PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=135666}
7,3 393  oceny
7,3 10 1 393
Miyamoto Musashi kanketsuhen: kettô Ganryûjima
powrót do forum filmu Miyamoto Musashi kanketsuhen: kettô Ganryûjima

Wreszcie mogłem obejrzeć III ogniwo trylogii! Ta część charakteryzowała się ciekawym układem konstrukcyjnym: opowieść ramową tworzyły zapoczątkowana w poprzednich częściach wątki, w środku zaś mamy osobną historię, przypominającą fabułę „Siedmiu samurajów” Kurosawy. Chyba dzięki temu „Pojedynek na wyspie Ganryu” wydał mi się dużo ciekawszy od „Pojedynku przy świątyni Ichijoji”... No i wreszcie można było zobaczyć porządnie sfilmowany, autentycznie dramatyczny pojedynek Musashiego z Sasakim!
Spoglądając na CAŁOŚĆ CYKLU dostrzegam wiele zalet. Oczywiście na pierwszym miejscu stawiam charyzmatyczne aktorstwo Toshiro Mifune. Wszystkie sceny, w których się pojawił są jakby „naelektryzowane” – skupiają uwagę widza z wielką siłą. Przy wszelkich fabularnych uproszczeniach i skrótach udało mu się stworzyć autentyczny portret psychologiczny człowieka, który przeszedł długą drogę od zarozumiałego zawadiaki do szlachetnego i opanowanego wojownika. Bez Mifune film od razu odstawiłbym do lamusa, choć ciekawa jest w nim na pewno także strona wizualna – przede wszystkim zdjęcia plenerowe – a także muzyka.
Niestety, trylogia Inagakiego odznacza się także wieloma wadami. Wynikają oen przede wszystkim z tego, że Inagaki to jednak nie Kurosawa, a do tego czas obszedł się z jego dziełem dość okrutnie. Właśnie mija pół wieku od jego powstania! Wiele scen (zwłaszcza zrealizowanych w atelier) razi tandetnością i sztucznością, której nie uświadczysz nawet w sporo starszych dziełach Kurosawy. Fabuła także często się rozlatuje, wiele wątków utyka gdzieś w międzyczasie. Do tego aktorzy nie zawsze dotrzymują kroku Mifune. Mnie szczególnie raził jego upudrowany i niezwykle drętwy przeciwnik – Kojiro Sasaki.
Reasumując: cykl ciągle wart umiarkowanej uwagi, przy czym najbardziej udanym, w zasadzie osobnym filmem jest oscarowa i najoryginalniejsza cz. I. Natomiast dla miłośników samurajskich widowisk oraz talentu Toshiro Mifune – całość to pozycja obowiązkowa!
Pozdrawiam!

P.S. Dla fanów komiksu: Mandragora zaczyna wydawać serię mangi „Vagabond” opartej na powieści „Musashi”, będącej źródłem filmu Inagakiego. Z kolei słynna seria Stana Sakai „Usagi Yojimbo” jest w swobodny sposób inspirowana dziejami Miyamoto Musashiego oraz filmami Kurosawy i Inagakiego. Główny bohater nie bez przyczyny nosi imię Miyamoto Usagi...

Woyciesz

Witam. Jestem gorącym fanem Kurosawy, Mifune i podobnych. Niestety, brak przyzwoitych (jakosc i dostep:(, mozliwosci ogladnięcia tych pozycji. Widze, że miałeś możliwości i szczęście ;) zrealizowac to!! Zazdroszcze Ci. Moze masz mozliwosc i chec ;) udostepnienia (niekomercyjnie !!) tych filmow do ..zobaczenia?? Lub podpowiedz jakis REALNY SPOSOB na to!!Pozdrawiam! Zbyszek

Zibi_Sol

Zciągnięcie pierwszej i drugiej części jest REALNE, choć mozolne. Z trzecią faktycznie było gorzej. Polskie napisy są do wszystkich - choć fatalne, dlatego radzę poszukać angielskich. Jeżeli BARDZO Ci na nich zależy, mogę jakoś pomóc. Kontakt na blogu.
Z drugiej strony - tak jak wynika z moich recenzji - cykl o Musashim uważam za niepozbawiony zalet (zwłaszcza aktorskich), ale jednak mocno nadgryziony przez czas, co w oczy rzuca się tym bardziej, że filmy nie posiadają jednak głębi dzieł Kurosawy... Najwięcej warta jest część pierwsza.
Pozdrawiam!

Woyciesz

Witam. Dzieki za szybka odpowiedz. GG 798242. Pozdrawiam. Zbyszek