PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=807253}

Misja Greyhound

Greyhound
6,8 15 936
ocen
6,8 10 1 15936
5,8 9
ocen krytyków
Misja Greyhound
powrót do forum filmu Misja Greyhound

Film Aarona Schneidera oparto o powieść C.S. Forestera ''The Good Shepherd'' o podstarzałym komandorze Erneście Krause. Po wejściu USA do wojny komandor otrzymał pierwsze zadanie - eskorta konwoju przez Atlantyk.

...i w zasadzie nie wiem, co dalej napisać, bo po prostu mam próżnię w głowie.

Ten film to jakaś piramidalna pomyłka.

Po pierwsze, powieść Forestera to CAŁKOWITA FIKCJA LITERACKA, więc nie wiadomo dlaczego twórcy opisali film jako ''oparty o prawdziwe wydarzenia''. Mało tego, ''The Good Shepherd'', mimo bycia fikcją, bardzo ładnie kreśli postać i historię komandora Krausego: chociaż jest on najstarszy rangą i wiekiem z oficerów w konwoju, to pozostali górują nad nim doświadczeniem. Książka kreśli jego historię, opowiadając problemy z żoną, która zostawiła go z powodu jego miłości do marynarki wojennej; pobłażliwość i nieufność, jakim obdarza go jego własna załoga oraz jego własną niepewność i niezdecydowanie.

W filmie tego NIE MA. Tzn. jakieś tam sygnały są, ale bardzo niejasne, nietłumaczące niczego. Wychodzi to jak jakieś bezładne drgawki reżysera, który zachował się, jakby chciał coś pokazać, a nie mógł.

Odstawmy na bok książkę Forestera i zacznijmy się pastwić nad zgodnością historyczną.

Z niewiadomych przyczyn tytułowym ''Greyhoundem'' jest niszczyciel typu ''Fletcher''. Pierwsze niszczyciele tego typu weszły do służby w lipcu 1942 roku, czyli dwa miesiące po tym, kiedy dzieje się akcja filmu. Co więcej, Fletchery nie eskortowały konwojów, bo były zbyt cenne do takiego zadania. Przez lata konwoje były eskortowane przez poczciwe ''czterofajkowce'' - stare niszczyciele z I WŚ typu ''Clemson'' oraz ''Wickes''. Mało tego, pokazany niszczyciel to wersja ''anty-kamikaze'', w której jedną wyrzutnię torped zastąpiono dwoma poczwórnymi Boforsami 40 mm. Wersja ta weszła do służby... w kwietniu 1945 roku.

Ja wiem, że dla większości ludzi okręt to okręt, ale to tak, jakby pokazywać czołgi T-34-85 w filmie o wojnie zimowej.

Nie wiadomo dlaczego ''parasol powietrzny'' jest traktowany tutaj jako remedium na wszystko. W 1942 roku lotnictwo nadal technicznie było niedoskonałe (dość powiedzieć, że Coastal Command nadal posiadało poczciwe Whitleye i nieco nowsze Wellingtony) i jedynie trochę poprawiało ochronę konwojów. A w przypadku nocnych ataków nadal było bezradne.

Sam film ma pewne znamiona prawdopodobieństwa i wyraźnie nawiązuje do prawdziwego rejsu komandora Frederica Walkera w eskorcie konwoju HG-76 w grudniu 1941 roku, podczas którego jego zespół zatopił cztery U-Booty, a on sam staranował i zatopił U-574 19 grudnia. Był to pierwszy rejs Walkera jako dowódcy. Niedługo potem stworzył słynną 2. Grupę Eskortową, najskuteczniejszych zabójców U-Bootów, odpowiedzialnych za zniszczenie 23 Szarych Wilków.

Dobra, ale przecież co tam jakieś okręty, nie? Przechodzimy do mięsa. Sceny batalistyczne.

Jezu.

Ten film to jakaś komiksowa wersja historii. Brakuje tylko superbohaterów, bo wszystkie inne marvelowskie zagrania już są.

Niemcy są przedstawieni w tym filmie bezosobowo. Pojawiają się jedynie U-Booty, pozbawione załóg, niczym jakieś bezduszne mechaniczne rekiny, wyskakujące spod wody. Żeby dopełnić diabolicznego wizerunku demonów z głębin, każdy z nich ma wymalowane godło a la gang motocyklowy z Nevady - jakieś banalne czachy w czapkach, pyski wilka i gigantyczne topory na pół kiosku (żaden z tych emblematów, poza jednym, nie ma nic wspólnego z rzeczywistością); a każdemu U-Bootowi towarzyszy ambient niczym ze ''Szczęk''. Aż się bałem, kiedy zaczną kłapać zębami.

Dobra, to wszystko to tam blednie w momencie, kiedy diaboliczny U-Boot postanawia nadać komunikat radiowy na nasz poczciwy demokratyczny niszczyciel. Oczywiście złowrogi komunikat. Straszy kapitana, że wszystkich pozabijają, i że się przed nimi nie ukryją. Potem zaczyna wyć.

W tym momencie musiałem sobie zrobić przerwę, bo chyba poziom przeteleportował nas gdzieś poza granice niedorzeczności.

Ja rozumiem zabieg stylistyczny - no, wiecie, ''Greyhound'', czyli hart, chroni konwój-stado przed wilkami. Zabieg bezosobowego wroga nie jest zły, bo dokładnie tak postrzegano U-Booty. Ale chyba wszystko ma swoje granice. ''Greyhound'' w mniej-więcej połowie staje się nowszą wersją chłamu, jakim był ''U-571''. Autoparodią filmu wojennego.

U-Booty, z całkowicie nieznanych mi przyczyn, atakują w ciągu dnia. I to z powierzchni. Wynurzając się blisko siebie. Czemu, po co? Admirał Doenitz raczy wiedzieć. Po raz kolejny, jak w ''Red tails'', ''Furii'' i każdym ruskim filmie wojennym z Niemców zrobiono imbecyli. Skoro Niemcy byli aż takimi kretynami, to DLACZEGO cały świat się z nimi męczył sześć lat, żeby ich pokonać?! Załogi U-Bootów w swoich stalowych trumnach się przewracają.

Nawet czysto wizualnie film męczy. 3/4 ujęć to stalowoszare morze i stalowoszare niebo. Reszta to ujęcia z szarego mostka. Wszystko w jednej tonacji kolorystycznej. Brakuje urozmaicenia - scen pod pokładem, ujęć z pożarem, czegokolwiek. Skoro to fikcja, to naprawdę można było pofolgować i zmyć jakiegoś nieszczęśnika za burtę, wzięcie jakiegoś jeńca, albo dorzucić sztorm. Nie wiadomo dlaczego pokazano tylko U-Booty i zrezygnowano choćby z jednej sceny z udziałem niemieckich samolotów - przecież KG 40 na czterosilnikowych Condorach także straszyła konwoje. CGI też tak średnio nadąża - jest bardzo podobnie (tylko bardziej szaro), jak w filmach sprzed 10-15 lat. W porównaniu do rewelacyjnego ''Zatopienia Laconii'' ta produkcja to dwa kroki w tył.

Mimo, że główne role obsadzają całkiem nieźli aktorzy, z Tomem Hanksem na czele, to ich potencjał po prostu gdzieś ginie w tłumie. Hanks zachowuje się jak stetryczały reumatyk, który marzy o bujanym fotelu, a nie dowódca niszczyciela. W ogóle go nie czuć w tej produkcji, podobnie jak dawnego Ala Capone - Stephena Grahama. Grają bardzo niemrawo, nieprzekonująco. Inne postaci w ogóle nie zapadają w pamięć, bo film jest po prostu bezosobowy. Nie prezentuje bohaterów. Najczęstsze dialogi na ekranie to rozkazy zmiany kursu i nasłuch.

Nie znaczy to jednak, że w ''Greyhoundzie'' nie podobało mi się absolutnie nic. Bardzo podobała mi się scena zaskoczenia U-Boota na powierzchni, który odpowiada ogniem z broni pokładowej. Jestem w stanie wybaczyć, że był to U-Boot typu VII C/41, które weszły do służby w 1943 roku. Sama scena bazowała na prawdziwej walce między U-405, a niszczycielem USS ''Borie'' z listopada 1943 roku. W walce na powierzchni z użyciem broni pokładowej oba okręty zatopiły się wzajemnie. Z U-405 nie przeżył nikt. Rewelacyjną sceną jest dla mnie ta z walki w nocy, kiedy kamera unosi się, ponad błyski wystrzałów, okręty, eksplozje, przenika chmury, by ukazać niebo okryte zorzą. W ogóle sceny nocne są chyba największą zaletą filmu. Jak wyżej wspomniałem, odpowiada mi bezosobowe przedstawienie wroga, bo tak właśnie to postrzegano.

Zalety niestety szybko się kończą.

Ogólnie to film mnie bardzo rozczarował. Zamiast dobrego filmu wojennego otrzymałem jakiś niedorzeczny pastisz, jakąś powtórkę z chłamu w stylu ''U-571'', jakiś gwałt na moim umyśle. Nie polecam, naprawdę. 3/10.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Dobrze napisałeś, ale moim zdaniem ocena trochę za surowa. Film rewelacją niestety nie jest, jednak nie zasługuje na porównywanie go do "U-571". Chcesz prawdziwej ohydy w klimatach podwodnych - "Torpedo" ( 2019 ) kosi konkurencję ;) Do słusznie wytkniętych błędów jeszcze dorzucę ten z operatorem sonaru ( Epstin, nie Epsztajn - to jakieś dowcipne nawiązanie do "Młodego Frankensteina" ? ), który o niemieckim wabiku sonarowym dowiedział się od kolegi z niszczyciela "Kidd", który to wszedł do służby dopiero rok po wydarzeniach przedstawionych w filmie ( w kwietniu 1943 ).

mateusztt

Jestem surowy za szkalowanie załóg U-Bootów, z których zrobiono - znowu - jakichś naćpanych psycholi. Ten film to bardzo podobna opowieść - sensacyjka w klimacie wojennym a la ''U-571''. I na pewno już więcej nie obejrzę.

andrzej_matowski0

Dla mnie kino ma być rozrywką, ucieczką od rzeczywistości. Jak będę chciał zgodności historycznej, faktów, to sobie włączę film dokumentalny. Jeśli ktoś w rozrywce szuka powiązań z faktami, analizuje przesadnie, to ma problem, bo nie potrafi się wyłączyć i bawić czymś, co ma być odskocznią, żeby się odstresować. Dla film był dość wciągający i gra aktorska też nie była zła. Nie mam wiedzy na temat okrętów i dobrze mi z tym, lepiej się oglądało :-)

bjdream

Nie no spoko, tylko zgodność historyczna dla mojej oceny tego filmu ma niewielkie znaczenie. Płynnie ominąłeś wszystkie inne zarzuty czyli bardzo słabe, niezbyt rozwinięte i po prostu nieciekawe postaci, sztywne i pozbawione głębi dialogi, kliszowe schematy i bardzo kiepskie efekty komputerowe.

Ale ok, są gusta i guściki.

andrzej_matowski0

Jasne. Nie ma to jak "arcydzieło" typu Atomowy rekin :-) Nieważne. Dla mnie film był całkiem spoko. Pozdrawiam

bjdream

Rozróżniam filmy oglądane dla beki, jak ''Atomowy rekin'' z budżetem mniejszym niż trailer ''Greyhounda'', od produkcji z Tomem Hanksem, która kosztowała 50 milionów.

Jasne, dla Ciebie film był spoko. Zatem po co narzucasz mi swoją opinię w moim wątku, próbujesz manipulować opinią (np. stworzyć fałszywe wrażenie, że zgodność historyczna jest dla mnie najważniejsza) i kierujesz jakieś pozbawione zasadności uwagi, połączone z przegrzebywaniem moich ocen?

Jak powiedziałem, są gusta i guściki. Są filmy jak ''Bitwa o Anglię'', a są też takie szmirki jak ''Greyhound''. :)

ocenił(a) film na 4
andrzej_matowski0

Pozwolę sobie zauważyć, że w filmie który w czołówce ma tekst "oparte na prawdziwych wydarzeniach" zgodność historyczna ma znaczenie kluczowe. Jeśli takiego np. "Gladiatora" ogląda sie z założeniem że to film fantasy, to da sie go przełknąć, w tym wypadku mamy II WŚ, konwoje do Anglii, rok 42-gi i wszystko wypaczone i rozmymłane. Typowa amerykańska propagandówka na dodatek z marnymi renderingami i w sumie o niczym. Spodziewałem sie dramatu na miare "HMS Ulysses" a dostałem nudne przygody rozmodlonego kapitana który przypadkiem zatopił cztery U-boty, podczas sielankowego rejsu wycieczkowego w towarzystwie pary tankowców i frachtowców. Jedyne sceny które komputery wypluły i jakos wygladaja to zwroty niszczyciela na fali, reszta to dno, zarówno w warstwie wizualnej, dramatycznej a przede wszystkim historycznej.

mateusztt

Znowu polaczek ocenia film, hehe maskara wes się schowaj

andrzej_matowski0

Historyczność mocno kuleje, ale film jest zrealizowany rewelacyjnie i tym moim zdaniem się broni. Powiem tak - nie szukam w tego typu kinie 100% zgodności historycznej, a raczej historii o ludziach stawianych w trudnych, ekstremalnych sytuacjach, ich odwadze, sukcesach bądź porażkach. Dlatego dla mnie Greyhound to doskonałe kino, i chyba największe filmowe zaskoczenie tego roku póki co.

lobster1984

Rewelacyjnie - to znaczy jak?

Fabuła - prosta jak konstrukcja cepa, film znacznie okrojony względem książki. Brak jakiejkolwiek historii i wątków pobocznych.

Bohaterowie - brak. Nawet główny bohater nie ma praktycznie żadnej osobowości i historii (dowiadujemy się o nim tyle, że jego laska nie chciała z nim być z powodu wojny). Reszta nie ma nawet tego.

Dialogi - 90 % kwestii w filmie to polecenia zmiany kursu, namiary U-Bootów i alarmy. Brak jakichkolwiek kwestii dialogowych, wzbogacających fabułę.

Kamera - wszystko w jednej tonacji kolorystycznej (stalowoszary), niemal zupełny brak jakiegokolwiek urozmaicenia scenografii choćby scenami pod pokładem.

Efekty - CGI porównywalne z tym z 2001 roku z ''U-571'', czy późniejszego ''W rękach wroga''.

Do tego te prymitywne wyjące dźwięki przy pojawianiu się U-Bootów. Jakbym oglądał ''Szczęki'' i niemal widziałem strzałkę z napisem: ''TO CI ŹLI''.

andrzej_matowski0

Miałem odpisać na komentarz lobster1984 ale po co skoro Ty już odpisałeś i zgadzam się z tym w 100%. To po prostu słabe kino czyli takie w którym wszystko jest słabe. Zgodność historyczna, realizm, scenariusz, przedstawienie postaci, ścieżka dźwiękowa, efekty specjalne. Wszystko to jest słabizną a ilość głupot w tym filmie to brak szacunku do widza którego najwidoczniej uważa się za kretyna któremu niewiele do szczęścia potrzeba.

ocenił(a) film na 3
andrzej_matowski0

100% racji.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Świetnie to opisałeś, widać, że masz bardzo obszerną wiedzę w temacie. Mi wiele rzeczy umknęło w czasie oglądania dlatego Twoja "recenzja" wiele rzeczy wyjaśniła.

ogon111

Dziękuję, długo czekałem na ten film i w trakcie seansu robiłem notatki, co jest nie tak. :D

ocenił(a) film na 5
andrzej_matowski0

Mnie najbardziej irytował kucharz, który non stop powtarzał że Kapitan nic jeszcze nie jadł i w ogóle nie spał.

fryceksnk23

Bo to był film o niedokończonych posiłkach.

fryceksnk23

Zapewne miało to zwiększyć poczucie bohaterskości kapitana który tak bardzo się poświęcał pracy, że nie miał czasu zjeść. Niczym święty oddawał posiłki bardziej potrzebującym samumu pozostając głodnym. A czarny kucharz biega w te i z powrotem.
To oczywiście głupota nie mająca żadnego przełożenia na realizm. W takich bitwach większość czasu to były poszukiwania i kapitan wcale nie musiał non stop przez całą dobę stać w gotowości i bezpośrednio wydawać rozkazy dla całej załogi. Głodny i niewyspany kapitan to problem dla załogi okrętu i raczej nikt by sobie na takie niepotrzebne obciążenie nie pozwolił. No ale co tam realizm, ma być bohatersko. Buty też go obtarły i musiał założyć kapcie...

ocenił(a) film na 6
fenio_px

Trochę masz racji, a trochę nie. Bywały konwoje, w których kapitanowie nie schodzili z mostka przez doby, natomiast prawdopodobne wydaje mi się, że dowodzący okrętem wcale nie musiał wydawać pozwolenia na byle zmianę kursu podczas ataku torpedowego. Aczkolwiek tak, ma być bohatersko, bohaterskość była w tym filmie tylko trochę overload, dla mnie w sam raz. A scena z krwawiącymi stopami była dla mnie bardziej symboliczna, niż realna. Dla Amerykanów było to nawiązanie do żołnierzy Waszyngtona, którzy podczas wojny o niepodległość zostawiali krwawe ślady na śniegu. Taki symbol, w kinie może być i ja się o to nie czepiam.

użytkownik usunięty
StarszySierzant

Tak, masz rację. Warto mieć na uwadze, że Amerykanie mają inną mentalność zbudowaną na podst.historii i tradycji ich kraju. Są heroiczni a w filmach prezentują wiele symboli i przenośni, odnośników mających głębsze znaczenie. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
fryceksnk23

rozbawił mnie Twój komentarz :) Można spojrzeć na ten wątek od strony komediowej. Albo też tak, że każdy członek załogi starał się wykonywać swoją pracę jak najlepiej. Tam by się przydała taka bufetowa z baru mlecznego " na cholere ja to wszystko gotuje, znowu wszystko zimne !!! W tym momencie proszę przerwać działania i zjeść jak należy !!! " ;D

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Po Twojej recenzji zadecydowałem dać oczko niżej, czyli 6/10.

Film fajny, sprawnie zrobiony, CGi jakoś specjalnie się w oczy nie rzucało, Hanks pasuje idealnie.

I chyba za bardzo idealnie wyszło. Hanks absolutnie perfekcyjnie dowodzi statkiem i konwojem. Wszystkie rozkazy słuszne, konkretne i bez chwili niepewność. OK, była niepewność w pewnym momencie, ale znów - podjęta decyzja szybko i oczywiście jedyna słuszna. Jak lecą torpedy to nawet jak trafiają to nie trafiają. U-booty to niemieckie dzikusy żądne krwi, nasi bohaterowi czyści jak łza i tylko się bronią przed niedobrymi agresorami.

Więc tak "z tyłu głowy" jest taki trochę żal, że nie znalazła się prawdziwa historia, którą można było pokazać w ten sposób.

ocenił(a) film na 6
zmechu

Co do tych nietrafiających torped - to się akurat zdarzało, i to wcale nierzadko, łącznie ze sceną obijania się torpedy o kadłub niszczyciela. +5 do realizmu, czasem życie pisze lepsze scenariusze, niż poeci ;-P

ocenił(a) film na 6
StarszySierzant

Tak, i to z tego co kiedyś czytałem właśnie niemieckie torpedy były zawodne i zaniżały u-bootom statystyki :-) Nawiązuję bardziej do filmowej retoryki, gdy "badguys" padają od pierwszego strzału, a "goodguys" zawsze udaje się w ostatniej sekundzie, a jak nawet się nie udaje to też im się udaje bo mają szczęście albo akurat "badguys" mają pecha.

zmechu

Wszystkie rodzaje torped były zawodne, ale nie było chyba bardziej zawodnych torped w tej wojnie niż amerykańskie Mark II. Swoją drogą była to konstrukcja rodem jeszcze z I Wojny.

ocenił(a) film na 7
StarszySierzant

To się zdarzało bardzo często s sytuacji, gdy kurs torpedy był równoległy do kursu statku. Oba obiekty odbijały się od siebie bokami, nie naruszając znajdującego się na czubku zapalnika

ocenił(a) film na 4
zmechu

"Więc tak "z tyłu głowy" jest taki trochę żal, że nie znalazła się prawdziwa historia, którą można było pokazać w ten sposób." Ależ takich prawdziwych historii z północnego Atlantyku jest na pęczki, ale NA SZCZĘŚCIE hollywood sie za nie nie zabiera. W amerykańskim kinie jesli na pokładzie okrętu nie ląduje UFO to znaczy, ze film jest nudny, przynajmniej takie wrażenie maja ichni scenarzyści. Wracając do prawdziwych historii pierwsza z brzegu: Konwój PQ-17 z Islandii do Murmańska. Po niesprawdzonej informacji, że Tirpitz z eskortą wyszły z fiordu Trondheim, odwołano eskortę i rozproszono konwój. Pozostał tylko, wbrew rozkazom. przerobiony trawler HMS Ayrshire pod dowództwem Leo Gradwell'a. Co oni nie kombinowali, żeby dowieść kilka statków które się do niego przyłączyły. Jeden z frachtowców wiózł farbę, wiec przemalowali okręt na biało, a pokłady przykryli obrusami. Z drugiego przeładowali na pokład Shermana w charakterze działa okretowego. Nie trzeba pisac nawet scenariusza, wszystko jest.

andrzej_matowski0

Film średni ze średnim CGI, widać nie kosztował dużo, ale dobry thiller który stara się trzymać w napięciu cały czas. Jak się jest znawcą historycznym to niestety każdy film w danej tematyce można skrytykować. Dla mnie film tylko ok.

Tymon_P_

Akurat zgodność historyczna ma małe znaczenie dla mojej oceny.

andrzej_matowski0

Spoko. Dla mnie to jest film w stylu Dunkierka. Ja się tylko zastanawiam jak odważnym trzeba było być żeby walczyć na zewnątrz U bota przeciwko niszczycielowi. Wyjść żebyb strzelać etc. Taka rzeczywista sytuacja miała przecież miejsce. To się nazywa heroizm.

ocenił(a) film na 8
Tymon_P_

Jako thriller bardzo dobry. Poza tym CGI chyba aż tak średnie nie było. Trzyma w napięciu, nie wiem czego jeszcze można się spodziewać po thrillerze tego typu? Dla mnie zdecydowanie na plus.

Tymon_P_

Jak to było "średnie CGI" to jak według Ciebie wygląda słabe CGI ? Przypomnę tylko, że mamy 2020 a nie 2002.

andrzej_matowski0

hej, bardzo fajna recenzja i chociaż co do historycznych zarzutów ciężko mi się odnieść to pod względem filmowym/realizacyjnym pełna zgoda. Bałem się, że patos będzie nieznośny, a okazało się, że problemów było dużo innych. Czy coś wartego uwagi w temacie bitwy o Atlantyk i ogółem 2WŚ na morzach polecasz, oprócz Das boot oczywiście?

LeonPL

Z filmów? Rewelacyjne ''Zatopienie Laconii'' z 2011 roku (w mojej ocenie film równie dobry, co ''Das Boot'') oraz ''Enemy below'' z 1957 roku (film powstały dwanaście lat po wojnie, a zjadający większość produkcji późniejszych na śniadanie obiektywizmem), ''Okrutne morze'' z 1953 roku (bardzo dobra ekranizacja powieści o tym samym tytule), nawet fajne horrory wojenne ''Ciśnienie'' z 2002 roku i ''Okręt widmo'' z 2006 roku. Nawet niezły jest też film ''U-47 - Kapitänleutnant Prien'' z 1958 roku (acz trzeba uważać na tę produkcję, bo to powojenny niemiecki film, skażony propagandą ''dobrego Wehrmachtu'')... i w zasadzie tyle z Atlantyku, co mogę polecić.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Enemy below jest trochę teatralne, taka szlachetna walka dwóch rycerzy (amerykański kapitan kontra niemiecki podwodniak), ale i tak dołączam do polecenia tego filmu!

użytkownik usunięty
andrzej_matowski0

Dziękuję bardzo również skorzystam, mam tylko jedno pytanie o ''Zatopienie Laconii''. Jest jako mini serial a mówisz o filmie. Z 2011 roku znalazłam film składający się z dwóch odcinków, więc można nazwać mimiserialem: Zatopienie Laconii - The Sinking of the Laconia (2011), czy tę produkcję masz na myśli? Znalazłam również na Filmweb z 2010 r. The Sinking of the Laconia, czy to ten sam film? Z góry dziękuję za odpowiedź.

użytkownik usunięty

Podaję link z Filmweb: https://www.filmweb.pl/serial/Zatopienie+%22Laconii%22-2010-547034

Chodzi mi o dwuczęściowy film z 2011 roku.

użytkownik usunięty
andrzej_matowski0

Dziękuję, to zapewne ten jest ten film :) Przy okazji polecam bardzo wciągający miniserial wojenny składający się z 1 sezonu (6 odcinków) pt. "Bitwa o ciężką wodę" https://www.filmweb.pl/serial/Bitwa+o+ci%C4%99%C5%BCk%C4%85+wod%C4%99-2015-70366 2
Oglądałam na youtube, na kanale: Kino Swiat VOD. Wystarczy być zalogowanym na YT lub poprzez gmail wgoogle, wtedy filmy na tym kanale są dostępne :) Ten serial bardzo polecam, jest idealny :)

ocenił(a) film na 7
andrzej_matowski0

Wydaje się, że podobnie jak w "Das Boot" usiłowano "ścisnąć" historię kilku (nastu) rejsów - patroli w jednym opowiadaniu, nie umieszczając go w jakimś określonym "technologicznie" czasie. Jeżeli czytało się trochę literatury wojenno-marynistycznej to wiadomo, że Bitwa o Atlantyk, dla obu stron konfliktu, to były długie dni nudy przerywane godzinami autentycznej grozy, a trudno nakręcić ciekawy film o ośmiogodzinnym przeglądaniu przez lornetkę wzburzonego Atlantyku. Niektóre konwoje przepływały bez strat, a inne traciły większość statków, w 1943 alianci topili więcej U-botów niż sami tracili konwojowanych statków transportowych.
Autorzy "Greyhound-a" wybrali "mięso" z historii iluś tam patroli iluś tam eskortowców, i sklecili z tego 1,5 godzinny film fabularny.
Wstydu nie ma, chociaż filmowi do realizmu faktycznej służby eskortowej dość daleko.

klajton1

Ale to tłumaczenie nie ma żadnego sensu. Owszem, najczęściej bywało bez emocji, ale naprawdę, film by niewiele stracił - a nawet by zyskał - gdyby w trakcie filmu zatopiono tylko dwa U-Booty (np. jeden na powierzchni, a drugi po długiej walce i pościgu). A tak Greyhound już w pierwszym kwadransie (i pierwszym ataku) ''zalicza'' killa, co rzadko się zdarzało.

andrzej_matowski0

Dobrze znasz się na militarystyce morskiej. Zdradzisz mi kim jesteś z wykształcenia?

Shadow_dawnego_ggggggg

Kosmonautą. ;-)

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

Przecinek przed mimo że (mimo iż) Gdy mamy do czynienia z połączeniem wyrazowym mimo że lub mimo iż, przecinek stawiamy przed całym tym połączeniem (o ile nie znajduje się na początku zdania), nigdy zaś przed słowem że ani iż.

tnils

To, nie jest, dyskusja, o, przecinkach,.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

No jeśli mamy już być tacy precyzyjni w detalach, to też:)). Bo dobra, żarty, bez urazy; choociaż dziwi mnie, że nie wychwyciłeś, że płetw w śrubie tego destroyera powinno być więcej, no ale tylko ja oglądam filmy poklatkowo...

tnils

Nie zwróciłem uwagi na aż takie detale. A były?

ocenił(a) film na 9
andrzej_matowski0

O tym dlaczego one się często wynurzały i to podczas ataku znajdziesz w książce U-booty Historia niemieckich okrętów podwodnych.
Po pierwsze posiadały możliwość zanurzenia zaledwie na 4-5m. Oczywiście pływały na głębokościach 200m ale wówczas były bez użyteczne. Były doskonale widoczne z góry przy spokojnym morzu stąd użycie samolotów rozpoznawczych. Dlaczego tak często wynurzały się na powierzchnie? Z dwóch przyczyn, bardzo małe zbiorniki z powietrzem. Po wystrzeleniu torped okręt praktycznie zużywał cały zapas powietrza i można go było "przeładować" wyłącznie na powierzchni. Oczywiście wiele załóg tego nie robiło w obawie, że będą łatwym celem i dlatego wiele z nich najzwyczajniej w świecie się zadusiło.
Po drugie dużo łatwiej jest trafić okręt z powierzchni niż za pomocą sonaru, który wówczas był w powijakach.
Mamy rok 1941 więc były to jedne z pierwszych okrętów klasy VII . Dla Amerykanów na szczęście wersja VII D i E weszła pod koniec wojny i było zwodowane tylko kilka sztuk. Były praktycznie nie zatapialne, a ich torpedy klasy V były niewykrywalne dla sonarów amerykańskich oraz brytyjskich. "Umarły" z braku części zamienny.
Jeżeli chodzi o malowidła to też był to niezły odlot no i ten wyjący oficer. Załoga powinna jeszcze kluczami walić w metalowe poszycie aby jeszcze bardziej stać się widoczna.

Film całkiem dobry i trzymał w napięciu.

arasik

Przepraszam, ale to, co napisałeś to są wierutne bzdury.

ocenił(a) film na 6
andrzej_matowski0

LOL, zgadzam się :D

arasik

Oczywiście że U-booty atakowały głównie będąc na powierzchni, ale robiły to NOCĄ. Żaden dowódca okrętu podwodnego nie zaatakowałby nigdy chronionego konwoju w wynurzeniu za dnia bo ochrona zrobiłaby sobie z niego sieczkę w parę minut. I tu kolega Andrzej ma rację pisząc że pokazywanie w taki sposób Niemców to robienie z nich debili. Którymi niestety dla świata nie byli.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones