… Fabuła …
”Mortal Kombat” >>> ”Mortal Kombat: Annihilation” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
1 klasyczna część opowiada o grupie Wybrańców, którzy stawiając czoła w tytułowym turnieju, mają za zadanie ochronić Ziemię przed czarnoksiężnikiem Shang Tsungiem i jego wojownikami spoza tego świata – prosto i do rzeczy bez jakichkolwiek komplikacji. Historia pokrywa się z materiałem źródłowym i nawet dobór zawodników jest tutaj zgodny z oryginałem (tj. 1 częścią growej serii), dzięki czemu wszystko jest zapięte na ostatni guzik i nie ma się do czego przyczepić (a na potrzeby filmu wymyślono trzech nowych fighterów mających skromny udział w opowieści). Kontynuacja idzie w myśl zakończenia poprzednika, czyli władca Pozaświata – Shao Kahn – łamie święte zasady turnieju, tym samym doprowadzając do inwazji swojej armii na Ziemię, co jest ewidentną ekranizacją 3 części growej serii, a dobór zawodników również pokrywa się tutaj z pierwowzorem (z domieszką wojowników z 2 części). Historia drugiego filmu (w przeciwieństwie do pierwszego) ma kilka niedociągnięć, ale w ogólnym rozrachunku pokrywa się z cyfrowym oryginałem (na czele ze śmiercią Johnny’ego Cage’a). Natomiast w najnowszym remake’u mamy jeden wielki bur-del na kółkach, przez co wszystko nie ma sensu: tytułowy turniej w ogóle nie ma miejsca, dobór zawodników (z 5 części serii!) jest czysto przypadkowy a ilość idiotycznych zmian (względem materiału źródłowego) na gorsze jest tak ogromna, że nie ma tutaj miejsca na wymienienie ich wszystkich (dlatego podam tylko przykłady spod ręki: Sonya współpracująca z Kano, wymyślony na potrzeby filmu i całkowicie jałowy Cole Young będący w środku opowieści, Quan Chi usunięty z konfliktu na linii Scorpion i Sub-Zero, Johnny Cage pominięty w historii, Kano bez cyber-implantu strzelający magicznie laserem z oka, samoistnie ewoluujące protezy rąk Jaxa, przesadna powaga i patos uderzające z ekranu jakby to była ekranizacja Szekspira lub czegoś w tym stylu).
… Obsada i kostiumy …
”Mortal Kombat: Annihilation” >>> ”Mortal Kombat” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
Wielu już zapewne przeciera w tym miejscu oczy ze zdumienia, ale tak właśnie jest, że to obsada kontynuacji jest lepsza, bo wszyscy tu pasują idealnie do swoich ról (na czele z przekozacką Sonyą i Jaxem oraz nowym Raydenem, w roli którego nie widzę Lamberta – zwłaszcza w krótkich włosach i kamizelce), czego nie mogę powiedzieć o 1 filmie: tam Sonya to jedno wielkie nieporozumienie (rolę dostała od pracy pod biurkiem lub stołem, bo inaczej tego nie widzę), gdyż nie tylko nie miała specjalnego wyglądu (a aktorstwem też nie powalała – wystarczy zobaczyć jej ”uderzenie” w niedziałające radio na płynącej łódce czy minę twardzielki, która w rzeczywistości wygląda jakby miała problem z wypróżnieniem się), ale i także nie miała pojęcia o Sztukach Walki, przez co swoim angażem położyła starcie z Kano (który by ją wypatroszył jak świnię w formie wstępu do ”zabawy” – gdyby nie fabuła filmu nakazująca mu zginąć z jej ręki). Kolejną kastingową bzdurą w tej części jest Jax o wyglądzie łajzy i głosiku małej dziewczynki, a jego rola choć marginalna to jednak daje się we znaki, choć można było tego uniknąć. Kostiumy zaś w obu filmach robią wrażenie, ale te z dwójki zdecydowanie bardziej: Smoke, Jax, Scorpion, Motaro czy Shao Kahn. Za to remake w tych kwestiach (z wyjątkiem Kung Lao) to padaka jak się patrzy: jakiś chłystek w roli Liu Kanga, czarnoskóra Mileena, brodaty menel Kano, Reiko jako bezmózga góra mięśni, Shang Tsung i Scorpion w strojach nadających się do filmu historycznego a nie Fantasy Kung Fu.
… Muzyka …
”Mortal Kombat: Annihilation” >>> ”Mortal Kombat” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
Soundtracki klasycznych filmów przeszły już do legendy (choć ten od kontynuacji jest bezapelacyjnie lepszy) i nie ma się co temu dziwić, skoro repertuar aż pękał w szwach od wyrąbistych songów! 1 część: Juno Reactor ”Control”, G//Z/R ”Invisible”, Fear Factory ”Zero Signal”, Napalm Death ”Twist The Knife”. 2 część: Scooter ”Fire”, Pitchshifter ”Genius”, Psykosonik ”Panik Kontrol”, Face To Face ”I Won't Lie Down (Kombat Mix)”, Joseph Bishara ”Death Is The Only Way Out”, Manbreak ”Ready Or Not (Ben Grosse Kombat Mix)” czy niszczycielski The Immortals “Theme From Mortal Kombat (Encounter The Ultimate)”. A co mamy w remake’u??? Otóż wielkie NIC: jakieś nudne jałowe tło (którego w ogóle się nie pamięta) do kompletu ze zmasakrowanym i zniszczonym songiem ”Mortal Kombat Theme” w wersji Dubstep (gdybym chciał Dubstepu to włączę sobie chociażby pierwszego spod ręki ”The Path Of Totality” autorstwa chłopaków z Korn)! Klasyczna muza to był ”Mortal Kombat” na wskroś i szło to poznać na kilometr, a tutaj w tym nowym filmowym ”dziele” jest nędza (!) jak okiem i uchem sięgnąć.
… Walki …
”Mortal Kombat” >>> ”Mortal Kombat: Annihilation” >>> [długo, długo nic] >>> ”MK” (2021)
To o czym mówiłem już wyżej: starcie Sonya vs Kano w 1 filmie to kaszana na całej linii i to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji, a mogło to być niemniej epickie jak Scorpion vs Johnny Cage! Dalej: początkowe starcie Chan vs Shang Tsung też do wybitnych nie należy, ale to jestem w stanie przełknąć, bo to w końcu był młodzik skazany na porażkę z rąk Shang Tsunga, więc okej. Cała reszta natomiast jest bez zarzutu. Co do starć w kontynuacji to (podobnie jak fabuła tego filmu) mają one niedociągnięcia, ale w ogólnym rozrachunku jest dobrze i ma się na czym oko zawiesić, a zwłaszcza na tych poszczególnych choreografiach: Sonya vs Mileena, Liu Kang & Kitana vs Smoke, Sonya & Jax vs Cyrax, Raiden vs Reptile, Liu Kang vs Shao Kahn. Krótko mówiąc w klasycznych filmach jest wszystko to (nieprzerwane serie ciosów w jednym ujęciu, rzuty i kopnięcia, pomysł oraz zaangażowanie), czego absolutnie nie ma w najnowszym remake’u, bo jest to zastąpione pójściem na łatwiznę w postaci licznych szybkich zmian ujęć do kompletu z prostymi ciosami i nadmiarem efektów specjalnych, co jest całkowitym zaprzeczeniem ”najlepszych walk w dziejach” – którymi to się ochoczo chwalili twórcy. Moimi ”ulubionymi” starciami w tej filmowej padace jest Jax vs Reiko i Cole Young vs Mileena – cóż za ”finezja”! Należy jeszcze wspomnieć o poległym jak jakiś 1 lepszy lamus Goro z ręki noname’a Younga czy żałośnie nudnym finałowym starciu, w którym to dziadek Scorpion odziany w kaptur i zbroję przykładowo co chwilę z braku pomysłów zarzucał swoim harpunem w stronę Sub-Zero – i że ludziom odpowiedzialnym za to wszystko nie jest wstyd…
::: Podsumowanie :::
Klasyczna Dylogia ”Mortal Kombat” to pełne klimatu i szacunku do pierwowzoru niedoścignione wzorce, którym nie straszny mijający czas, bo nadal robią one piorunujące wrażenie mimo tych już 20-paru lat na karku, a najnowszy remake ”Mortal Kombat” (2021) to najgorszego sortu gniot (na poziomie równie tandetnego ”Tekkena” z 2010) stworzony wyłącznie w celu łatwego zarobku! Klasyczne filmy z wyjątkiem brutalności oferują całą resztę rzeczy ze świata ”MK”, podczas gdy chłamowaty remake ma w swoim menu wyłącznie sieczkę i to w tandetnym wykonaniu.
Od najnowszego paździerza śmieszą mnie jedynie bardziej ludzie się nim jarający, jakby był niewiadomo jakim wielkim osiągnięciem Kinematografii, a w rzeczywistości jest napluciem w twarz kultowej marce jak i fanom rozumiejącym, o co w niej biega.