cos cudownego...
wysmakowane ujęcia,nieustannie zoomująca kamera,apartament nad morzem,gośc który wygląda i zachowuje się jak Hunter Thompson oraz pewien blond żigolak....
film powstały pod wyraźne życzenie Ameryki. kiedy homoseksualizm był w dziedzinie filmu jeszcze tematem tabu,niektoinny jak AW podjął się realizacji obrazu o transwestytach i pedałach. pomógł mu Chuck Wein,który z resztą napisał scenariusz i jak sam głosi sam wszystko wyrezyserował.
mimo,to film jakimś wielkim przełomem nie był. Pare kwesti jest poruszonych (pamiętna rozmowa dwóch hustlerów),ale zdecydowanie bardziej w tym temacie leży mi Flesh Morrisseya. przełomem za to można nazwać tu reżyserke Andyego. niby to ciągły eksperyment i zabawa (w jednej scenie możemy się domyślić,że Warhol gdzieś sobie poszedł,bo kamera przez jakąś minute przybliża się i oddala) ale jest już określony scenariusz,świetna gra aktorska i najważniejsze ! podjęcie jakiegoś konkretnego wątku. choć film mocno przypomina pierwotną wersję Empire (góra 4 ujęcia i rozmowa w tle) to na ekranie jest pełno dynamiki.
ostatnie najpiekniejsze trwa z 30 minut a oczu nie mozna od ekranu oderwać. tyle emocji,tyle dialogów,tak dużo charakterów,problemów.
sukces filmu zawdzięczamy zaś nikomu innemu jak nieznanemu jeszcze wtedy nikomu PM który namówił Andyego do ruszenia kamerą i wprowadzenia lepszej jakości dżwięku. widzom niesamowicie się spodobał i do czasu Chelsea girls był to najbardziej dochodowy film Warhola.
co się będe rozwlekał,dzieło totalne,king undegroundu,bliskie ideału....
10/10