Film oparty na bardzo starym i baaaardzo wypróbowanym schemacie filmów sportowych. W
zasadzie nie trzeba nawet szczególnie dobrej obsady żeby się sprawdził. Ogląda się przyjemnie i
nawet może powodować emocje mimo że z góry wiadomo jak się skończy.
że mega schematyczny, to sie w 100% zgodze, szczegolnie ten punkt kulminacyjny, gdy glowny bohater mowi, ze nie da rady, a nauczyciel muzyki wyglasza te wzniosla motywacyjna gadke - to musi byc w kazdej komedii sportowej:)
Jak dla mnie ten film to komediowa wersja "Warriora". Ale pomimo ewidentnej zrzynki, rewelacyjny Kavin James daje radę. Dają również radę i Salma Hayek i Henry Winkler, a także Bas Rutten, który jest jednym z mocniejszych punktów tego obrazu (a swoją drogą mocno punktuje głównego bohatyra:) I co z tego, że film trąci dziecinną wręcz, momentami, naiwnością, co z tego, że jest do bólu schematyczny, a na końcu obowiązkowo musi być patos no i oczywisty element patriotyczny - amerykańska flaga. Tak - te wszystkie rzeczy mogą razić. Ale, przynajmniej w moim przypadku, nie rażą. "Here comes the boom" ma w sobie tyle uroku, fajnych gagów i śmiesznych scen, a także jakiejś pozytywnej energii, że po prostu nie mogę ocenić go nisko:) Stąd 8/10. Bardzo dobry film na relax i na poprawę samopoczucia (banan na twarzy gościł u mnie często podczas seansu:))