Uważam, że zrobienie tak świetnego filmu rozgrywającego się w zasadzie w jednym pomieszczeniu graniczy z cudem, dlatego chwała należy się jego reżyserowi (zapomniałem nazwisko). Jednak myślę, że największą zasługę w sukcesie filmu posiada sama Misery, czyli Kathy Bates - jest ona absolutnie nie przewidywalna, w czym chyba leży jej ogromna siła.
Tyle, że Kathy Bates nie grała żadnej Misery, tylko Annie Wilkies (Misery to boheterka książki którą tak bardzo Annie pokochała).
A faktem jest, że rola Kathy Bates to jedna z najwspanialszych perełek jakie widziały moje oczy. Bez tej pani (a początkowo myślano o Bette Midler) film nei byłby nawet w połowie tak dobry...