"Połowa tego filmu była kręcona w Nowym Jorku. Tę połowę dedykuję wam, a gdy pojadę w przyszłym miesiącu do Berlina, jego mieszkańcom zadedykuję drugą połowę" – powiedział do fanów, głównie nowojorczyków, zgromadzonych podczas światowej premiery obrazu na festiwalu w Nowym Jorku Steven Spielberg.
I właśnie ów dualizm filmu i wywodząca się z niego niekonsekwencja jest jego największą wadą. Konstrukcja "Mostu szpiegów" wygląda tak, jakby Spielberg chciał za jednym zamachem nakręcić dwa filmy, ale brak zdecydowania i dokładniejszego skupienia się na którejkolwiek z części prowadzi do karnawału powierzchowności i naiwności.
Opis rzeczywistości zimnej wojny, a także świata po wschodniej stronie żelaznej kurtyny jest niezbyt głęboki i bardzo wtórny. Wszystko tu jest albo czarne, albo białe. Albo dobre, albo złe. No może oprócz radzieckiego szpiega, fenomenalnie zagranego przez brytyjskiego aktora Marka Rylance'a. Reszta została skonstruowana jednak na bardzo wyraźnym kontraście. Stany Zjednoczone są potęgą ze względu na wysoką jakość swojej demokracji, a ZSRR wygląda tak jak wygląda, bo tapla się w beznadziejności komunizmu. Różnica ta jest dostrzegalna już przy okazji ukazania ludności zamieszkującej wrogie sobie mocarstwa.
"Most szpiegów" pozbawiony jest po prostu gęstego, surowego klimatu i niepoprawnego politycznie pazura, przez co nie potrafi zbyt długo utrzymać widza w napięciu. Co prawda, główny bohater zaskarbia sobie naszą sympatię i kibicujemy mu od początku do samego końca, jednak jego los i poczynania prawie w ogóle nie przykuwają nas do fotela.
Cała recenzja do przeczytania tutaj: shar.es/1cNDT2
Warto śledzić na bieżąco profil bloga: fb.com/filmbuk
Platforma złamała prawo powołując pięciu zamiast trzech sędziów i trybunał unieważnił wybór dwóch dodatkowych sędziów. Przyjął natomiast jako zgodny z prawem trzech pozostałych.
Czego to dowodzi?
Że trybunał działa.
Że stoi po stronie konstytucji.
Po stronie prawa.
Prezydent (i premier) lekceważąc te decyzje, podejmując własne, stawiają się ponad prawem. Łamią tym samym prawo. A do tego prawa nie mają.
"Trybunał Konstytucyjny był, jest i będzie organem władzy całkowicie niezależnym i, jak wszyscy w Polsce zauważyli, pilnie owej niezależności strzegącym. Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło temu stanąć na przeszkodzie" Lech Kaczyński
A tu mu braciszek taki numer wywinął :]
A czy Trybunał orzekł, którzy konkretnie sędziowie byli wybrani konstytucyjnie, a którzy nie? Jak powinien postąpić prezydent? Od których sędziów odebrać przysięgę, a od których nie? Jeśli PO-PSL wybrało jednocześnie 5 zamiast 3 sędziów, to można uznać, że cały ten czyn był niezgodny z prawem, mimo że nie wszystko w nim było niezgodne z prawem. Trybunał orzekł co w tym czynie było niezgodne z prawem a co było zgodne, jednak co zrobić z tym wyrokiem pozostawiało wątpliwości.
P. S. Czytałem, że PO-PSL nie wykonało za czasów swoich rządów 48 orzeczeń Trybunału. Dlaczego wtedy ludzie nie wychodzili na ulicę? Warto poczytać kim są inicjatorzy tych demonstracji. Tutaj jest ciekawy artykuł: http://wirtualnapolonia.com/2016/01/02/komitet-obrony-demokracji-kim-oni-sa/
Oczywiście, że Trybunał orzekł, którzy konkretnie sędziowie byli wybrani konstytucyjnie, a którzy nie. Z imienia i nazwiska.
Nie sprawdzałem informacji z podanego przeze mnie artykułu, ale jeśli są prawdziwe to wiele wyjaśnia.
Bzdura wierutna. Po pierwsze - należy pogonić to komunistyczne kukułcze jajo zwane TK; po drugie - napisać na nowo normalną, nie postkomunistyczną konstytucję; po trzecie - prezydent nie wykonuje żadnych wyroków. I na koniec - nie łam sobie głowy, szkoda.
"Trybunał Konstytucyjny był, jest i będzie organem władzy całkowicie niezależnym i, jak wszyscy w Polsce zauważyli, pilnie owej niezależności strzegącym. Nie sądzę, żeby cokolwiek mogło temu stanąć na przeszkodzie"
- prezydent Lech Kaczyński
Ależ tak mówią wszyscy, którym się to akurat opłaca i śp. Lech Kaczyński nie jest tu wyjątkiem. Chodzi mi o to, by nie mnożyć bytów, a szczególnie tych mających PRL-owską tradycję Podrzucono nam TK i Senat, ale to nie powinno znaczyć, że do końca świata. Moim stałym marzeniem jest - im mniej władzy, tym lepiej dla obywateli.
Jejku, myślałam, że choć na filmwebie obejdzie się bez politycznych dyskusji.
Chcę Wam powiedzieć, że potraficie pięknie się różnić - rzadko spotyka się walkę na argumenty, a nie na wyzwiska. :)
Prezydent rozumie. Najpierw musimy tak pogonić "nowoczesnych komuchów kapitalistycznych" jak Amerykanie pogonili swoich.
Ale jesteśmy demokratami. A co!
Polacy nie gęsi i swojego Nixona mają.
Prawo jest.
Albo go nie ma.
I prezydent też musi go przestrzegać. Musi!
Inaczej... nie ma prawa.
Ale to się ma nijak do zacytowanego fragmentu. Co czyniło Polaków z Polaków pod zaborami, czy okupacją? No raczej nie prawo.
Ale teraz nie jesteśmy pod zaborami. I to m.in. konstytucja winna o tym stanowić. I stanowi. Jest nasza. I dlatego powinniśmy jej bronić. Tego co reprezentuje. Bo reprezentuje nas.
Kto ustanowił konstytucje, i kiedy?
Całkiem niedawno, ludzie, a ściślej, politycy. Czy wedle Ciebie, są on nieomylni? Czy nie mają prawa do błędów, i czy nie mają prawa inni, by konstruktywnie ulepszać nieścisłości tam zawarte?
Oczywiście, że mają, ale w ramach prawa. Niech je napiszą, a nie niszczą to, które jest lekceważąc praworządne wyroki, kwestionując je, lub wręcz wprost występując przeciw nim.
Jaki oni przykład dają?
Że każdy może to robić.
A to jest bezprawie.
Bredziłeś coś tam, że Prezydent nie rozumie, że ma stać na straży konstytucji. Poinformowałem Cie zatem, że Komorowski nie jest już Prezydentem. Bo wydaje mi się, że jesteś z tych szczekaczy, którzy wszystko co złe widzą u innych, a jednocześnie nie zauważają, że Twoi pupile byli dokładnie tacy sami.
Nie przypominam sobie takiej sytuacji.
Przy wszystkich wadach Bronka, a było ich niemało, miał jedną niewątpliwą zaletę: przestrzegał prawa.
Nie kwestionował wyroków Trybunału.
Ani nie mieszał się w kompetencje władzy wykonawczej, bo on jej nie reprezentuje.
Szanował trójpodział władzy.
Przepraszam, pomyłka. Miało być "władzy sądowniczej". Prezydent sprawuje władzę wykonawczą.
Podział władzy na władzę ustawodawczą, sądowniczą i wykonawczą zaproponował Monteskiusz. Teoria trójpodziału władzy zakłada równość poszczególnych rodzajów władz.
Według teorii podziału władzy dzielimy władzę w państwie na:
a) władzę ustawodawczą - stanowioną przez parlament za pomocą uchwał, które tworzą prawo. W Polsce - władzę ustawodawczą sprawuje Sejm oraz Senat,
b) władza wykonawcza zajmuje się wprowadzaniem prawa ustanowionego przez władze ustawodawczą. W Polsce przedstawicielami tej władzy są Prezydent, Rada Ministrów oraz administracja rządowa,
c) władza sądownicza – sprawowana jest przez sądy i trybunały.
Trójpodział władzy jest najbardziej rozpowszechnionym systemem sprawowania władzy na świecie. Pozwala bowiem na prawidłowe funkcjonowanie państwa demokratycznego.
Poszczególne rodzaje władz nawzajem się kontrolują, ale również wspierają.
Buhahahahaha. Możesz mi napisać gdzie dokładnie w Konstytucji RP wspomniane jest o Monteskiuszu? Piszesz na początku o nim, o teorii "trójpodziału", a później stwierdzasz, że twoje pierdoły są z Konstytucji. Na ile znam Konstytucję to nie wspomina ona o Monteskiuszu tak samo jak nie wspomina o Senece i innych.
A to nie oni napisali? A to niespodzianka... Przecież to Polacy byli. Bo Polska jest najważniejsza.
I właśnie widać jakim, żeby się nie narażać adminom, niezbyt inteligentnym dzieciątkiem jesteś.
Tak? Jakoś wciągnął mnie bez reszty omawiany tu film,utrzymał w napięciu do samego końca i uważam że jest po prostu świetny,jak najbardziej wart obejrzenia. Polecam
A co przepraszam trzymało w napięciu? Bo jak dla mnie to wszystko było wiadomo mniej więcej po opisie filmu, a upewniliśmy się po 15-20 filmu. Zatem - gdzie napięcie?
Sceny z Berlina nagrane we Wrocławiu... A on będzie dziękował Berlińczykom. Swoją drogą smutne trochę, że żeby nakręcić coś o powojennym Berlinie przyjeżdża się do Polski...
Poza tym co napisał autor tematu i pomijając te debilne przepychanki polityczne powyżej, dodałbym jeszcze słabość dialogów. Nawet nie w samym sensie, że są złe czy cuś, tylko przez cały seans filmu miałem wrażenie, że były napisane tak, aby widz je dobrze odebrał, a nie tak, jak mogłyby wyglądać w rzeczywistości. Albo jeszcze inaczej, zostały zupełnie obdarte z jakiegokolwiek pazura (co w filmach tego typu kluczowe) i utknęły gdzieś w czeluściach poprawności i obojętności. Mam wrażenie, że gdyby dokładnie to samo zadanie dostał Villeneuve, czy bardziej znany Fincher, film byłby o klasę lepszy.
Zgadzam się z twoją opinią. Mnie też mierzi w filmach Spielberga, ten utarty schemat poprawności politycznej. Przed seansem, byłem nastawiony na film pokroju ,, The Good Shepherd'' wielka szkoda iż nie spojrzałem kto odpowiada za reżyserię, inaczej oszczędził bym sobie oglądania tej tandety i marnowania 2 godzin mojego czasu.
Zawiedziony jestem Stevenem Spielbergiem, ponad przeciętność nie wyskoczył - 5/10 !!!