Surowy dramat-thriller osadzony w izolowanym inupiajskim miasteczku na Alasce. Dwóch nastolatków, Qalli i Aivaaq, po tragicznej bójce podczas polowania na foki, próbuje zakryć śmierć przyjaciela fałszując wypadek
Ten skromnie zrealizowany fabularny debiut Andrew Okpeaha MacLeana był dostrzeżony na festiwalu Sundance i wyróżniony na Berlinale oraz Woodstock Film Festival
Film ma swoje mocne strony: surowe zdjęcia, autentyzm aktorów-amatorów z plemienia Inupiaq i klimatyczny krajobraz Alaski. Kamera filmu znakomicie oddaje zimną ciszę i zamknięty charakter małej społeczności, a naturalizm kreacji aktorskich, szczerość emocji młodych bohaterów
Niestety, „Na lodzie” zawodzi przede wszystkim narracyjnie. Choć napięcie budowane jest przy pomocy długich, powolnych ujęć, tempo bywa nierówne, a rozwój postaci minimalny. Wyrzuty sumienia i moralne dylematy chłopców są banalizowane przez ograniczone dialogi i wskazówki fabularne. Fabuła pozostaje zbyt oszczędna, zabrakło warstwy psychologicznej i głębszej refleksji nad konsekwencjami ich czynów.
W rezultacie film sprawia wrażenie estetycznie obiecującego, ale emocjonalnie płaskiego. To bardziej surowy portret miejsca niż wciągające studium charakterów. Choć wierny i autentyczny, nie potrafi wciągnąć ani zbudować dłuższego napięcia, po chwili widz może poczuć detachment.
Autentyczne widowisko, ciekawe realia i surowy klimat. Zabrakło jednak dramatu, głębi i narracyjnego zaangażowania. Zamiast pełnokrwistego dramatu dostajemy jedynie szkic technicznie poprawny, ale emocjonalnie płaski.