Piotrusia - przytul się proszę! (wysłałem ci zaproszenie ;)
Cosik mi się widzi, że mamy podobne zdanie o krytykantach...
To pewnie i o filmach też mamy podobne?
Odezwij się ;)

Kotlet, przejrzałam listę Twoich najwyżej ocenionych filmów i tak mi się wydaje, że mamy zbliżony gust filmowy :) a jeśli chodzi o krytyków, przeważnie kiedy źle oceniają film, gwarantuje to świetną zabawę w kinie, ale kilka razy musiałam się z nimi zgodzić, np. to nieszczęsne "Kogel Mogel" 3 i 4. Opowiedz o swoim doświadczeniu. Pozdrawiam!

No i miałem dobre przeczucie - nawet Filmweb ocenił nas na 72% "zgodności" ;)
A pewnie jest jeszcze lepiej, bo ja tu "oceniłem" może 40% tego co oglądałem ;)
Co do krytykantów - mam podobne odczucia - nawet nie bardzo czytam ich wypociny - bardziej polegam na opiniach zwykłych oglądaczy (co też oczywiście bywa mylące... ;)))
Nowe "kogle mogle" - oczywiście, że żenada (ale stare są świetne ;)
A moje oceny tych nowych kogli mogli to wynikają bardziej z tego, że śmiałem się bardziej z twórców niż efektów ich pracy... ;)
Jak obczaję Twoje najwyżej ocenione, to pewnie dodam moje oceny (jak coś widziałem), a już na 100% obejrzę to czego nie widziałem ;)
Dzięki, że się odezwałaś - pewnie się tu jeszcze spotkamy! ;)

Zaczynam się troszkę obawiać tej nowej znajomości...
Właśnie obejrzałem Niepamięć i Zakręconego i kurde zaczynam się teraz zastanawiać...
Jesteś jakąś czarownicą, czy coś? ;)
Bo to są stare filmy, ale ich nie znałem.
Chcesz jakieś... siedem życzeń i coś mam podpisać? ;)

Hehe, cieszę się, że Ci się podobały. Zaraz rzucę jeszcze okiem na Twoją listę i skoro mamy taką zgodność, coś sobie bez wahania i w ciemno wybiorę. Fajnie, poznać kogoś z podobnymi wrażeniami/ uczuciami/ odbiorem filmów? :D I oczywiście, te stare "Kogle Mogle" są rewelacyjne. Do zobaczenia zatem ;)

aha, aha, ja większość z Twojej listy filmów już widziałam i tak samo je oceniam, jest tam wiele cudownych, moich ulubionych filmów, jak "Mucha", "Forrest Gump", "Siedem", "Zielona mila", "Podziemny krąg", "Miś", ale nie oceniam ich, ponieważ odkąd założyłam to konto, to oceniam to, co na bieżąco obejrzałam, tworząc w ten sposób taki "dziennik filmowy", ewidencję obejrzanych filmów :) Gdybym je oceniła, mielibyśmy chyba zgodność 98% ;)

Wszystko bardzo fajnie...
Ale właśnie sobie obglądłem "Niebieskie oko"...
I już w zasadzie nie mam żadnych pytań.
No może tylko jedno:
W takiej chatce z piernika jak się mieszka w lesie, to ogrzewanie drogo teraz wychodzi?
Bo właśnie się zastanawiam, czy samemu budować, czy się do Ciebie wprowadzać? :)))

wychodzi całkiem niedrogo, bo ja w zasadzie nie dogrzewam, mikstury by się w kotłach pozaparzały, a i mazaje z czekolady na pierniku zaczęłyby spływać...

a jak te bachory inaczej zachęcić? Dobra, nie mam czasu, lecę zbierać zioła, owady i nietoperze.

No i namówiłaś!
Ależ bym sobie teraz rosołek z nietoperza wciągnął... ;)
Albo karaluchy z rusztu w sosie z mandragory!
A jakby coś, to trochę się znam na budowlance i ci podpowiem, że czekolady na fasadzie to nie robi się na maśle, tylko na takim specjalnym twardym tłuszczu cukierniczym!
To nie ma być zdrowe, ale ma się nie topić na Słońcu!.
A gówniaki i tak przylezą, bo się na budowlance nie znają ;)))

no taki doradca budowlany to by się tu przydał, bo kurza łapka zaczęła się coś przechylać. A co do strawy, to jestem fit czarownicą i u mnie mięsnego jadła nie znajdziesz. Nietoperki i robale zbieram, żeby latały dookoła, tworząc odpowiedni "visage", na obiad zaś zupa z korzonków i kotlet z boczniaka (gówniaki chwaliły!)

Kotlet z boczniaka?
Taki żylasty i malutki?
To kanie już nie rosną na łąkach?
Kotlet z kani to przynajmniej jakoś wygląda na talerzu...
Chyba będę się musiał stołować na mieście...
Ale to nic - nadal jestem zauroczony ;)
Tylko do tego pieca to nie wlezę za żadne skarby!
Nawet nie kombinuj, że coś tam się zepsuło, czy coś... ;)

kania to jak schabowy, co Ty sobie wyobrażasz, tylko w niedziele :D no i kurcze... chciałam Cię poprosić o naprawę pieca, ale skoroś taki podejrzliwy, będę zmuszona wynająć jakiego zduna, czy coś. Jak naprawi, poczęstuję go nalewką na komarach rocznik 2019. Więc sobie teraz żałuj!

Taaa...
Już ja cię znam! :)
Najpierw zdun naprawi piec, potem się napije nalewki na komarach i cały spuchnie i będzie go swędziało od środka (ja tam wiem dużo o komarach, więc i wiem jak to działa!)
A potem będzie pukał w gorące drzwiczki pieca od środka - nie ze mną takie numery!
A schabowy w niedzielę nie może się obyć bez rosołku z nietoperza!
Bo z czego zrobisz.... pomidorową w poniedziałek??? :)))

a właśnie, że poniedziałkowy rosołek może obyć się bez jakiego padlaka, mały indyjski chłopiec, który tu kiedyś zabłądził, nauczył mnie warzenia indyjskiej pomidorowej, całkowicie bez żadnego truchełka w środku, a tak rewelacyjna, że ma wszystkie zupy pomidorowe pod sobą! I rosołki też. Może zdradzę Ci kiedyś przepis ;) o ile zreperujesz ten piec. i jeszcze wzmocnisz dach.

Łooo...
Widzę, że wymagania robią się coraz większe.
Chałupa się chwieje w posadach, bo kurza łapka nie daje rady.
Piec do (bardzo ryzykownego!) remontu.
I teraz jeszcze, że blacha na dachu zardzewiała.
I pewnie jeszcze... wilgotna piwnica...
Chooociaż....... ;)
Muszę się zastanowić, bo to trzeba usiąść na spokojnie...
Ale cosik mi się widzi, że żaden majster nie podoła takiemu zadaniu posilając się jedynie zupką z korzonków...
Ani nawet z tych Twoich... grzybków! ;)
Mucha na dziko podana na pinezce to jest niezbędne minimum!
A może masz tam chociaż jakieś tłuste pająki w kątach pod powałą?
Tylko nie takie chuderlaki na cieniutkich nóżkach!
To by może był jakiś argument... ;)

co za roszczeniowiec! : ) much na dziko się zachciewa, gdzie ja to złapię o tej porze roku, wszystkie się gdzieś pozaszywały w kątach. A pająki na chudych nóżkach ćwiczą nogi na siłowni, więc też ich przeważnie nie ma.

Bida tam straszna w tej chatce...
Nawet nie pytam co w lodówce, bo pewnie tylko wiater z Arktyki...
Ale nie będę wybrzydzał - może być stek z Jasia, albo szaszłyki z Małgosi.
Tylko nic nie kombinuj z tym małym Hinduskiem!
Bo na 100% będzie woniał tą całą kurkumą - wyczuję z dalszej odległości i ucieknę! ;)))

nooo, trochę tu biednie, ale za to jak ciekawie... te pająki trzeba rano wyłapać do zupy, o jakiej lodówce mowa? tu jest przecież loszek i Jaś z Małgosią tam kruszeją (na święta). Hindusek był mocno sprytny i nawiał. Nie będzie więc dań orientalnych.

Właśnie sobie wyobraziłem ten loszek, co tam Jaś z Małgosią dyndają na hakach...
Ja to rozumiem - rachu ciachu i na ruszt.
Ale żeby tak powiesić na haku, żeby aż do Świąt kruszeli???
Aż się boję pomyśleć jaki los spotkał tego biednego zduna...
Ale brak dań orientalnych to dobra wiadomość, bo mnie po tych ichniejszych przyprawach strasznie bobruje... ;)

tam jeszcze się wyrywają... podkarmiam od czasu do czasu. To dobrze robi na jakość potrawy. Jak rozumiem mam potem unikać curry i szafranu, bo inaczej potencjalny adorator zwieje? ;D nie ma obaw! piernikowe, korzenne przyprawy i trochę pieprzu zrobią robotę. Zdun też miał problemy żołądkowe i musiałam go szybko wyprawić. Mięso byłoby raczej łykowate.

Czyli to musiało być tak:
Zamknęłaś zduna w loszku z tym małym Hinduskiem.
Zdun z głodu pożarł Hinduska, więc miał problemy żołądkowe.
I to poważne problemy, skoro wyprawiłaś go przez komin!
Dobrego miałem nosa, żeby nie włazić do tego pieca! ;)
Dobrze kombinujesz - curry i szafran odpadają - może to do czegoś tam służy, ale do jedzenia nie... ;)
A przyprawy korzenne do piernika (jak sama nazwa wskazuje) nadają się do... piernika, a nie do mięska!
To takie samo barbarzyństwo, jakby smarować bezę musztardą, albo posypywać placki ziemniaczane... cukrem! ;)))
A Jasia i Małgosię jak czasem dokarmiasz, to oni chyba jeszcze żyją?
Czyli nie kruszeją, a co najwyżej... okazują skruchę ;)))

postawię sprawę jasno, jestem wgetariańską czarownicą, nie interesują mnie truchełka Jasia i Małgosi, robię to tylko dla tradycji -

postawię sprawę jasno, jestem wegetariańską czarownicą, robię to tylko dla tradycji i podtrzymania pamięci. Jasia i jego zdenerwowaną siostrę wypuszczę niedługo, ale tak jak niektórzy lubią słuchać kolęd, tak ja relaksuję się wieczornie przy ich wołaniu o pomoc. Wolę zdrowsze przekąski, stawiam na te grzybki co rosną na drzewach. Zduna i małego Hinduska też wypuściłam, uciekali tak, że się kurzyło, ale mało, że wyglądali nieapetycznie, to jeszcze obaj mieli jakieś dziwne podkrążone i przerażone oczy. Taka potrawa może zabić, a na pewno podwyższyć ciśnienie! To niezdrowe. A ja piję ziółka i staram się nie stresować.

O żesz w mordę!!!
Ty jesteś chyba najgorszą czarownicą ze wszystkich ever!
Tyle lat żyję, książki czytam, filmy oglądam, a jeszcze czegoś tak strasznego nie spotkałem!
Jęki Jasia i Małgosi zamiast kolęd - jakoś rozumiem - standard w tym zawodzie (choć nie było ;)
Picie "ziółek" - trochę dziwne skoro można je normalnie... palić (ale mało się znam na ziółkach i grzybkach (zwłaszcza nadrzewnych ;)
Ale żeby tak z loszku wypuszczać i paczyć jak spiepszają, że aż się kurzy???
Albo mięsa nie jeść???
Przy Tobie ten cały "Alien" z Nostromo wydaje się być jakimś wolontariuszem z Caritasu! ;)))

W obecnych czasach postępu plus zrównoważonego rozwoju oraz demolowania płciowego "nasi" krytycy pseudo-filmowi chcą błyszczeć jako gwiazdy zaranne nowego świata gdzie wszyscy są szczęśliwi własną głupotą. Na szczęście te idiomy zaginania rzeczywistości nie mają nic wspólnego z prawdziwą naturą człowieka. Żal mi ich bo nie wiedzą z czym mają do czynienia ponieważ poziom ich zacietrzewienia zabił w nich resztki logiki. Płyną z nurtem do ścieku zwanym szambem ideologicznym.

jak rozumiem, podzielasz moją opinię. Ale trochę to skomplikowane... sam trochę popłynąłeś ;)

Lubię pływać bo wierzę w człowieka wolnego od wszelkich utopijnych ideologii.