Rewelacja w każdym calu.
Temat podwójnej osobowości poruszany w kinie był już wiele razy, ale nigdy w taki sposób. Winterbottom stworzył dzieło wielopoziomowe, które można czytać na co najmniej kilka sposobów. Affleck kapitalnie zagrał nie tylko psychopatę (który najbardziej przeraża swoją niepozornością), ale i schizofrenika. W tym kontekście można się zastanawiać czy postać grana przez Billa Pullmana nie jest wytworem wyobraźni głównego bohatera (wie o nim wszystko, zawsze rozmawiają ze sobą w samotności). ;)
Dalej: "Killer inside me" to głos w dyskusji o przemocy w kinie oraz krytyczny komentarz do filmu noir. Brutalność, choć nieraz trudna do zniesienia, jest tu bardzo na miejscu i spełnia swoje funkcje. Kobiece bohaterki zostają przez to przewartościowane i z femmes fatale stają się ofiarami psychopatycznego głównego bohatera...
Do wielokrotnego oglądania, grzebania w złożonych sensach i odkrywania kolejnych znaczeń.
Ocena na FW tym razem jest zaskakująco niska... wg mnie niesprawiedliwie. Cóż, film może nie do wielokrotnego odkrywania, ale na pewno rzecz bardzo dobra.
Mocna opowieść, trochę niedopowiedzeń, brutalność która tworzy naprawdę silne narzędzie i która z początku naprawdę szokuje.
Głowna postać grana przez młodego Afflecka jak dla mnie to perła w koronie tej produkcji. Ktoś na niego narzeka, ale ja tego nie rozumiem. Idealnie odtworzył postać "wiejskiego głupka" który zwodzi wszystkich dookoła i ukrywa prawdę. Nawet samym widzem potrafi zamotać. Cały czas czuć, że ma ogień pod skórą ;)
Sama fabuła jest dobra, oparta o nieco utarte schematy, ale całość stworzono sugestywnie i intrygująco.
Jedyna prawdziwa wada jaką widzę w tym filmie to naprawdę bezrefleksyjne zakończenie, rozczarowujące.
Niemniej dam nieco zawyżoną ocenę - przede wszystkim za świetną grę i postać Afflecka, za uzasadnioną i szokującą brutalność, za dobrą fabułę i fajne sceny erotyczne.
Killer inside Me polecam wszystkim, wbrew tak niskiej średniej fw:
8/10
Cóż, zgadzam się z Panami.
I powtórzę, to zdanie, bo szczególnie rażą mnie ataki na Casseya : "Główna postać grana przez młodego Afflecka jak dla mnie to perła w koronie tej produkcji. Ktoś na niego narzeka, ale ja tego nie rozumiem. Idealnie odtworzył postać "wiejskiego głupka" który zwodzi wszystkich dookoła i ukrywa prawdę. Nawet samym widzem potrafi zamotać. Cały czas czuć, że ma ogień pod skórą ;)"
I jeszcze raz w zwolnionym tempie : "K t o ś n a n i e g o n a r z e k a, a l e j a t e g o n i e r o z u m i e m. "