he he he. Niby taki dobry film. I co? Kiedy przychodzi do Hannibala dyrektor wiezienia, zeby zabrac go na spotkanie z senator, kładzie dlugopis na lózku. Hannibal caly czas jest w kaftanie bezpieczenstwa. Jak bierze dlugopis? Silą woli sprawia ze dlugopis wtacza mu sie sam do rekawa? he he he.
Jeez... Przeczytaj książkę. Albo forum. Bo było przerabiane przynajmniej kilka razy. Hannibal musiał zostać rozwiązany i zostawiony w swojej celi na jakiś czas, podczas, gdy przygotowywali wszystko do podróży... Wtedy właśnie użył swojej fizycznej siły by rozkręcić długopis, wyciągnąć jakiś drucik i włożyć go w dziurę w dziąśle, w rękaw czy w dupę...
Uważam, że nawet jeśli tak było, taki ważny fakt musiałby zostać pokazany, a tak to jest dla mnie zwykle przeoczenie he he he. I prosze mi tu nie wulgaryzować postaci Hanibala, który jest zbyt kulturalny, zeby cokolwiek wkładac sobie w dupe, chocby mial siedziec w celi do konca zycia.
Ja jednak wolę myśleć o tym tak, że reżyser choć trochę wierzy w inteligencję widzów. Chociaż na tyle, żeby tak oczywistych rzeczy nie musieć podkładać mu pod nos jak typowemu amerykańskiemu zjadaczowi popcornu... Gdyby było to niedopatrzenie, kamera nie pokazałaby przedłużonego ujęcia długopisu leżącego na jego łóżku... Byłoby to zbyt głupie...
Ehh... Proszę, oto przedstawiam fragment książki, który mówi o tym, skąd Lecter miał tocoś. W filmie jest przekłamanie (względem książki) - w książce długopis zostawił psychiatra, w filmie Chilton. W książce Lecter miał dużo czasu, w filmie niewiele. Ale i tak nie uważam tego za żadne niedociągnięcie, bo byłoby to zbyt proste, jeśli nie prostackie wyjaśnienie.
"W ciągu długich lat spędzonych w odosobnieniu, obdarzony nieskończoną ciekawością doktor poznał niejedną więzienną tajemnicę. Od dnia, kiedy okaleczył pielęgniarkę w szpitalu w Baltimore, tylko dwukrotnie naruszone zostały zastosowane wobec niego ścisłe rygory bezpieczeństwa. Oba przypadki miały miejsce, kiedy dyżuru nie pełnił Barney. Za pierwszym razem odwiedzający go psychiatra pożyczył mu długopis i zapomniał go odebrać. Zanim jeszcze facet wyszedł z bloku pod specjalnym nadzorem, doktor Lecter złamał plastikową obudowę długopisu, wrzucił ją do klozetu i spuścił wodę. Metalowy wkład wsadził w zawinięty szew na skraju materaca.
Jedyną ostrą krawędzią w jego szpitalnej celi było nacięcie na główce śruby mocującej koję do ściany. To wystarczyło. Po dwóch miesiącach pracy doktor Lecter wyżłobił w otwartej końcówce wkładu dwa równoległe, długie na siedem milimetrów nacięcia. Następnie przepiłował wkład na dwie części: zostawił sobie trzycentymetrową końcówkę, resztę wyrzucił do toalety. Barney nie zauważył na jego palcach powstałych od nocnego szlifowania zgrubień.
Sześć miesięcy później jeden z pielęgniarzy pozostawił gruby spinacz na dokumentach przysłanych Lecterowi przez jego adwokata. Trzycentymetrowy kawałek drutu ze spinacza znalazł się wewnątrz rurki, reszta wylądowała w toalecie. Mała tubka, krótka i gładka, dawała się łatwo ukryć w szwach ubrania, pomiędzy policzkiem a dziąsłem i w odbycie."
Niestety, Twój ulubieniec "kulturalny Lecter", mało, że trzymał tą rurkę w odbycie, to później trzymał ją również w ustach... :P
Pozdrawiam, hodak
Sugeruję uważniej oglądać. Chilton, korzystając z tego że akurat sprzątano celę doktora, w związku z czym Lecter był związany jak bela, przyszedł porozmawiać z Hannibalem. Porozmawiać i złożyć mu propozycję, a przy okazji wsypać Starling i jej fałszywe obietnice.
Podkreślam, to nie było tak że na lotnisku samolot grzał silnik i wszystko było gotowe do wywiezienia Lectera. Chilton przyszedł dopiero by zaproponowac Hannibalowi układ z Ruth Martin, w myśl którego Lecter miał wydać Buffalo Billa, a senator Martin miała załatwić doktorowi kwaterunek w nowym, miłym węzieniu z widokami i świeżym powietrzem. Lecter stwierdził jednak że powie wszystko tylko senator Martin osobiście i dlatego poleciał do Memphis.
A ztem trzeba było zadzwonić do pani senator, przygotować zakwaterowanie dla Lectera w Memphis, przygotować doktora do podróży, wypełnić trzy miliony papierów i załatwić zezwolenie na przeniesienie Hannibala... To trwało jednak dłużej niż godzinę. Parę dni, smiem twierdzić. Wi,ęc chyba jednak ktoś tego Lectera w międzyczasie rozwiazał...