbezpieczając pistolet. Nie wspomnę o tym, że jak sama uprzedziła pani agentka, "miała zamiar zadzwonić", jednak wolała sama pchać się w jakąś piwnicę, zadając głupie pytanie "studni życzeń": "gdzie on jest!?".
Film jest usilnie wykreowany na "thriller psychologiczny", do którego mu daleko, ponieważ jak już ktoś dobrze zauważył - thriller powinien zaskakiwać i trzymać w napięciu. Tutaj można jedynie dostrzec masę naiwnych motywików. Oczywiście jest parę "złowieszczych" chwil, podam dla przykładu: gdy Lecter wymyka się i już można się domyśleć, że wszystkich w ambulansie zabił - owszem, jest to jeden z tych elementów, o których wspomniałem, jednak to za mało i jest to jedynie zatuszowaniem całej kiepskiej ekranizacji.
To samo dotyczy tych wszystkich niezdarnych agentów FBI, którzy nie mogą poradzić sobie z jednym człowiekiem - nienaturalnie inteligentnym i przebiegłym, jak jakiś kosmita z IQ 300 i zdolnościami paranormalnymi, który manipuluje tymi wszystkimi abderytami-rzekomymi agentami, wpatrzonymi we wskazówkę pozycji windy. "Jest na drugim piętrze!", "nie... jest na dachu windy, bo cieknie stamtąd krew! tak, tak! uważajmy! chodźcie tu wszyscy!".
Jestem i będę krytyczny jeśli chodzi o to "dzieło". Aha, byłbym zapomniał, kreacja Hopkinsa jest naprawdę wyśmienita, i głównie jego rola łata mnóstwo dziur i niedociągnięć tego filmu (z pewnością o to chodziło producentom, taki zamysł: "aktor uczyni z dzieła ponadprzeciętne"). Jak na moje krytyczne oko: nie wyszło im to na tyle, na ile by się chciało.

Foster - grała przeciętnie, tak jak zazwyczaj gra: rozdygotana "choleryczka", udająca inteligentnego człowieka. ;) Ogólnie nie mam do jej gry dużych zastrzeżeń.

Mówiąc krótko: film nadaje się na sparodiowanie, toteż "W krzywym zwierciadle strzelając śmiechem 1" to uczynił. Ciekaw jestem, czy "South Park" maczał także palce w tym pseudo-niesztampowym "dziele".

To tyle. Moja ocena 4/10.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
70R

P.S. Nie porównuję "Milczenia" z "Piłą" bynajmniej, ponieważ "Piła" to kicha totalna. Jednak ocenę filmu, o którym tutaj mowa, pozostawię, póki co, bez zmian. W każdym razie, ja swoje argumenty przedstawiłem.

Oczywiście ludzie mądrzy, a także snoby nie muszą się ze mną zgadzać - kwestia gustu.

Pozdrawiam jeszcze raz...

70R

jeżeli Ty oceniasz Mileczenie Owiec na 4/10 to głęboko sie zastanawiam jaki film według Ciebie ma ocene wyższą niż 4 :)chętnie bym go obejrzał

ocenił(a) film na 4
Vinnie

Wiele jest takich, które rzeczywiście zasługują na to; nie mają jedenastu oskarów niczym "Titanic", ale oczywiście jest to w głównej mierze kwestia gustu...
Jeśli chodzi o psychologiczne filmy, choćby taki film, jak "Fight Club" jest o wiele bardziej zawiły, trudny i ma bardziej złożoną głębię psychologiczną, niżeli "Milczenie". Milczenie to jedynie: zapis w podświadomości przykrych doświadczeń z lat młodości Fosterowej, nieprzejednana chęć i dążenie do wyzwolenia się z tych myśli; rozterki psychiczne "po*eba-transseksualisty", który będąc w ciele pół-mężczyzny czuje wewnętrzną potrzebę zaspokojenia swej wrodzonej kobiecości + komizm postaci Hopkinsa, który rzuca się, jak mięsożerny królik z Monty Pythona i Świętego Graala ludziom na twarz, odgryza niczym Tyson uszy i robi w "bambuko" FBI, puszczając windę w ruch, by jeździła w górę i w dół.

A czy tak łatwo można zdefiniować choćby taki film, jak "Fight Club"? Rozdwojenie jaźni? Ale jak głębokie jest to rozdwojenie i na czym polega.

Po drugie: po czym poznaje się, że film jest naprawdę dobry? Po ilości oskarów? Nie zawsze. Jak to się mówi: to co zdobyło dużą sławę, rozgłos i uznanie krytyków jest przemysłem. To co zostało w tle - jest sztuką. Nie dosłownie, lecz sens został zachowany. Oczywiście, nie w każdym przypadku jest to słuszne, ale poniekąd odnosić się to może do Milczenia. Owszem, Milczenie jest swego rodzaju sztuką...,

lecz:

Po trzecie, najważniejsze: na mnie Milczenie wywarło taki wpływ, jak oglądanie prognozy pogody.
W filmie chodzi o to, by szokować, wzbudzać emocje, wywoływać niesamowite wrażenia, dreszcze, jak na przykład film "Lśnienie" czy anime "Vampire Hunter D - Bloodlust". Chodzi tu o naturalność, swobodę i polot w przekazywaniu widzowi wnętrza filmu, a Milczeniu, w moim postrzeganiu świata, brakuje ducha... Jest jakiś taki sztuczny. Jedynie dobre role i aktorstwo ratują go odrobinę i trzymają na "jakimś-poziomie".

Pzdr.

ocenił(a) film na 4
70R

P.S. W moim odczucie producenci Milczenia poszli na dużą łatwiznę. Dopełniając moje stwierdzenie na temat sztuczności, jako przykład podam scenę, gdy agentka Foster indaguje jakąś "przyjaciółkę" porwanej dziewczyny z supermarketu. Scena zakrawa na amerykańską reklamę proszku Vizir - poprzedzona pseudo-swobodnym zagajeniem, następnie niezgrabne przejście do sedna sprawy.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
70R

Na początek dwa zdania:
1. "Milczenie owiec" jest nieporównywalne z "Piłą". "Piła" to kiła.
2. "Milczenie owiec" jest dla inteligentnych osób.

A teraz polemika do tekstu 70R:
Nie trzeba być naćpanym żeby ten film się spodobał, wystarczy po prostu wczuć się w klimat i oglądać uważnie. Na początek o patosie. Ja tu nie zauważyłem żeby którakolwiek z postaci mówiła czy zachowywała się w sposób podniosły. Agentka Starling nie rzuca tekstów w stylu: "O wielki Hannibalu, użycz mi swej wiedzy i wyjaw kto jest mordercą!". Jame Gumb (określony wyżej jako pojeb - transseksualista) nie mówi: "O szlachetna dziewico zaraz obedrę cię ze skóry i będę ją dumnie nosił!" Patosu w "Milczeniu" nie ma a jeżeli jest to niech mi ktoś dokładnie powie gdzie. Nie mylmy patosu z realizmem.
Agentka Starling (Fosterowa) wchodzi do ciemnego pomieszczenia sama bo prowadzi nieoficjalne śledztwo w dodatku jest niedoświadczoną studentką. Poza tym nie wie że to jest zaciemnione pomieszczenie bez okien, chce po prostu dopaść Gumba. Może wiarygodniejsze byłoby gdyby nie weszła sama tylko wezwała na pomoc oddział SWAT? A to że Gumb daje jej czas to tylko podkreśla jak chorym psychicznie jest człowiekiem. Balansuje na krawędzi ryzyka, rajcuje go to ale w końcu przegrywa.
Film zaskakuje. Może nie ma w nim nieoczekiwanych zwrotów akcji (poza tym gdy okazuje się że FBI nie trafiło do domu Gumba, zrobiła to Starling) ale potrafi zaskoczyć okrucieństwem i wyrachowaniem dwóch psychopatów. Gdyby nie byli oni okrutnymi niebezpiecznymi przestępcami to nie fatygowałoby sie po nich FBI prawda?
Ekranizacja nie jest kiepska, jest bardzo wierna książce a to chyba zaliczymy na plus.
Lectera nie pilnują sami agenci FBI tylko w większości fukcjonariusze policji. Są zaskoczeni nagłą ucieczką i przerażeni bo o okrucieństwach Lectera słyszeli na pewno nie raz. Stąd cała ich nieporadność.
Foster nie grała przeciętnie tylko bardzo naturalnie. Jej postać to dziewczyna wychowana na wsi która przymierza się do fachu agentki. Jest niedoświadczona, czasem trochę zagubiona w dodatku nękana przez wspomnienia z dzieciństwa. Foster zagrała genialnie.
Co do porównania "Fight cluba" z "Milczeniem" mamy tu wątek rozdwojonej tożsamości przeciwko trójce skomplikowanych postaci. Jeden do trzech. I jeżeli agenta dręczona przez traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, trasseksualista i psychopata kanibal to za mało na thriller psychologiczny to nie wiem kogo jeszcze musiano by do tego filmu wsadzić. Poza tym porównywanie dwóch zupełnie różnych filmów jest trochę bezsensowne. Film o klubie walki porównany do filmu o mordercy psychopacie? Coś chyba nie tak...

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
Aldo_Martinez

Proszę Cię... CZYTAJ ze zrozumieniem - to odnośnie "patosu". FILMOWI właśnie brakuje patosu, jest śmieszny, podchodzi wręcz pod jakąś parodię. Ale widzę, że tu ludzie mają klapki na oczach i wiernie snobistycznie kopiują, to co napiszą inni, nie umiejąc samodzielnie wysunąć swoich kontrargumentów. Żaden z Ciebie krytyk, panie Martinez.

Nie wiem kogo chcesz przekonać, ale mnie nie przekonasz. Nie będę nawet komentował tego co napisałeś...
A propos tego rzekomego zaskoczenia: gdy oddział trafia w inne miejsce (kompletnie mnie to nie zaskoczyło, było do przewidzenia, jak teleranek - zresztą jest to motyw powielany nałogowo w amerykańskich produkcjach...).
Co do okrucieństwa - jak już nadmieniłem, zupełnie nie zszokowało mnie "okrucieństwo" tego filmu, ba - nie zauważyłem w nim w/w... Może to moje zblazowanie - może słabość tego filmu.
Książki nie czytałem, ale podejrzewam, że o wiele bardziej mogłaby mi się spodobać, niż tak nędzny i przereklamowany obraz, jakim jest Milczenie (przynajmniej mógłbym się wczuć i po swojemu wykreować świat, za pomocą wyobraźni).
Twoja próba obrony zupełnie nie wyperswadowała niczego. Po to są agenci FBI, po to się ich szkoli, by radzili sobie z takimi przestępcami, a tu, jak widać, trzymają go w jakichś satyrycznych kaftanach na stojaku, z prewencyjną maską "anty-ugryzieniową", co jest ewidentną kpiną, by chwilę później dwóch jakichś majtków-strażników zostało "zrobionych w balona" przez jakże niebezpiecznego przestępce, podczas podawania posiłku... Naiwność i paradoks fabularny do potęgi - dlaczego tylko dwóch jełopów przyszło i nikt nie pilnował? Bo był to typowy amerykański zabieg idący na łatwiznę, prawie jak w "Prison Break" - może na nastolatkach wywarło to wrażenie.

Moje porównanie do "Fight Clubu" było jak najbardziej trafne. Nie ograniczam się, a być może znów nie czytasz ze zrozumieniem.
Oświecę jednak przy okazji resztę, mających coś na obronę "Milczenia": chodzi o to, że psychologiczne rozterki bohaterów zekranizowanego Milczenia są płytkie, nierozwinięte w pełni. Każdy ma jakieś przeżycia z dzieciństwa, które wpłynęły w określony sposób na jego późniejszy rozwój, i Milczenie porusza tę schematyczną psychologię - jeden się urodził czując się w głębi kobietą, drugą obmacywali na tylnym siedzeniu, etc; jednak czy ten film bierze pod uwagę chorobę psychiczną, rozwija motywy traumy? Pokazuje jedynie, że Lecter jest okrutny i zabija (nie mówię tu o "rozczarowaniu" z powodu braku widowiskowej masakry - bo nie o to mi chodzi bynajmniej; nie jestem zwolennikiem spektakularnych zbrodni i sieczki typu gore, popieram symboliczne, metaforyczne (lecz, podkreślam, nie naiwne) zobrazowanie sytuacji, by można było samemu się czegoś domyśleć. Psychopata - zabija, obdziera ze skóry, przetrzymuje ludzi w studni, ubiera się w damskie ciuchy i robi makijaż. Agentka - pragnie, by "owce zamilkły" - i gdzie ta cała głębia? Są to proste traumatyczne "schorzenia" psychiczne (poza tym obdzieraniem ze skóry i szyciem sobie płaszcza z ludzkiej skóry :). Przynajmniej sam film tego nie rozwinął w wystarczający sposób, z pewnością książka jest o wiele lepsza, jak już wcześniej napisałem.
Wiem, że film jest stary, zaliczany do klasyków...

Wątki psychologiczne tego filmu są bezpłciowe i karykaturalne - dla wzmocnienia problemów związanych z osobowością wyłożyli (podaję dla przykładu) jak na tacy "symboliczne" szpule z nićmi w przedpokoju, oczywiście po to, by psychopatę można było łatwo zidentyfikować (ale to oczywiście tylko zbieg okoliczności).
Jeśli chodzi o "Fight Club", nie wiem czy obejrzałeś ten film, ale określenie że jest to film o "klubie walki" jest co najmniej celową profanacją.

Wracając do Twojego kpiarstwa wynikającego pewnie z niechęci zrozumienia: "(określony wyżej jako pojeb - transseksualista)" - tak właśnie został określony przez więzioną w studni dziewczynę ("...fucked up") w ów filmie, jeśli dostrzegłeś ten oczywisty fakt... Toteż pozwoliłem sobie używać tego miłego epitetu na potrzeby krytycyzmu. :)

Wystarczy karmienia trolli... Nie masz, kolego, argumentów, które by mogły przekonać. Ja wyraziłem swoją opinię, film mi się po prostu nie podoba, nie wywarł na mnie wrażenia, nie będę się jednak powtarzał, wszystko można przeczytać (ze zrozumieniem) i dowiedzieć się z powyższych moich wypowiedzi.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
70R

Żaden ze mnie krytyk? A w której linijce napisałem że nim jestem? Nie kierowałem tych słów do Ciebie, nie zamierzam Cię przekonywać ani zaginać swoimi argumentami (jakieś jednak mam) więc ten Twój tekst był trochę zbędny, ale co tam. Wypowiadam się po prostu na temat ulubionego filmu na forum. Wyobrażasz sobie że tak mnie zafascynowałeś że chcę Ci poświęcić mój czas i nawracać? To trochę egoistyczne... Najpierw piszesz, że nie będziesz komentował tego co napisałem a potem komentujesz... hmm czyżby tak udzielił Ci się "Fight Club" że sam dostałeś rozdwojenia jaźni?

że zacytuję:
"Film ma pełno
nonsensownych motywów,
jak i scen, które po prostu psują zarówno całe widowisko
jak i patos (...)"

Jeżeli nie chodziło Ci tu że film ma patos to nie wiem o co Ci chodziło. Żeby ktoś mógł coś przeczytać ze zrozumieniem to może najpierw powinno być to ze zrozumieniem napisane, prawda?

"Fight Club" oglądałem nawet czytałem książkę i nadal utrzymuję, że jest to film o klubie walki. Nie tylko ale przede wszystkim. Rety ale profanacja...

Książka "Milczenie owiec" nie jest lepsza od filmu, jeżeli jej nie czytałeś to dlaczego piszesz że tak jest i jeszcze używasz słowa "z pewnością"?

Uważasz, że schorzenia psychiczne wywołane stratą ojca, wysłaniem do nigdy wcześniej nie znanych krewnych i strachem przed rzezią bezbronnych zwierząt są "proste"? Spora część filmu jest właśnie poświęcona wspomnieniom Starling z jej przeszłości, jeżeli to nie jest wystarczająco rozwinięty wątek to naprowadź mnie proszę i powiedz jak należało by go rozwinąć?

Co do pojeba transseksualisty... Utożsamiasz się z umęczoną i katowaną nastolatką ze studni? Jeżeli używasz takich wulgarnych uproszczeń to faktycznie nie warto by ktokolwiek przekonywał Cię do tego filmu.

A jednak jeżeli jest to taki cienki i przereklamowany (nadużywasz tego słowa. gdzie ostatnio nachalnie reklamowano "Milczenie owiec"? czy coś przeoczyłem?) to po co marnujesz swój czas? Skoro piszesz dość długie komentarze na ten temat to uważasz przynajmniej że jest to film interesujący i wart by o nim pisać. A jeżeli nie jest wart to po co pisać?

pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Aldo_Martinez

Bo nie czytasz, kolego ze zrozumieniem, i wysuwasz pochopne wnioski, łapiąc za słówka, co jest raczej mało mądre...

Napisałem, że książka "z pewnością" jest lepsza, bo z doświadczenia wiem, że zazwyczaj tak jest, zresztą to czy jest lepsza czy nie to tylko i wyłącznie kwestia gustu. Mnie osobiście ZAZWYCZAJ bardziej książki fascynują niż ich kreacje, ponieważ lubię sobie wyobrażać, niż mieć wszystko przedstawione w formie obrazu. Choć film lubię także, jeśli jest dobrze nakręcony, oczywiste. Wyraźnie zaznaczyłem, że nie czytałem książki, więc nie rób z siebie głupca...

"Nie kierowałem tych słów do Ciebie, nie zamierzam Cię przekonywać ani zaginać swoimi argumentami (jakieś jednak mam) więc ten Twój tekst był trochę zbędny, ale co tam. Wypowiadam się po prostu na temat ulubionego filmu na forum. Wyobrażasz sobie że tak mnie zafascynowałeś że chcę Ci poświęcić mój czas i nawracać? To trochę egoistyczne... Najpierw piszesz, że nie będziesz komentował tego co napisałem a potem komentujesz... hmm czyżby tak udzielił Ci się "Fight Club" że sam dostałeś rozdwojenia jaźni?"

Człowieku, odwracasz kota ogonem i piszesz jakieś brednie, bez urazy, może sam masz rozdwojenie i to Twa druga jaźń pisała do mnie:
"A teraz polemika do tekstu 70R: " - więcej wklejać nie będę, lecz jeśli się nie mylę cała polemika, która mieści się pod w/w linijką jest kierowana do mnie, no chyba że w jakimś momencie zapomniałeś, że pisałeś do mnie i urwał Ci się film. :)

"że zacytuję:
"Film ma pełno
nonsensownych motywów,
jak i scen, które po prostu psują zarówno całe widowisko
jak i patos (...)"
Jeżeli nie chodziło Ci tu że film ma patos to nie wiem o co Ci chodziło."

Dokładnie o to, że temu filmowi BRAKUJE PATOSU - według moich spostrzeżeń... Czy to naprawdę jest tak ciężkie do zrozumienia?
Brakuje mu powagi sytuacji... Dlatego film został elegancko sparodiowany m.in. przez produkcję tj. "W krzywym zwierciadle".

"Uważasz, że schorzenia psychiczne wywołane stratą ojca, wysłaniem do nigdy wcześniej nie znanych krewnych i strachem przed rzezią bezbronnych zwierząt są "proste"? Spora część filmu jest właśnie poświęcona wspomnieniom Starling z jej przeszłości, jeżeli to nie jest wystarczająco rozwinięty wątek to naprowadź mnie proszę i powiedz jak należało by go rozwinąć?"

Właśnie - wspomnieniom, które są jedynie przez cały film "wspominane", a w minimalnym stopniu przejawiane. Wszystko jest takie sztuczne, ja oglądając ten film czułem każdą scenę z osobna, i większość wydawała mi się taka nienaturalna, komiczna, tak jakby sami aktorzy śmiali się do widza pod przykrywką afektowanej powagi. Sama końcówka filmu: rozmowa Lectera ze Starling: "daj mi znać kiedy owieczki zamilkną" - przecież to jest czyste szyderstwo. :> W porządku, być może Hopkins przez cały czas sobie kpił z biednej, poświęcającej się swemu "powołaniu" Clarice.

"Co do pojeba transseksualisty... Utożsamiasz się z umęczoną i katowaną nastolatką ze studni? Jeżeli używasz takich wulgarnych uproszczeń to faktycznie nie warto by ktokolwiek przekonywał Cię do tego filmu."

Idź już spać, człowieku, bo nie widzę sensu rozmowy z takimi trollami, jak Ty, którym kończą się argumenty i nieudolnie wymyślają, jakby tu komuś do*rdolić. Nie będę się zniżał do poziomu Twej zaczepki.

"A jednak jeżeli jest to taki cienki i przereklamowany (nadużywasz tego słowa. gdzie ostatnio nachalnie reklamowano "Milczenie owiec"? czy coś przeoczyłem?) to po co marnujesz swój czas? Skoro piszesz dość długie komentarze na ten temat to uważasz przynajmniej że jest to film interesujący i wart by o nim pisać. A jeżeli nie jest wart to po co pisać?"

Piszę, bo lubię pisać, nie dlatego że film jest interesujący - nie mierz wszystkiego swoją miarką. Kolejna zaczepka z Twej strony. Przereklamowany - czytaj, nagrodzony pięcioma oskarami plus snobistycznie wychwalany przez większą rzeszę społeczną. Nie piszę o nikim konkretnie, jeśli Ci się podoba, w porządku, masz do tego prawo, ale to że większości się podoba, nie znaczy że wszystkim musi. Jednak, zaraz jak ktoś wyrazi swoją opinię, tak jak ja, znajdzie się taka osoba, która napisze mi, że "film jest dla ludzi inteligentnych", tym samym pochlebiając sobie i sugerując, że inni są od nich mniej inteligentni. W każdym razie, g*wno mnie to obchodzi, pisząc ordynarnie.

Ja mam swoje zdanie, ktoś inny ma swoje. Szanuję zdanie innych, ale jedynie w przypadku, gdy druga osoba ma tak zwane zdolności erystyczne, które można kształcić właśnie dzięki pisaniu na różne tematy tu, na forum filmwebu, bez konieczności uzewnętrzniania zbędnych emocji...

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
70R

Nie widzisz sensu rozmowy a jednak rozmawiasz. To ty uzewnętrzniasz zbędne emocje wyzywając mnie od trolli i głupków. Skończyły Ci się argumenty i postanowiłeś po prostu po mnie pojechać bo wiesz że mam rację. Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie napisałem że jesteś mniej inteligentny i nie zasłaniaj się tym że szanujesz zdanie innych bo z Twojego tekstu wynika że to nie prawda każdy czytając to potwierdzi.

Poza tym "Milczenie owiec" nie podoba się większości społeczeństwa. Większość woli oglądać "Piłę" jeżeli tego jeszcze nie zauważyłeś.

ocenił(a) film na 4
Aldo_Martinez

Wyzywanie kogoś od głupca, a proponowanie mu "nie robienie z siebie głupca", to dwie różne sprawy.

Tak, wszyscy to potwierdzają, zwłaszcza ci wszyscy co tak Milczenie uwielbiają.

Pozdrawiam. ;)

ocenił(a) film na 10
70R

?Chyba rzeczywiście trzeba być naćpanym, żeby ten film się podobał i wywarł jakiekolwiek wrażenie.?
To znaczy, że większość ludzi na tym globie ćpa. Prawda jest taka, że ten film wielbi niezliczona ilość widzów, krytyków i ponad to(nie używam zwykle tego argumentu) zdobył dużo nominacji jak i samych nagród akademii. Także twoja opinia jest bardzo oryginalna i świadczy co najwyżej o tym, że się mylisz.
P.S Porównanie z piłą jest niedorzeczne. To jakby porównać Malucha z Rolls Roycem.

ocenił(a) film na 4
Szajba

"To znaczy, że większość ludzi na tym globie ćpa. Prawda jest taka, że ten film wielbi niezliczona ilość widzów, krytyków i ponad to(nie używam zwykle tego argumentu) zdobył dużo nominacji jak i samych nagród akademii. Także twoja opinia jest bardzo oryginalna i świadczy co najwyżej o tym, że się mylisz."

Mylę? W którym miejscu się mylę? Czy nie wystarczająco dużo argumentów przedstawiłem, które świadczyłyby o tym, że film nie wywarł na mnie wrażenia, nie podobał mi się?
Zastanów się, zanim coś napiszesz...
Co do stwierdzenia, że większość ludzi ćpa, to prawda, każdy coś "ćpa". Jedni wdychają nadmierną ilość tlenu, inni pracując na budowie opary i różne pyły, jeszcze inni wdychają spaliny powszedniego korku ulicznego. Nawet autorzy i aktorzy filmowi, a zwłaszcza tacy, coś ćpali/ćpają (wtedy naprawdę wiele można zrobić, więcej niż na trzeźwo).

Pzdr.

ocenił(a) film na 10
70R

To, że nie wywarł na tobie wrażenia nie znaczy, że wywłoa tylko na tych, którzy ćpają. I nie chrzań mi, że chodziło Ci o spaliny z trabanta, bo nikt by sie tego nie domyślił.
Mylisz się w podsumowaniu ogólnym. Film jest arcydziełem. Nie chce mi sie uzasadniać swojego zdania bo wszystko co wg mnie jest genialne w tym filmie zostało nagrodzone Oscarami, pochwalone przez krytyków i większość widzów oglądających ten film.
Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Szajba

"To, że nie wywarł na tobie wrażenia nie znaczy, że wywłoa tylko na tych, którzy ćpają. I nie chrzań mi, że chodziło Ci o spaliny z trabanta, bo nikt by sie tego nie domyślił.
Mylisz się w podsumowaniu ogólnym. Film jest arcydziełem. Nie chce mi sie uzasadniać swojego zdania bo wszystko co wg mnie jest genialne w tym filmie zostało nagrodzone Oscarami, pochwalone przez krytyków i większość widzów oglądających ten film.
Pozdrawiam."

Jakie spaliny z trabanta... Co za ludzie, o co Tobie w ogóle chodzi, człowieku. To co napisałem o "ćpaniu", to czysta metafora, chodziło o to, że człowiek bardziej wtedy by się wczuł i ten film ma właśnie taki charakter, w moim odczuciu. Ale nie będę dyskutował z kimś, kto być może jest ograniczony, nie czyta ze zrozumieniem i pisze bzdury, podsuwając prowokację, by później rzucać się z mięsem.
Sam nie chrzań, kolego. Ja już swoje napisałem. To tyle w tym temacie, a skoro nie chce Ci się uzasadniać swojego zdania, to nie pisz zdania cudzego, kopiując ogólnoświatową opinię.

Pozdr...

ocenił(a) film na 10
70R

Bardzo na marginesie - po co kopiujesz całą wypowiedź na nią odpowiadając?

Większość Twoich postów jest mało czytelna przez schemat: cytat - riposta.

ocenił(a) film na 4
sten44

Aby ułatwić czytelność, drogi stenie. Widzisz cudzysłów i od razu wiesz, że wypowiedź należy do kogoś innego, więc gdzie tu trudność z odczytaniem?

Jest to na pewno o wiele bardziej czytelne niż pisanie ciurkiem tasiemców bez akapitów, bez przecinków i kropek.

ocenił(a) film na 4
70R

Zerknij na tekst znajdujący się poniżej... ;)

ocenił(a) film na 10
70R

Nie mówię, że nie, ale nie musisz cytować całego komentarza, bo i tak wiadomo, że na niego odpowiadasz.

ocenił(a) film na 4
sten44

Spoko, to już widocznie ukształtowany tymczasowo nawyk, spowodowany natłokiem otrzymywanych zewsząd informacji od ludzi z tego tematu. ;)
By się nie pogubić w tym wszystkim, wolę zacytować...

Pzdr.

ocenił(a) film na 10
70R

Wiem, że to metafora. Nie mam zamiaru rzucać się z mięsem... bo nie widze w tym sensu. Problem polega na tym, że twoja metafora doskonale pokazuje jakie masz podejście do sprawy.
Nie będe pisać kontrargumentów na twoje argumenty, które mówią, że film jest słaby, bo po pierwsze, niezależnie od tego co bym napisał to i tak byś zdania nie zmienił. Dlatego, że wtedy wyszedłbyś na tego naćpanego, a po drugie nie ma sensu bronić Foster(bo ponoć zagrała kiepsko), dlatego, że fakty mówia same za siebie iż zagrała conajmniej dobrze. Fakty tyu: Oscar, pochwały krytyków no i co najważniejsze pochwały od prawie każdego widza co film oglądał. Osobiście uważam, ze zagrała role znakomicie.
A porównanie tego filmu z Podziemnym krągiem nie ma w moich oczach zupełnie sensu bo Fight Club to film(genialny) ale jak sie go ogląda za drugim razem traci swoją magie, w przeciwieństwie do Mo(Oczywiście zaprzeczysz bo ty w Mo nie dostrzegasz wielu plusów ale co zrobić...) Podobnie jak 6 zmysł, Inni, Sekretne okno etc... natomiast do Mo można wracać ciągle.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
70R

Ale czego Ty oczekujesz dokumentu? W Twoich słowach jest trochę racji, ale pod względem psychologicznym źle oceniasz ten film. Nie zapominaj, że to jest jedna z części całego cyklu. Ponadto aby przedstawić wszystkie przeżycia z dzieciństwa związane z tymi postaci, to długość tego dzieła dość znacznie by się wydłużyła. Dzieciństwo agentki Starling, sam pomyśl. Mała 10-letnia dziewczynka, miesiąc spędzony w szpitalu, przy umierającym ojcu, pogrzeb (zaznaczona ważność i znacznie jakie wywarło to wydarzenie w psychice młodej Claris, scena z domu pogrzebowego) nowe miejsce, nieznani ludzie, umysł, który jest już na tyle rozwinięty i doświadczony przeżytymi niemalże przed chwilą wydarzeniami. Rozpaczliwy ryk owiec, dziecko ponownie zaznaczam 10 lat z pełną świadomością zdaje sobie sprawę z tego co się z nimi dzieje...Chce uratować chociaż jedną. Czy to nie jest ogromny portret psychologiczny? A teraz agenci FBI. Agenci są szkoleni, ale co innego zajęcia w akademii, a co innego pierwsze starcie z brutalną rzeczywistością. Jakbyś nie zauważył to była jej pierwsza taka akcja, pierwsze zagrożenie życia. Poza tym jak schodziła do tej piwnicy to nie zauważyłem, żeby rzucała się na potencjalną linię ognia, tylko sprawdzała teren tak jak ją uczono. A psychopatyczny transwestyta, sam pomyśl dlaczego wyciąga tą rękę? Po co zabijał wcześniejsze kobiety? Co mówił sam Lecter, jaki jest jego cel? Podziwiać. Inną sprawą jest to, że nie zdążył wypalić przed nią, ale zauważmy, że to nie jest dokument. Co do policjantów, którzy pilnowali Lectera. Tam nie było żadnego agenta FBI. Przynajmniej ja takowego nie widziałem, Claris i jej szef wystarczająco wkurzyli panią senator, żeby ta teraz wpuszczała tam agentów. Więc nie byli to profesjonaliści. Jeszcze tylko scena z podawaniem posiłku. Gdyby nie ta część z długopisu, to Lecter by się z tamtąd nigdy nie wydostał. Może paść pytanie, dlaczego nie było kamer... Myśle, że dlatego, że nie było to więzienie, ani żaden zakład specjalny. Dlaczego go do takowego nie przewieźli, może dlatego, że taki transfer wymaga mnóstwa papierkowej roboty, przystosowania bla bla... Tego nie jestem w stanie do końca pojąć. Dlaczego dwóch strażników, a cały oddział na dole, także nie wiem, ale podkreślam, że nie to jest najważniejsze w tym filmie. Ważny jest Lecter, jego zabawa psychiką ludzką, wnikanie w głąb tej psychiki, to ona przedstawia nam profile agentki i Bill'a... I na tym powinieneś się skupić. Mam nadzieję, że chociaż trochę moich argumentów do Ciebie trafia.

PS. Co do autora całej dyskusji, to porównanie jest nie na miejscu, po drugie nie widzę argumentów.

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 4
bmw_maniac

Napiszę tylko tak:
ja to wszystko rozumiem.
Polecam opanowanie "wystrzału" emocjonalnego pod wpływem pobieżnego przeczytania wypowiedzi, by zaraz po tym pisać nie na temat i robić z siebie i z innych głupców...

Oszczędzając klawiaturę, odniosę się do Twego stwierdzenia, odpowiadając od razu: dlaczego w takim razie, skoro Lecter był uznany za tak groźnego, pozwolono pilnować go jakimś "durniom"-nieudacznikom (jak to skromnie i oględnie określiłeś - nie byli to profesjonaliści). Ale już o tym napisałem. Scena naiwna, jak większość.

"Jeszcze tylko scena z podawaniem posiłku. Gdyby nie ta część z długopisu, to Lecter by się z tamtąd nigdy nie wydostał. Może paść pytanie, dlaczego nie było kamer... Myśle, że dlatego, że nie było to więzienie, ani żaden zakład specjalny. Dlaczego go do takowego nie przewieźli, może dlatego, że taki transfer wymaga mnóstwa papierkowej roboty, przystosowania bla bla... Tego nie jestem w stanie do końca pojąć. Dlaczego dwóch strażników, a cały oddział na dole, także nie wiem, ale podkreślam, że nie to jest najważniejsze w tym filmie."

Właśnie to było pójście na łatwiznę... Kto by narażał życie dwóch niedoświadczonych funkcjonariuszy, którzy spokojnie, jak dla kotka w klatce przynieśli jedzonko. To było wręcz debilne w tym filmie...
Nie będę rozwijał komentarza do tego co napisałeś odnośnie strażników, przenoszenia Lectera w bardziej strzeżone miejsce, ponieważ byłoby to pozbawione sensu, a i tak widzę, że to co napisałem dało ludziom do myślenia, wnioskując po braku z Twej strony konkretnych argumentów na obronę m.in takiej właśnie sceny filmowej.;)

"Ważny jest Lecter, jego zabawa psychiką ludzką, wnikanie w głąb tej psychiki, to ona przedstawia nam profile agentki i Bill'a... I na tym powinieneś się skupić. Mam nadzieję, że chociaż trochę moich argumentów do Ciebie trafia."
Ta cała zabawa psychiką jest śmieszna... Proszę nie mylić z oceną wyśmienitej gry aktorskiej Hopkinsa - aktualnie odnoszę się jedynie do karykaturalnej postaci filmowej Lectera. Ten Lecter się zachowuje prawie jak Wojewódzki - "bawi się" psychiką ludzką ludzi, którzy dają się wciągnąć w jego psychologiczne zagrywki.

P.S. Jakich kamer. :>

Pozdrawiam serdecznie...

ocenił(a) film na 10
70R

Strażnicy ci mówili coś w sensie "znasz reguły". W każdym razie to było rutynowe działanie. Zakuwa się gościa po czym podaje się mu żarcie.

Jakkolwiek, co już pisałem we wcześniejszym poście, Lecter stał się kultową postacią właśnie dzięki temu, że jest ponadprzeciętnie inteligentny i wyrachowany, genialny i perfekcyjny. Wykorzystał pierwszą jaka mu się trafiła okazję.

Czy scenarzysta mógł to lepiej wymyślić, "nie idąc na łatwiznę", być może. Oczywiście nie koniecznie - przecież to scenariusz adaptowany, ci co czytali niech się wypowiedzą, sam jestem ciekaw.

ocenił(a) film na 8
sten44

Jest jeszcze kwestia niesamowitego spojrzenia Hopkinsa. Niezwykle hipnotyzujące.
Ja czytałem ksiązkę dwa razy ale dosyc dawno. Jednak jesli dobrze pamiętam ucieczka Lectera wyglądała właśnie w ten sposób.

ocenił(a) film na 10
70R

bzdura. morderca nie był transseksualistą. ktoś tu niedokładnie oglądał film.

ocenił(a) film na 4
michi468

transseksualizm ?rozbieżność między psychicznym poczuciem płci a biologiczną budową ciała, połączona z silnym pragnieniem zmiany płci?

Chyba Ty nie oglądałeś dokładnie filmu. :)
Zauważyłeś męski narząd rozrodczy na tle muskularnej męskiej klatki piersiowej u psychopaty, gdy paradował bez ubrania?
http://img266.imageshack.us/img266/4758/thesilenceofthelambsdvdmo7.jpg na dowód... No, chyba że schował sobie w udach...

Pzdr.

ocenił(a) film na 9
70R

Ale o co chodzi? Przecież to oczywiste, że tej scenie schował sobie siuśka między udami :)
A co do bycia transseksualistą, to niby nim był, ale Lecter z kolei twierdził, że on tylko 'pragnie być transseksualistą, bo siebie nie akceptuje'.

ocenił(a) film na 4
simonus

A kto powiedział, że schował sobie "siuśka"? Na potrzeby filmu może sobie schował lub nawet mu usunęli komputerowo.
Ale czy w filmie, "chcąc być transseksualistą" schował tak skrzętnie, wraz z klejnotami, by nie było mu widać - tego do końca nie wiadomo. ;) W każdym razie nieważne.

Pozdrawiam...

ocenił(a) film na 8
70R

I jeszcze trzeba uważnie oglądać filmy. W scenie w której nasz psycholek parodiuje nago wyraźnie widać, że zanim okazał swoje podbrzusze pochylił się do przodu i coś majstrował przy "siusiaku". To oczywiste, że sobie go schował.

ocenił(a) film na 10
_Pablos_

:)

Najlepszy fragment dyskusji. Jakbym miał film to z ciekawością bym sprawdził, bo nie wiem jak faktycznie było.

:)

ocenił(a) film na 9
70R

1. (jak już ktoś zaznaczył) chwilę przed tą sceną majstrował sobie 'na dole'
2. jak by nie miał siuśka to by nie szedł dziwnym krokiem ze złączonymi nogami
3. w filmie jest mowa, że nie dopuszczono go do operacji zmiany płci...sam sobie chyba go nie uciął...

przepraszam, że tak łopatologicznie, ale jak widać niektórzy nie umieją kojarzyć faktów ;)

ocenił(a) film na 10
70R

przeczytaj książkę i zobacz jeszcze raz film. to że facet przebiera się za kobietę nie czyni z niego od razu transa.

ocenił(a) film na 8
70R

70R niestety większość twoich wywodów to łagodnie mówiąc jakieś bzdety. Zabrakło by marychy na ziemi, żeby wszyscy miłośnicy "Milczenia owiec" mogli osiągnąć "nirvanę", więc w te "bajki" wierzy na prawdę dużo ludzi o ile w ogóle mozna mówić o tym filmie "bajka". Na początek te sceny, które twoim zdaniem są nonsensowne i psują całe widowisko.

"Choćby scena, gdy Fosterowa wchodzi do kompletnie ciemnego pomieszczenia, w którym absolutnie nic nie widzi (bardzo mądre posunięcie jak na agentkę FBI)."

Clarice nie wchodzi do kompletnie zaciemnionego pomieszczenia, przecież wszędzie paliły się żarówki. Weszła do pomieszczenia gdzie poza żarówką nie było innego źródła światła. Psychopata po prostu zgasił światło.
Jak słusznie zauważyłeś transeksualista był pojebem, był "fucked up", więc co w tym dziwnego, że dawał agentce czas i jeszcze się jej przyglądał? Ten twój argument na nonsensowną scenę jest dopiero nonsensowny. Stwierdziłeś, że co to za kiepska agentka, no jak widzielismy ta agentka gdy usłyszała zaciągany cyngiel na broni zareagowała natychmiastowo i rozwaliła "pojeba"

"Film jest usilnie wykreowany na "thriller psychologiczny", do którego mu daleko, ponieważ jak już ktoś dobrze zauważył - thriller powinien zaskakiwać i trzymać w napięciu."

Thriler powinien trzymać w napięciu a i owszem ale to jest trhiller psychologiczny, takie zazwyczaj mniej trzymają w napięciu. Z twojej wypowiedzi wynika, że to nie jest thriller psychologiczny bo nie ma napięcia i powinien zaskakiwać. Bez sensu.
Te masy naiwnych "motywików" o których raczyłeś wspomnieć miały miejsce w wydarzeniach przedstawionych w książce, którą czytałem dwa razy. Za pierwszym razem przeczytałem ją za jednym posiedzeniem. Nie pytam już nawet o to co w nich jest takiego naiwnego. To nie jest film akcji, w którym ma być kilka zwrotów akcji, kilka nowych niewiarygodnych faktów. To jest film psychologiczny, w którym liczą się przede wszystkim dialogi, gra aktorska i portrety psychologiczne bohaterów, które jak na standardową długość filmu (2 godz) są świetnie przedstawione. W książce są oczywiście o wiele bardziej rozbudowane ale to normalne w ekranizacjach powieści. Jedną z nielicznych wad filmu jest to, że mógłby być dłuższy. Można by bardziej zagłębić się w umysł Lectera, przedstawić widzowi bliżej Crawforda. Ta postać w książce była bardzo ważna i przejmująca. Wracając do tematu, jak możesz twierdzić, że to kiepska ekranizacja jak nie czytałeś książki? To jest świetna ekranizacja godna jeszcze świetniejszej powieści, zapewniam Cię.

"To samo dotyczy tych wszystkich niezdarnych agentów FBI, którzy nie mogą poradzić sobie z jednym człowiekiem - nienaturalnie inteligentnym i przebiegłym, jak jakiś kosmita z IQ 300 i zdolnościami paranormalnymi, który manipuluje..." bla bla bla.
Chłopie, wyciągasz jakieś z dupy wzięte argumenty. Nie mogli poradzić sobie z jednym człowiekiem, no bo ten jeden człowiek już dawno opuścił budynek karetką. Jak zobaczyli krew na dachu co niby mieli zrobić? Pewnie mieli pomyśleć "to na pewno nie jest Lecter! Na bank odciął twarz jednemu ze strazników i uciekł karetką!! Człowieku przyczep się czegoś poważniejszego.

Porównanie "Milczenia owiec" do Fight Clubu to kolejna próba wylansowania na forum jednego ze swoich ulubionych filmów. W dodatku to porównanie jest całkowicie nietrafne, bo mówimy o filmach, które totalnie różnią się od siebie. Co ma piernik do wiatraka? To całkiem inna parafia. Jak chcesz pochwalić się, że lubisz Fight Club to wejdź sobie na forum Fight Clubu i się chwal.

Napisałeś, że postać Hannibala jest komiczna, no i co z tego. Taka postać, taka była w książce Harrisa to i taka jest w filmie. Lecter był kanibalem, lubił "kosztować" swoje ofiary. Nie wiem co ten twój komizm ma do oceny jakości filmu...

"Milczenie owiec" to doskonała ekranizacja. Trzyma nawet klimat z książki. Jest trochę za krótka aby w pełni przedstawić psychikę wszytkich bohaterów. Mimo wszystko twóry filmu spisali się na medal. W pełni zasłużone oskary. Relacja między Clarice Stirling a Lecterem jest fascynująca, a jeszcze bardziej w książce.
Jak się ogląda film, to wypadało by jeszcze rozumieć co się ogląda. Wypada rozumieć, że oglądany film to nie jest thriller, w którym krew bedzie się lała strumieniami, choć tej krwi w filmie nie brakuje. Nie będzie zwrotów akcji ani więcej zaskakujących momentów. Jak się oglada film obiektywnie to nie ocenia się go pod swoje "widzi mi się". Film nie był do końca taki jak sobie tego życzyłeś? Trudno. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to świetne kino a jak nie oglądałeś książki to tym bardziej nie ma o czym gadać. Twoje argumenty mające przemawiać za tym, że jest to "pseudo-niesztampowe" (co kolwiek to znaczy) dzieło, są conajmniej niedorzeczne.


ocenił(a) film na 4
_Pablos_

"Stwierdziłeś, że co to za kiepska agentka, no jak widzielismy ta agentka gdy usłyszała zaciągany cyngiel na broni zareagowała natychmiastowo i rozwaliła "pojeba" ".

W którym miejscu to stwierdziłem? Nie przypominam sobie, bym coś takiego stwierdził, jedynie to jej samotne chodzenie i "sapanie" po ciemnym pomieszczeniu jest bezsensu... W porządku, weszła, nastała ciemność... A co zrobiłbyś w takim momencie, kręcił się w kółko po omacku, kompletnie nic nie widząc, sapiąc jak knur? Przynajmniej mogłaby uciszyć się, by wsłuchać w odgłosy otoczenia, a nie swojego wzmożonego oddechu.

A Twoje próby podważenia mojej racji są wynikiem po części Twej ignorancji. Pozwolę Cię zacytować: "bla bla bla.
Chłopie, wyciągasz jakieś z dupy wzięte argumenty. Nie mogli poradzić sobie z jednym człowiekiem, no bo ten jeden człowiek już dawno opuścił budynek karetką. Jak zobaczyli krew na dachu co niby mieli zrobić? Pewnie mieli pomyśleć "to na pewno nie jest Lecter! Na bank odciął twarz jednemu ze strazników i uciekł karetką!! Człowieku przyczep się czegoś poważniejszego."

Jakbyś zauważył, chodzi o całokształt sceny; z tak właśnie naiwnego motywu, gdy dwóch nieprofesjonalnych strażników odwiedza klatkę Lectera, wywodzi się reszta akcji. Sam czepiasz się bezsensownie nie tego co trzeba, usilnie broniąc, że ludzie pilnujący przemożnie groźnego, niemal nieprzewidywalnego Lectera mieli prawo do popełnienia tak kategorycznego błędu.

"Porównanie "Milczenia owiec" do Fight Clubu to kolejna próba wylansowania na forum jednego ze swoich ulubionych filmów. W dodatku to porównanie jest całkowicie nietrafne, bo mówimy o filmach, które totalnie różnią się od siebie. Co ma piernik do wiatraka? To całkiem inna parafia. Jak chcesz pochwalić się, że lubisz Fight Club to wejdź sobie na forum Fight Clubu i się chwal. "

Kolejny idiotyczny przejaw Twej arogancji, którego dłużej nie będę komentował. A już na początku żywiłem nadzieję, że mam do czynienia z kimś godnym do polemizowania...

"Napisałeś, że postać Hannibala jest komiczna, no i co z tego. Taka postać, taka była w książce Harrisa to i taka jest w filmie. Lecter był kanibalem, lubił "kosztować" swoje ofiary. Nie wiem co ten twój komizm ma do oceny jakości filmu... "

Jakkolwiek by nie było, ja mam swoją rację, Ty masz swoją, gdybyś nie wyrywał z kontekstu i nie rzucał moimi cytatami, przeinaczając moje wypowiedzi, tylko dlatego że skończyły Ci się argumenty, nie musiałbym ponownie pisać, że film nie podobał mi się, jak większości osób.

"Jak się ogląda film, to wypadało by jeszcze rozumieć co się ogląda. Wypada rozumieć, że oglądany film to nie jest thriller, w którym krew bedzie się lała strumieniami, choć tej krwi w filmie nie brakuje. Nie będzie zwrotów akcji ani więcej zaskakujących momentów."

Nie wiem do kogo kierujesz tę wypowiedź, ale na pewno nie do mnie. Takie rzeczy możesz pisać znawcom Spidermana i Transportera.

"Jak się oglada film obiektywnie to nie ocenia się go pod swoje "widzi mi się". Film nie był do końca taki jak sobie tego życzyłeś?"

Niczego szczerze mówiąc nie oczekiwałem od tego filmu, oglądałem go w pełni obiektywnie. Wystarczająco przedstawiłem faktów, które świadczą o tym, że film mi się nie spodobał. To tyle.

"Nie zmienia to jednak faktu, że jest to świetne kino a jak nie oglądałeś książki to tym bardziej nie ma o czym gadać. Twoje argumenty mające przemawiać za tym, że jest to "pseudo-niesztampowe" (co kolwiek to znaczy) dzieło, są conajmniej niedorzeczne."

Książkę gdzieś tam może oglądałem, jednak jej nie przeczytałem. A jeśli nie wiesz co kryje się pod dwuczłonowym słowem "pseudo-niesztampowe", to polecam zajrzeć do słownika i poszukać drugiego słowa, bo pierwsze na pewno rozumiesz, po drugie nie pisać, że jest to niedorzeczne, skoro nie wiesz co oznacza to słowo. ;)
Uczysz kogoś, by pisał niedorzecznie, a sam tak piszesz.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
70R

P.S. Skombinuję sobie książkę kiedyś i przeczytam.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
70R

Errata:
Uczysz kogoś, by nie pisał niedorzecznie, a sam tak piszesz.

ocenił(a) film na 4
70R

"70R niestety większość twoich wywodów to łagodnie mówiąc jakieś bzdety. Zabrakło by marychy na ziemi, żeby wszyscy miłośnicy "Milczenia owiec" mogli osiągnąć "nirvanę"..."

To napisz szczerze w jakim stanie oglądałeś ten film, czy za każdym razem na trzeźwo?

Bzdetem jest właśnie to, co wyżej oznajmiłeś. :) Czy wiesz ile "marychy" jest na ziemi, żeby stwierdzić, by mogło jej zabraknąć dla wszystkich?
Czujesz jej niedosyt? ;)

P.S. Nie muszę osiągać nirwany, by coś wywarło na mnie wrażenie. Poza tym jak śmiesz w ogóle nawiązywać do pojęcia nirwany, skoro nawet nie wiesz o czym piszesz, jednocześnie pisząc głupoty.

Pzdr...

ocenił(a) film na 10
70R

Niestety po kilku godzinach dyskusji trzeba przyznać rację co do tych 'bzdetów'. Sam piszesz że film jest płytki i skierowany dla "najaranych" trawą naiwnych ludzi, którzy wierzą w takie bajki, a potem zarzucasz brak poważnych argumentów. Przy tym i tak nie ma szans byś z którymś się zgodził, twoje komentarze polegają na 'nie zgadzaniu się', jakby tylko to co Ty piszesz było trafne, choćby było jak post powyżej.

ocenił(a) film na 4
sten44

Ponieważ sformułowałem między innymi przez to w/w stwierdzenie swoje wrażenie. A propos ludzi najaranych trawą, kwestia leży w mojej ocenie autorów produkcji, dlatego że gdy oglądałem to "dzieło", czułem nieodpartą pokusę prześmiewczą, którą istotnie wywołał ów film. To tak jakby reżyser kpił sobie ze mnie...
Abstrahując już od tego, do czego tak wielu użytkowników przylgnęło (czyżby same ćpuny? ;) żart), wyłożyłem bez liku innych argumentów, na pewno bardziej sensownych, pewnych, aniżeli serwowanie wylicytowanymi z rękawa argumentami, typu: "bredzisz, piszesz bzdety, chrzanisz".

Rozumiem, że wielu wielbicieli Milczenia może nie chcieć rozumieć tego, co starałem się zobrazować (nie łatwo jest przedstawić własne odczucia, psychikę, wewnętrzne wrażenia, by jeszcze każda postronna osoba to zrozumiała).

Ja swojego zdania nie zmienię, lecz skuszę się za pewne, by przeczytać kiedyś książkę (będzie to chyba pierwszy raz, gdy przeczytam książkę w drugiej kolejności, po obejrzeniu ekranizacji).

Pzdr i życzę dobrej nocy...

ocenił(a) film na 10
70R

Jasne, że podałeś dużo swoich argumentów, z większością których się nie zgadzam, ale równie dużo piszesz rzeczonych bzdetów. Niepotrzebnie obrażasz innych wychwalając swoją inteligencję(np. "Każdy tu pisze swoje, dlatego nie będę już "walczył z wiatrakami"; "Jedynie mogę czekać na kogoś konsekwentnie umiejącego wysuwać wnioski i czytającego ze zrozumieniem.").

Twoje argumenty są mało przekonujące.
Gra Jodie była genialna, choćby w wyśmiewanej przez Ciebie scenie w domu Billa, gdzie widać przerażenie, napięcie, zdenerwowanie. Nie rozumiem jak miała zadzwonić, przecież nie z komóry, to co miała spieprzać do sąsiada?

Porównania do "Fight Club" i "Ojca Chrzestnego" też nie są przekonujące.
Nie jest to film usilnie wykreowany na thriller psychologiczny. To klasyczny wręcz przykład właśnie takiego gatunku. Nie słusznie twierdzisz, że "Fight Club" jest 'bardziej' psychologiczny. Przecież nie zgłębia on jakoś nadzwyczajnie osobowości głównego bohatera, ale jest bardzo abstrakcyjny i przenośny. Jednak to nie forum tego filmu.
Gdyby "psychologiczne rozterki" były "rozwinięte w pełni" film musiałby być dłuższy, zbyt długi. Poza tym przecież to byłoby nudne.

Nie można też uznać, że żaden to thriller bo 'nie trzyma w napięciu' i 'nie zaskakuje'. Dwie godziny zleciały mi bardzo szybko, fabuła jest wciągająca i ciekawa. Nie ma jakichś nudnych, dłużących się fragmentów. Może Ciebie nie utrzymywać w napięciu, ale to subiektywna Twoja ocena, są inne.

"jednak czy ten film bierze pod uwagę chorobę psychiczną, rozwija motywy traumy?" Nie. A po co? Zresztą portret psychologiczny Clarice jest bardzo dobry, a na niej skupia się film. Dialogi Clarice z Lecterem też są świetne.

To chyba twój główny argument. Postać Lectera jest 'komiczna'. Lecter stał się kultową postacią właśnie dzięki temu, że jest ponadprzeciętnie inteligentny i wyrachowany, genialny i perfekcyjny. Wykorzystał pierwszą jaka mu się trafiła okazję. Maski i pasy, zwiększają napięcie. Mi nie przeszkadzały.
Czy scenarzysta mógł to lepiej wymyślić z ucieczką Lectera, "nie idąc na łatwiznę", być może. Ale to adaptacja, więc zostało tak.

Weź pod uwagę, że "Milczenie..." ma już 16 lat. Mimo to świetnie przetrwało próbę czasu, a w roku premiery było obrazem bez precedensu.

Skoro Ci się nie podobało, to ta 'czwórka' mnie nie powinna dziwić, przecież to Twoja ocena. Dla mnie kultowy film.

Jak możesz zauważyć prawie wszystko to już napisałem wcześniej, jednak nie uznałeś tego za godne dyskusji, bo pewnie nie czytałem ze zrozumieniem.

Sorry ponownie za wybiórcze cytaty.

ocenił(a) film na 4
sten44

Owszem, powtarzasz się, a przeczytałem wszystko co napisałeś. Nikogo nie mam zamiaru obrażać; jeśli czujesz się urażony, Twój ból, lecz z tego co poniżej wkleiłem przez Ciebie stwierdzonego wynika rozbieżność:

"Jasne, że podałeś dużo swoich argumentów, z większością których się nie zgadzam, ale równie dużo piszesz rzeczonych bzdetów."

chwilę potem stwierdzasz:
"Może Ciebie nie utrzymywać w napięciu, ale to subiektywna Twoja ocena, są inne."

Więc oszczędź sobie arogancji, twierdząc że piszę "bzdety". Poza tym, to mi cały czas ludzie starają się udowodnić jedynie, że piszę bzdety, bzdury, androny. Nie chce mi się ponownie komentować, że rozmowa z ludźmi, którzy twierdzą, iż film jest genialny, cudowny, rewelacyjny jest właśnie walką z wiatrakami, a jeśli uważasz to za zwrot obraźliwy, zdobądź wiedzę na temat znaczenia "walki z wiatrakami" i sam nie pisz takich bzdur.

Otóż to, Tobie film się podobał, więc jeśli chcesz by Twoje zdanie było szanowane, szanuj także zdanie innych. Mój pierwszy komentarz odnośnie filmu był nieco przesadzony, ale gdyby nie to, nie powstałaby ta dyskusja, a w dyskusji chodzi o to, by eliminować poszczególne elementy i dawać kolejne argumenty, a nie trzymać się jedynie tego, co zostało stwierdzone na początku, resztę jakby ignorując.
Ja ten film postrzegam inaczej, nie przemówił do mnie, i nie chodzi tu o brak zrozumienia czy niezauważenie tych wszystkich "na siłę" (według mnie) wprowadzonych detali, tj. przemożna inteligencja głównego bohatera, nienaturalność i śmieszność jego wymowności, wnikliwości w ludzką psychikę - motywy wręcz absurdalne, gdy Lecter wyczuwa zapach perfumów, itp. Dlatego też odniosłem się do "ćpania", ponieważ stan w jakim jest Lecter przypomina stan "haju" (wiem o czym piszę, sam nie raz w tym stanie dochodziłem do wielu odkryć, przejawów geniuszu, zawiłych skonsternowanych filozoficznych przemyśleń, rozważań). Dlatego też uważam, że geniusz Lectera jest nieco przesadzony, o to chodzi. Zachowuje się on jak by był nafaszerowany dragami. To tyle.

Dziękuję, że zrozumiałeś moją ocenę.

Pzdr.

ocenił(a) film na 4
70R

Nie chodzi tu jednak o sprawy narkozy, jest to wyłącznie moje chyba najbardziej trafne porównanie postaci Lectera do stanu psychicznego jaki prezentuje. A większość ludzi tutaj pisze, jakby zupełnie nie miała nigdy wcześniej styczności i doświadczenia związanego ze stanem "haju".

Nieważne, nie będę wywoływał kolejnych awersji i oburzenia dotyczącego moich komentarzy.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

ocenił(a) film na 10
70R

"z tego co poniżej wkleiłem przez Ciebie stwierdzonego wynika rozbieżność:

"Jasne, że podałeś dużo swoich argumentów, z większością których się nie zgadzam, ale równie dużo piszesz rzeczonych bzdetów."

chwilę potem stwierdzasz:
"Może Ciebie nie utrzymywać w napięciu, ale to subiektywna Twoja ocena, są inne.""

Przykro mi, ale nie rozumiem ratio tego fragmentu.

Wogóle ta odpowiedź jest dla mnie nie zrozumiała. Ja zawsze szanuję zdanie innych, co próbowałem właśnie wyrazić. W cytatach próbowałem pokazać Twoją generalizację ("KAŻDY tu pisze swoje..." więc oba cytaty były skierowane też do mnie, choć starałem się czytać uważnie. Oczywiście masz prawo zarzucać mi znów bzdury i arogancję skoro tak to odbierasz, ale to trochę bez sensu.
Ja po prostu odniosłem się do tych Twoich argumentów, z którymi się nie zgadzam, a że prawie z wszystkimi się nie zgadzam to tak wyszło. Może też przeoczyłem jakiś ważki który by mnie mógł przekonać do twojej opinii? Jeśli tak to nie celowo, będzie miło jeśli go wskażesz.

"Lecter wyczuwa zapach perfumów[...]stan w jakim jest Lecter przypomina stan "haju""
mówiąc bez żadnej ironii, to ciekawe porównanie :)
Mnie jednak podoba się taka postać Lectera, zwłaszcza jego dialogi np. z senator.

Z serdecznym pozdrowieniem.

ocenił(a) film na 4
sten44

Spoko, "każdy tu pisze swoje" odnosi się również do moich wypowiedzi, nie jestem pępkiem świata, który uważa że ma monopol na jedyne słuszne zdanie.

""Lecter wyczuwa zapach perfumów[...]stan w jakim jest Lecter przypomina stan "haju""
mówiąc bez żadnej ironii, to ciekawe porównanie :) " - zbliżamy się powoli właśnie do clou, choć to być może jeszcze dość daleka droga.

Pozdrawiam również.