Przez wprowadzenie na pocztku postaci za muru (to ta owłosiona małpa) Lynch sprawił, żę oglądjąc dalej film czujemy ciągle strach. Kamer bardzo często wychyla się powolutku zza ściany albo jakiegoś innego obiektu, a my mamy wrażenie za zaraz coś z tamtąd wyskoczy. Dzięki tej scenie oglądając film czujemy ciągłe napięcie. Klimatu dopełnia oczywiście doskonała muzyka.
100% Racji !!!
Podczas tej sceny o mało mi pompka nie siadła. Z calą pewnoscią rzutuje ona na resztę filmu potegując uczucie strachu.
Ja się przyznam w tej scenie nieco rozczarowałam, bo liczylam na cos straszneijszego. jak gość w barze zaczął opowiadać ten swój sen, to mi zaraz stanął przed oczami Mystery Man z Autostrady (który był dla mnie notabene naprawdę straszny). A tu rozczarowanie - tylko "Ekolog" z Włatców Móch. Majstraszniejsza była dla mnie w filmie scena, jak po scenie miłosnej w nocy Rita zaczęła mówić i pojechały do Klubu Silencio.
Podobnie straszył używając dźwięku. Dialogi były bardzo, bardzo ciche, choć odgłosy bicia czy wrzasków baaardzo głośne.
Mną też ta scena wstrząsnęła, aż spontanicznie wykrztusiłem z siebie "O Jezus Maria" (całe szczęście, że powstrzymałem się od głośniejszego krzyku, bo wrażenie było takie, że pewnie bym wszystkich pobudził). Bodajże jedna z 4 scen filmowych, podczas których ogarnęło mnie autentyczne przerażenie (które oczywiście miało wpływ na resztę filmu); pozostałe to: scena z lodówką w "Requiem dla snu", scena pierwszego opętania Regan w "Egzorcyście" i scena w piwnicy w "Psychozie". Te sceny zapamiętam chyba do końca życia.
Pozdrawiam wszystkich
Ta scena była genialna. Za każdym razem jak sobię przypomnę jak ten facet podchodzi do tego rogu i tamten się wysuwa, przechodzą mnie ciarki.
Jeśli lubisz tego typu sceny to polecam filmy w stylu: "Egzorcysta: Początek", "Klątwa" itp... Tam wyskakują Ci różne stwory non stop :P!
Jeśli lubisz tego typu sceny to polecam filmy w stylu: "Egzorcysta: Początek", "Klątwa" itp... Tam wyskakują Ci różne stwory non stop :P!
Ale to zupełnie inne historie. "Egzorcysta: Początek", czy "Klątwa" bazują na trochę innym rodzaju strachu, szczególnie ten drugi i są po prostu tandetne i mało straszne.
A "Mulholland Drive" w bardziej subtelny sposób wywołuje niepokój. I to jest prawdziwa sztuka.
Oczywiście, ten film to zupełnie co innego niż takie "gniotki" jak "Egzorcysta: początek" ;)...
Ten film przyjemnie "układa" się w głowie po obejrzeniu ale jednak nie potrafię do końca czerpać przyjemności z czegoś, czego się cały czas boję.
Przyznam, że chciałbym jeszcze raz obejrzeć film, ale o tym diable zza rogu wolałbym zapomnieć - straszna scena.