Muszę przyznać że jestem rozczarowany. Być może dlatego że spodziewałem się filmu a la
Mr. Brooks, a zobaczyłem historię faceta, który popełnił zbrodnię, i przez cały film, stara się ją
zatuszować.
Oglądając film, miałem wrażenie że główny bohater ma cały czas te sama postawę
emocjonalną. Lou Ford, nie udawał zszokowanego gdy znaleziono ciała jego kolegi i
prostytutki, nie udawał niewinnego gdy ten policjant go nachodził i starał się udowodnić że
to on popełnił to morderstwo, nie udawał zrozpaczonego po morderstwie jego narzeczonej,
lecz przez cały film jeden wielki stone face. Możliwe że tak Casey Affleck miał zagrać -
dlatego gry aktorskiej nie oceniałem, jednak to wydaje mi sie troche dziwne.
Czytałem wasze komentarze odnośnie refleksji. Nie specjalnie rozumiem o co wam chodzi
gdyż film nie wzbudził we mnie żadnych przemyśleń, bo jest na tyle przejrzysty ze nie trzeba
sobie gdybać czy końcówka była wytworem jego wyobraźni lub kogo gada lou przez ten cały
czas.
Pewnie spotkam sie z waszą krytyką, ale oceniłem ten film na 5.
Nie wzbudził we mnie jakiś emocji, na dodatek oceniłem go jaki film, a nie jako że zagrała
tam Jessica Alba