Zgodzę się z tym, że Mildred zbyt łatwo przeszła do porządku dziennego nad tragedią, jaka ją spotkała, a mianowicie śmierci swojej młodszej córeczki, słodkiej Kay. Ja nie mam zastrzeżeń do Joan, może ta aura Oscara na mnie tak podziałała. W każdym razie ciekawy był punkt wyjścia oraz interakcje między bohaterkami. Rola życia młodziutkiej wówczas Ann Blyth, słusznie wyróżniona nominacją do Oscara, podobnie z Eve Arden, która stworzyła mocną, ale niestety niewiele znaczącą dla rozwoju akcji postać.