Cała trylogia w europejskim wykonaniu od początku mi się podobała. Po obejrzeniu wersji amerykańskiej stwierdzam, że Szwedzi to geniusze :)))
Fincher pobił Opleva na głowę każdą sceną, każdą minutą filmu, każdą wskazówką dla aktorów, samym ich wyborem (ale tu no cóż czepiać się nie można bo budżety inne).