Nie było innego wyjścia. Sądząc po tym w jakim chłamie gra Tom, nie mieli z pewnością żadnych wspólnych tematów, wieczorem przy kolacji po cięzkim dniu na planie kolejnych filmów;
"MI3" śmierdzi bzdetem na odległość -
- "krolicza noga" - jako "anty - bóg":-)można się posikać ze śmiechu
- tłumaczka ginie, bo źle przetłumaczyła...przeprosiny za oblanie winem/?/
- blogosławione "I love you" wypowiedziane na sekundę przed porażeniem prądem, które ma dezaktywować bombę w głowie Toma:-)
znowu silikonowe maski, znowu zjeżdzanie na linie w pozie "rozkraczonej żaby", znowu płomienie w tle, znowu zwolnienia akcji w "ważnych" momentach
mam nadzieję, że film duzo zarobi, na tyle dużo, żeby Tom zdecydował się sfinansować "MI4", bo ten film jest obecnie lepszą parodią filmów akcji niż "scary movie 4" parodią horrorów!
"krolicza noga" - jako "anty - bóg":-)
Problemy z rozumieniem symboli? :)
"tłumaczka ginie, bo źle przetłumaczyła...przeprosiny za oblanie winem/?/ "
Nie tłumaczka, tylko szef ochrony jełopie, i zginęła za to, że pozwoliła porwac sobie człowieka którey zapłacił jej za to by nie zostać porwanym.
"blogosławione "I love you" wypowiedziane na sekundę przed porażeniem prądem, które ma dezaktywować bombę w głowie Toma:-)"
I?
"znowu silikonowe maski, znowu zjeżdzanie na linie w pozie "rozkraczonej żaby", znowu płomienie w tle, znowu zwolnienia akcji w "ważnych" momentach"
Dlatego pewnie nazwali to mission impossble 3
Ja tylko powiem że może i nie mieli o czym gadać przy kolacji ale to że była jego żoną bardzo pomogło jej w karierze filmowej. Moze nie widać tego bo cały czas nie zwisała u jego boku w każdym jego filmie ale on był gwiazdą a ona dopiero się nią stawał i to przy jego boku, nie zapominajmy o tych zasługach.
To była królicza łapak a nie noga taki talizman szczęścia, i to nie była tłumaczka tylko szefowa ochrony - albo kiepsko z twoim angielski albo kiepskie napisy do jakiegoś marnego "kinówki", myśle że to drugie.
niestety opcja nr 3 - znudzony filmem poszedłem umyć zęby:-)
nie podniecajcie się tak - to że film ma w tytule "3" wcale nie oznacza, że musi być tak nudny i odtwórczy, wiadomo że będzie kolejna misja i tyle, ale istnieje jeszcze cos takiego jak błyskotliwy scenariusz i inteligenta fabulą, pomimo powtórki z rozrywki. Bondów w końcu było kilkadziesiąt i co z tego, skoro zamiast miłosnego lukru i pseudo sensacyjnego nadęcia można wyreżyserować każdą część równie ciekawą...
zresztą kolejne "mission impossibles" i tak nie pobiją części drugiej, gdzie niezmienne wzruszają mnie zwolnienia w akcji, gdy gołębie przelatuja na tle płomieni - miodzio i prawdziwy majstersztyk:-)!!