PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=838872}

Na rauszu

Druk
7,5 71 872
oceny
7,5 10 1 71872
7,2 51
ocen krytyków
Na rauszu
powrót do forum filmu Na rauszu

Alkohol to tylko pretekst filmu "Na rauszu", symbol. Czytając komentarze przeraża mnie fakt, że oglądający zinterpretowali duńskie dzieło pod kątem pozytywnych czy negatywnych skutków spożywania alkoholu.
Czy Martin mógł odkryć, że zdradza go żona przed rozpoczęciem fazy "odnudzania" sobie życia? Jasne. Czy wycieczka na kajaki mogłaby się odbyć wcześniej lub nawet, ku dbałości o relacje rodzinne, co weekend? Pewnie, że tak. Ów alkohol w filmie "Na rauszu" to jedynie trampolina, od której bohaterowie odbijają się, a tą trampoliną jest powierzchowne, nudne, bez refleksyjne, nieobecne życie. Nie musisz kupować nowych butów, aby coś zmienić. Nie musisz sięgać po alkohol, aby coś zmienić. Nie musisz czegoś zmieniać, gdy jest Ci okej. Mam wrażenie, że Martin, Nikolaj i Peter w końcówce filmu sami doszli to tego prostego mechanizmu i zrozumieli, że nie muszą pić, żeby polepszyć swoje życie. Na zakończeniu roku szkolnego wznieśli toast za to, już nie będą musieli wznosić toastu i za to, że odkryli tak dla wielu jeszcze niedostępną, prostotę życia.

ocenił(a) film na 10
julita_9

Dla mnie film był właśnie o poszukiwaniu radości życia. Dlatego dobrze się w nim odnalazłam mimo bycia abstynentem ;)

ocenił(a) film na 8
julita_9

Jak dla mnie, w tym filmie oczywiście chodzi przede wszystkim o alkohol. I właśnie tłem jest problem z rodziną, zdradzająca żona itd. Zazwyczaj w alkoholizm popada się z powodu jakichś problemów. Film ukazuje jak blisko jest z pozornego ukojenia alkoholowego, do zatracenia. Jak destrukcyjny jest dla naszego otoczenia.
Masz rację, że problem występował już wcześniej i na pewno dało się lepiej podejść do naprawiania relacji z rodziną. Ale tutaj właśnie pojawia się ten alkohol, który może tu i teraz przynieść ukojenie.
Z tym, że nie jestem obiektywny. Miałem do czynienia z alkoholizmem blisko w rodzinie i zauważyłem w tym filmie bardzo dużo łudząco podobnych schematów zatracania się człowieka.
A co do końcówki. Ten happy end wcale nie jest taki oczywisty. Raczej film pozostawia widzom wolność do interpretacji - albo Martin i jego kumple opanowali potrzebę alkoholową, Martin ma szansę wrócić do żony, albo też wręcz przeciwnie- okazuje się, ze jednak perspektywa pozornej alkoholowej wolności jest bardziej atrakcyjna i odbudowanie relacji z rodziną okaże się nie możliwe.
Nie wiem jak Wy, ale ja w tych końcowych scenach widziałem wahanie na twarzy Martina.

Luqe302

Nie chodzi o alkohol...ale chodzi o ciebie i twoje uzależnienie..twoje uczucia emocje to jaki masz stosunek jak sobie radzisz dam z sobą i z życiem.
Każdy z bohaterów znajduje się na swego rodzaju zakręcie..czuje niemoc życiową i w alkoholu znaleźli odpowiedz jak sobie z tym radzić. .z używką szybko niwelująca bol istnienia dającą kopa żeby właśnie pojechać na kajaki w weekend bo normalnie to się nie chce...i przez jakiś czas do mózgu jest ładowany ten efekt nagrody..ale myślę że głównie chodzi o stłumienie uczuć ...nie potrafią nazywać po imieniu tego co czują i pragną i przez pewien okres wydaje im się alkohol im to ulatwia..alkohol to bardzo szybki sposób .ale też stąd biorą się narkotyki..zakupy..seks..a nawet potem mytingi AA

julita_9

"Alkohol to tylko pretekst filmu >>Na rauszu<<, symbol"

No właśnie, nie... Gdyby to był film o narkotykach, nazywałby się "Na fazie", ale jest filmem o alkoholu, więc nazywa się "Na rauszu". Bohaterowie szukali w wodzie ognistej i nie tylko odskoczni od swego nudnego życia, to fakt, ale alkoholizm tutaj nie jest użyty jako metafora poszukiwań lepszego życia. Stwierdziłbym, że jest nawet odwrotnie - to chęć odnalezienia lepszego życia powoduje zatapianie się w alkoholu. Jakkolwiek doceniam film za kreacje aktorskie i ciekawe historie wszystkich głównych postaci, tak niestety kwestia alkoholizmu jest w nim totalnie wypaczona, bo ukazuje picie, jako coś fajnego (oczywiście do pewnego momentu, bo w punkcie kulminacyjnym bohaterowie widząc co się z nimi dzieje, zaprzestają testowania hipotezy "o pół promila we krwi za mało"), ale w ostatecznym rozrachunku "przecież można sobie trochę golnąć, nie?". No można, ale co, kiedy straci się nad tym kontrolę?

Na to już w filmie Thomasa Vinterberga odpowiedzi nie znajdziemy (no może odrobinę w postaci Tommy'ego wuefisty, granego przez Thomasa Bo Larsena, który w końcu upija się na łódce i topi się w jeziorze, choć nie jest powiedziane wprost, czy był to przypadek, czy bohater przez coraz większą samotność i swój alkoholizm postanowił ze sobą skończyć), ale w pełnej krasie znajdziemy ją u Smarzowskiego w - jakże by inaczej - "Pod Mocnym Aniołem". Nasz reżyser w tym wypadku (podobnie jak w większosci swoich filmów) nie szedł na półśrodki. Mamy pokazane obie strony medalu, bez przekłamywania i metafor. Tutaj, gdy granice kontroli upadną, zwykły film o alkoholikach ze śmiesznymi sytuacjami jakich doświadczają, zmienia się w horror, gdzie każda kolejna wypijana butelka, to wizyta w następnym kręgu alkoholowego piekła z jeszcze większym upodleniem samego siebie (rzyganie, szczanie i sranie pod siebie w tym wszystkim to i tak najlżejszy kaliber w porównaniu z tym, czego doświadcza zwichrowana psychika bohaterów) i powolnym zbliżaniu się do dna. Tego tutaj zabrakło.

ocenił(a) film na 8
drill90

Chodziło o pokazanie że alkohol w małych ilościach pomaga, powyżej promila rozwala życie.

ocenił(a) film na 7
julita_9

Nie chodzi o alkohol/alkoholizm.

julita_9

Doskonała recenzja filmu^^

julita_9

Doskonała recenzja filmu^^

julita_9

Doskonała recenzja filmu^^

julita_9

Człowiek lubiący sobie golnąć jest karykaturą samego siebie, do której nigdy nikt się nie przywiąże, z którą nikt nie zbuduje więzi, relacji itp..., ponieważ taka osoba nie jest autentyczna. Więzi międzyludzkie, to delikatna sprawa, a dla pijącego sprawy wyglądają tak, że: "ah! i co z tego? to nie ważne co zrobiłem, bo byłem pijany!". Dla niepijącego (osoby normalnej) nie ma, że piłeś, czy nie piłeś, liczą się zawsze czyny, które popełnisz. A wielką krzywdą dla np. takiego dziecka, żony, męża jest samo to, kiedy tatuś/mamusia/współmałżonek już jest inny, już nie jest taki, jaki był rano i w południe, przed ślubem, ale już inny i już nic z tym się nie da zrobić, już nie wiadomo, czy będzie awantura, czy bójka, czy będzie trzeba uciekać z domu, albo czy nie wrzaśnie z niewiadomego, urojonego powodu. Pijaństwo zawsze objawia się cierpieniem bliskich, choćby i to typu: "2 pifka dziennie". Nie da się połączyć 2 piwek i prawdziwie troskliwego gestu w stosunku do dziecka/współmałżonka. Alkoholowy szum we łbie oddziela osobę pijącą od człowieczeństwa, jak pancerna szyba. Może sobie popatrzeć, że jest z nim źle, ale póki trwa w tym g.., to nic z tym nie zrobi. To nie prawda też, że po spożyciu alkoholu jesteśmy sprawniejsi, zabawniejsi, czy mądrzejsi. Jest zawsze na odwrót. Nawet niewielka dawka alkoholu sprawia, że człowiek staje się niezdarny, plącze mu się we łbie itd... tyle, że widzą to osoby trzeźwe, a nie ci pijący. Cierpią na tym wszyscy.

ocenił(a) film na 7
Adam_Domanski_fw

"Nawet niewielka dawka alkoholu sprawia, że człowiek staje się niezdarny, plącze mu się we łbie itd..." Co ty za głupoty piszesz? Po dwóch piwach czy lampce wina człowiek jest niezdarny??

ocenił(a) film na 8
julita_9

10% jest dosłownie o alkoholu, i to wcale nie z jednoznacznym potępieniem, 90% to metafora. Tak to należy ująć.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones