Posucha w kinach, więc obejrzeć można, ale dostajemy odgrzewany kotlet z linią fabularną wprost z Armageddonu sprzed ponad 20 lat z nawet podobnymi efektami specjalnymi. Zamiast asteroidy w Ziemię ma przywalić Księżyc, który dziwnym zrządzeniem losu zmienia swoją orbitę i w ciągu kilku dni ma się rozwalić o swoją planetę matkę. Poziom absurdu sięga zenitu. Całe Nasa ewakuuje się w kilkanaście sekund, w momencie gdy Berry ogłasza, że świata nie da się uratować, po czym nasza dzielna trójka bohaterów odpala stary wahadłowiec z niesprawnym jednym silnikiem i ratuje świat. Na końcu wszyscy szczęśliwie, cudownym zbiegiem okoliczności spotykając się jednym dokładnie miejscu na sponiewieranej katastrofą Ameryce i rzucają się sobie w objęcia. Trailery lepsze niż film. 5/10.