Film był do bólu przewidywalny, a niektóre wątki tak głupie, ze aż boli. No bo jakim
sposobem ONA w ciągu kilku tygodni czy tam miesięcy wygrywa zawody, a ten wątek
miłosny- od pierwszej sceny zakończenie było do przewidzenia. Jedyne co powstrzymuje od
wyłączenia to obsada- Ed czy Ken, ale poza tym to nic ciekawego. Główna bohaterka z
nieudacznicy staje się bogiem deski, rozkochuje w sobie przystojnego, bogatego kolesia i
wszystko kończy się happy endem. nieudacznik- miłość- zerwanie- wszystko zaczyna się
układać- pogodzenia....
Ja przepraszam, ale to narzekanie brzmi tak rozbrajająco zabawnie, że aż się nie mogę powstrzymać od chichotu. Czy dla Ciebie pierwsze sceny zapowiadały niesamowicie głęboki film o przemijaniu?
Niestety, aktualnie Hollywood przyzwyczaiło nas do sztampowych komedyjek romantycznych, kropka w kropkę takich samych, idących jak po sznureczku. Tym bardziej dziwi mnie narzekanie na tego typu filmy. Zachwycajmy się i cieszmy czymś wyjątkowym, ale nie narzekajmy na sztampowe gnioty - więcej nie dostaniemy.
Jak na sztampowego gniota film nie jest koszmarny. Laska może i w trzy miesiące daję rade pokonać mistrzów w snowboardzie, ale z drugiej strony scenarzysta zadbał o to, by od 7 roku życia wymiatała jak dzika na deskorolce - można więc uznać, że stężenie głupoty w tym jednym pomyśle przynajmniej odrobinę upadło.
Poza tym, one ZAWSZE kończą w ramionach bogatych i przystojnych. I zawsze jest jakaś trauma do pokonania, przeciwności na drodze do miłości... Oh, zawsze jest coś. Także film typowy do bólu. Ale podany w nieagresywnej i całkiem znośnej formie ładnych scenerii, całiem fajnych zdjęć, no i Bill Nighy jak zawsze oszałamiająco śmieszny. On ma już aparycję cudowną.
Momentami również całkiem niezłe dialogi. Wyżej wspomniany Bill mówiący formułkę stewardes i końcowe "C'mon baby... Let's get you drunk" jest bardzo na miejscu i całkiem zabawne ;). Plus szacun dla scenarzysty. Pierwsza naprawdę fajna Rzucona Narzeczona, której reakcja faktycznie mnie się podobała.
Święte słowa:) Nie wiem czy to Alpy tak na mnie podziałały czy Ed ale własnie taki film miałam nadzieję zobaczyć. Przed obejrzeniem należy się zastanowić czego się oczekuje od komedii romantycznej, która zazwyczaj ma byc zabawną, nieskomplikowaną opowieścią o miłości. I taki własnie był ten film. Bardzo mi się podobał..do tego sceneria rewelacyjna..daję 8/10.