Dlaczego dałem aż 10? Mimo zgodności z recenzjami, że film nie jest arcydziełem w którym sporo infantylnych scen i lekko przerysowanej gry aktorskiej to coś mnie urzekło w końcówce, a zwłaszcza symbolika ran które były przyczyną śmierci jak się okazało zwyrodnialca. W filmie było trochę niedociągnięć, a to kto może być potencjalnym sprawcą (jak się okazało było ich kilku) można było się domyślić wcześniej. Dodałbym też więcej dramatyzmu. Mimo tego wyjaśnienie tej sprawy mnie prószyło. Gdy przesłuchiwana była księżna i wyszła sprawa zabójstwa sprzed lat można było zobaczyć jej głęboko skrywany ból. Morderca pozbawiając życia malutką Daisy zabił nie tylko ją ale i jej rodziców, niesłusznie oskarżoną, a także osoby znajdujące się w tym pociągu których życie po tym zdarzeniu przypominało nic innego jak czyściec. Każda zadana rana symbolizowała oczyszczenie i umożliwiła rozpoczęcie nowego życia może nie wszystkim, ale większości tych osób co zresztą żegnając się z nimi powiedział detektyw (bardzo dobrze zagrany). Słowa Pani Hubbard, że wraz ze śmiercią wnuczki zakończyło się również jej życie nie są niestety tylko filmową fikcją. W przypadku morderstw prócz ofiary największą karę od losu dostają jej bliscy i ci dla których ofiara była szczególnie ważna. Dla niektórych takich osób to często nie jest już życie ale powolna agonia dlatego moim zdaniem w każdym kraju powinna być kara śmierci. Wracając do filmu i sceny morderstwa to była ona piękna i powinna być bardziej wyeksponowana. Muzyka na końcu była co prawda ckliwa, ale wzruszająca;) Co jak co ale z czystym sumieniem mogę polecić ten film;)