Film dobrze zrealizowany, ale na pewno nie porywający. Akcja rozkręca się powoli, w międzyczasie można podziwiać bardzo fajne górskie widoczki. Zanim jeszcze na pierwszy plan wyjdzie wątek kryminalny można odnieść wrażenie, że poszło się na film, którego celem jest pokazanie jacy to ludzie byli tolerancyjni (oczywiście poza jakimiś szemranymi postaciami) w 1934r (!) - podsumowaniem tego był dość krótki obrazek pod koniec filmu, kiedy to w jugosławiańskich czy tam bułgarskich zaśnieżonych górach do głównego bohatera podchodzi... czarnoskóry policjant (przypomnijmy, że to 34 r). Powstaje pytanie czy w filmach dzisiejsze ideologie i hollywodzkie zasady obsady ról powinny przysłaniać realia danych czasów czy miejsc o których owe filmy opowiadają?