Wreszcie się doczekałem trzeciego Batmana od Christophera Nolana. Nie błagałem o cud w postaci drugiego „Mrocznego Rycerza”. Miałem nadzieję, że Nolan dobije tym filmem chociaż do poziomu „Batman: Początek”. To by mi wystarczyło, ale… facet jak zwykle pozamiatał ;] Choć pierwsza godzina nie zwiastuje kopa w jaja (czas 2h 45min) , to po pokazie jak nie chciałbyś dostać wp***dol od Bane’a, jest już istny rollercoaster. Świetne aktorstwo – główna postać nie została w cieniu złego, jak to było poprzednio, Christian Bale miał pełne pole do popisu i je wykorzystał. Nowa Catwoman spisała się idealnie, a Tom Hardy jako Bane… cóż trzeba zobaczyć te k**wiki w oczach i usłyszeć jego GŁOS ;P Do tego przekozacka muzyka Hansa Zimmera – po seansie w Imaxie dzisiaj jestem głuchy, hehe, a sam obraz- żyleta. Dodać do tego Litry akcji i szczyptę patosu i mamy superbohaterski obraz idealny. Kto teraz dobiję do takiego poziomu? Marvel ma zbyt uzależnione od siebie filmy i celują je w inny target, i choć są na podobnym dobrym poziomie to nie jest to stopień Uszatego. DC Comics za to kompletnie nie umie podejść do reszty swoich bohaterów (Green Lantern, Jonah Hex), i choć za rok wyjdzie przyczajony „Człowiek ze stali” od Snydera (Nolan nadzoruje), to trudno mi uwierzyć że prócz wylewającego się z ekranu patosu i czystej akcji „Pan Loczek” coś zwojuje. A sam „Mroczny Rycerz Powstaje”, czy lepszy od dwójki? Nie wiem, bo oceniaczka (jak poprzednio) skończyła mi się na 10/10 :]
-Dlaczego upadamy?
- By powstać…