Największą porażką tego filmu jest Marni Nixon i zdubbingowany przez nią głos Adurey Hepburn. NIe rozumiem czemu nie zostawili ścieżki dźwiękowej z piosenkami śpiewanymi przez Audrey... Przez to ten film i rola Audrey traci. Może nie byłaby zaśpiewana takim czystym sopranowym głosem, ale nie o to w tym wszystkim chodziło. Byłaby prawdziwa i jej do końca... A tak, ten głos sprawia że brzmi sztucznie... całe szczęście na dvd można posłuchać 2 piosenek w wykonaniu Audrey i jak dla mnie brzmią o niebo lepiej.
Ale do reszty już nie mam żadnych zarzutów, żal mi tylko Audrey...
Coś w tym jest, co piszesz: Audrey z cudzym głosem CZASEM brzmi trochę dziwnie, ale gdybyś posłuchała reszty zachowanych taśm Audrey, to przekonałabyś się, że Audrey ze swoim głosem CZASEM śpiewała tragicznie. W piosenkach "charakterystycznych" jeszcze by to może uszło, ale w lirycznych brzmiałoby żałośnie...
Wiem, że nie brzmiała perfekcyjnie, ale wolałabym jej głos mimo wszystko od głosu Marni Nixon, który dla mnie brzmiał kompletnie nieadekwatnie do postaci i przeżyć Elizy. Po prostu brzmiał sztucznie i tyle.