Zrozumiał ktoś ten film ale tak od początku do końca po jednym seansie...??
Mi jeden seans już wystarczy - już widzę, że nie lubie tego typu filmów, mega chaotycznych, pod koniec kiedy naomi watts zamiast betty, grała diane to miałem wrażenie, że ten film jest kompletnie bezsensu.. ;P
Kilka razy musiałem potem przewijać, aby jakoś złożyć to w całość, za dużo czasu trzeba tracić aby zrozumieć ten film - to nie dla mnie..
Choć po pierwszym seansie już coś załapałem ~mniej więcej i to mi wystarczy..
No cóz to jest właśnie film dla ludzi,którzy chcą i lubią myśleć.Powiem Ci tak-ja go skumałem bodajże za trzecim razem tak grunownie i przeraziłem się...Ten film strasznie działa na podświadomość.Lynch jest genialny.
Co do fabuły-to jest film z pogranicza snu i jawy,więc nie da sie ot tak ułożyć.Dam Ci prostą wskazówkę-cześć filmu jest snem,cześć rzeczywistością.Pamiętasz zamianę imion?Jeśli nie chce Ci się nad tym śleczeć,mogę Ci wyjaśnić to i owo.
Pozdrawiam
witam :)
Dzisiaj obejrzałam po raz drugi ten specyficzny film... i chyba po części załapałam.. ;) Podoba mi się to, co kolega wyżej napisał i doszłam do podobnego wniosku. Wg mnie początek filmu jest snem.. a resza rzeczywistością.Po pierwszy razie ;) nie zastanawiałam się za bardzo o co chodzi, stwierdziłam " dziwny, specyyficzny, ma cos w sobie". Może troszkę sie pozastanawiałam ale nie tak jak dzis:) Ale nie o tym chciałam pisac.. na początku wszystko wydawało mi sie takie "przesłodzone" takie wykreowane, cukierkowe..nawet pomimo tej tajemniczości i ciemnosci.. skojarzyło mi się ze snem.. Ich reakcje, zachowania...Mniejsza z tym.. Wg mnie kazdy może na swój sposób zrozumiec i wyciągnąc z niego co chce. A co do pana Lyncha, to Zagubionej autostrady w ogóle nie kumam :) Pozdrawiam wszystkich
Witam o ile "Mulholland drive" ma jedno rozwiązanie o tyle "Lost highway" już nie.Mam na temat tego filmu teorię-tu nie mamy do czynienia ze snem,raczej ze schizofrenią i dlatego jest on bardziej niezrozumiały."Mullholand drive" jestem w stanie wyjaśnić w 90%, "Lost highway" może w 50%...Zakładając oczywiście,że mam rację, bo podkreślam,że ten film jest o wiele bardziej zagmatwany.
Pozdrawiam
dawno już nie oglądałam Zagubionej.., ale jak tylko znajdę czas i będę na siłach:) To obejrzę i postaram się cos więcej wyłapac:) Może kiedys zrozumiem.. a jak nie, to z chęcią posłucham Twojej interpretacji - może na cos mnie naprowadzi ;]
Pozdrawiam :)
Jak dla mnie to takie kino jak Lyncha trzeba bardziej odczuwać niż rozumieć. Dlatego rozumiem tch, którzy go nie lubią - to nie filmy dla wszystkich
Cytat powyżej jest kwintesencją kina Lyncha. Jego filmy się przeżywa na wiele sposobów,nie można pozostać obojętnym na to, co sie ogląda.
Każdy z nas doświadcza podczas seansów Lyncha czegoś innego, a każde nowe spostrzeżenie wzbogaca tylko jego filmy.ta właśnie cecha stanowi o wielkości filmów i reżyserów.Mnie osobiście Lynch zawsze zaskakuje(czasem negatywnie )-to właśnie cenie w nim najbardziej.