Drewniane postaci, drewniane dialogi, a najgorsza ze wszystkiego: reżyseria. Postaci wchodzą na scenę, recytują swoje kwestie i schodzą, jak w teatrzyku przedszkolnym. Bo też chyba dla przedszkolaków ta historia ze szlachetnym szpiegiem rosyjskim, który musi wzbudzać sympatię, chociaż szpieguje dla zbrodniczego mocarstwa tyranizującego wówczas pół świata. A w przerwach maluje obrazy... Ha ha ha.... Wlecze się to koszmarnie. Niemcom chyba chcieli dołożyć. Jakby wyjęci wprost z II Wojny Światowej. No można się było trochę pośmiać, gdyby nie świadomość straconych pieniędzy i czasu.
Podziwiam tych, którzy dotrwali do końca tej beznadziejnej błazenady. Ja wyszedłem z kina 20 minut przed końcem. Starałem się, ale nie dałem rady, odruch wymiotny był zbyt silny...
obejrzałem wiele filmów i też nie lubie sieczki,ale tu nie mam się do czego przyczepić,że niby drewniane aktorstwo i dialogi....dziwne spostrzeżenie.... a co do szpiega to niby czemu nie miałby malować obrazów ,co jest w tym śmiesznego....myślisz ,że szpieg 24 godziny na dobe łazi i szpieguje?! on siedzi latami w obcym kraju i jak coś wyszpieguje to donosi....śmieszne to jest Twoje pojęcie na ten temat