Sam w sobie film, dosyć średni - mocno chaotyczny i przepełniony propagandą czerwoną. Nie zaskakuje mnie to, zważywszy na to, kto za nim stoi. Aleksander Ford - zdrajca i jednocześnie twórca socrealistycznego, propagandowego kina powojennego oraz Wanda Wasilewska - kolejna komunistka, oraz polskiego pochodzenia zdrajczyni. Kluczowe jest także to, do kogo sanatorium należało (Bund). Nie wspominam nawet o tym, jak bardzo byli odmienni od Polaków - sam fakt, że język polski pojawia się tylko w przyśpiewkach...
Porusza najbardziej jednak fakt, co się potem z dzieciakami i personelem stało. Nieważne, że byli spod czerwonego i wrogiego Polsce sztandaru.