tyle że po hiszpańsku, czyli niezła nuda. Może kiedyś miało to siłę oddziaływania, ale dziś wydaje
się raczej manieryczne. I razi zwłaszcza portretowanie kobiet w tej opowieści: zarówno Ana jak i
Elena są jak lalki, całkowicie uzależnione od męskiego uznania. Może to miało być krytyczne
wobec terroru mody, piękna i uprzedmiotawiania kobiecego ciała, ale wyszło dość
szowinistyczne dziełko o rozterkach podstarzałego lekarza, który nie umie nawiązywać kontaktu z
kobietami, dlatego je obraża i nimi pogardza (Ana) albo atakuje je swoimi wyznaniami o wielkiej
miłości (Elena). W dodatku kuleje na całej linii warstwa realistyczna opowieści (wiem, nie
jedyna, ale jednak). Trochę trudno ogląda się na przykład to, jak Julian wyraźnie podprowadza
podobnie podstarzałemu przyjacielowi młodą i piękną, dopiero co poślubioną żonę, a ten
zajmuje się odkopywaniem czaszki zakopanego kiedyś psa... Ślepota, zaufanie czy głupota? Nie
jest to w żadnym miejscu wyjaśnione - i to jest problem. Historie o rogaczach u Szekspira są
inaczej poprowadzone...
Kolorystyka i zdjęcia na plus, ale moim zdaniem materiału ten film ma na dwadzieścia,
trzydzieści minut. W drugiej części projekcji zacząłem czytać ciekawy artykuł z czasopisma.
Ogólnie - tylko "ujdzie".
Mi wydawało się, że zaufanie. Film ogląda się dobrze, ale rzeczywiście trochę trąci myszką.
Ten komentarz może funkcjonować jak przestroga jak i kiedy nie pisać o filmach. No, ale po kolei:
"Bergman spotyka Antonioniego" - Gdzie? Bo moim zdanie wymyślasz, a całe zdanie jest bezsensowne. Reżyser ewidentnie nawiązuje do Luisa Buñuela, do tego stopnia, że dedykuje mu film. Widać też nawiązania do "Zawrotu głowy" Hitchcocka i są one bardzo czytelne.
" I razi zwłaszcza portretowanie kobiet w tej opowieści: zarówno Ana jak i Elena są jak lalki, całkowicie uzależnione od męskiego uznania. Może to miało być krytyczne wobec terroru mody, piękna i uprzedmiotawiania kobiecego ciała, ale wyszło dość szowinistyczne dziełko o rozterkach podstarzałego lekarza, który nie umie nawiązywać kontaktu z kobietami, dlatego je obraża i nimi pogardza (Ana) albo atakuje je swoimi wyznaniami o wielkiej miłości (Elena)." - tu się kłania nawet pobieżna wiedza o Hiszpanii tamtych czasów - maczyzm, bardzo silny katolicyzm połączmy z patriotyzmem, kobiety za dyktatury Franco mogły być albo żonami rodzącym ileś tam dzieci (np. żona pierwszego pacjenta) lub artystki lub k.urwy. O wykształceniu mogły pomarzyć, nawet te z dobrych domów, miały szczęście jeśli potrafiły czytać i pisać, bo to też nie było regułą. Akcja film rozgrywa się w momencie gdy ostra cenzura, oraz inne wcześniejsze restrykcyjne prawa zostały zniesione i do tych prowincjonalnych Hiszpanów zaczyna docierać z całą siłą zachodnia popkultura. Reżyser w finale pokazuje to nakładanie się tej zachodniej seksualności (peruka, makijaż) na dewocyjną religijność (biała szata, bęben z procesji). Bohater widząc to połączenie na szarej myszce mówi "kocham cię", to spełnienie marzenie takiego prostego i nie wyściubiającego nosa z prowincji Hiszpana. Za to jego przyjaciel i jego młoda żona korzystają z nowo zastanego porządku i dobrze sobie radzą, choć samo podłoże jak możemy podłoże ekonomiczne (wspólna firma między mężem a podstarzałym zięciem) i świadczy o sile patriarchatu.
"W dodatku kuleje na całej linii warstwa realistyczna opowieści (wiem, nie jedyna, ale jednak)." - kuriozalny zarzut oczekiwać realizmu od filmu surrealistycznego. To tak jakby oczekiwać, żeby sól była słodka.
"Trochę trudno ogląda się na przykład to, jak Julian wyraźnie podprowadza podobnie podstarzałemu przyjacielowi młodą i piękną, dopiero co poślubioną żonę, a ten zajmuje się odkopywaniem czaszki zakopanego kiedyś psa... Ślepota, zaufanie czy głupota? Nie jest to w żadnym miejscu wyjaśnione - i to jest problem. Historie o rogaczach u Szekspira są inaczej poprowadzone..." - przyjaciel od razu widzi, że stary kawaler jest zafascynowany młodą żoną i świadomie zezwala na igranie jej z dawnym przyjacielem, co jest wyjaśnione pod koniec filmu niemal wprost. Żona informuje męża o wszystkich umizgach co zostaje obśmiane w finale. Zresztą stary kawaler jest ofiarą kpin od początku, do tego widzimy jak nieporadnie się nieraz porusza lub o coś potyka. Warto też zauważyć, że to małżeństwo a zwłaszcza Julián zwraca uwagę Pablo na pielęgniarkę, niemal inicjuje ten romans. Te relacje można nazwać igraniem światowców z prowincjuszem.
" W drugiej części projekcji zacząłem czytać ciekawy artykuł z czasopisma."- to tłumaczy niekompetentny odbiór filmu, ale z tego wynika, że nie widziałeś filmu, więc po co się wypowiadasz? Bo możesz? Bez sensu.
Film warto obejrzenia, pod wieloma względami, po jego obejrzeniu widać ile z niego zrzynał Almodóvar. Nie szukając daleko np, pomysł na czołówkę, wycinki, pomysł z okiem w "Kika". A mężczyźni są u niego jeszcze bardziej karykaturalni. Po sensie zapragnąłem od razu zobaczyć go raz jeszcze, niech to będzie rekomendacja.
Ba, nawet w "Skórze w której żyję" upodabnianie jednej osoby do drugiej to wyraźne nawiązanie Almodóvara do tego filmu. Podobny motyw wystąpił we wcześniejszym "Zawrocie głowy" Hitcha, ciekawe czy to przypadek, czy może Saura zainspirował się Hitchcockiem?
Raczej tak, "Zawrót głowy" to jeden z najbardziej wpływowych filmów w historii. Tam i tu mamy malowanie i ubieranie kobiety, aby ją upodobnić do przedmiotu pożądania. Jak się zastanowisz, to jest bardzo dużo zbieżności, choć bardzo twórczo reinterpretowanych.