1. Nie czytałem książki. Nie trudno się więc domyślić, że wszystkiego nie zrozumiałem (czy się w ogóle dało zrozumieć?).
2. Bardzo nie lubię takiego "filozofowania". Tłuczenie z męczeńskimi minami i w wielkim podnieceniu rozmaitych myśli w których więcej było orgazmu i upajania się w samym fakcie filozofienia (bo nie - filozofowania), co rzeczywistych przemyśleń. Poszczególne zdania po przefiltrowaniu emocjonalnych achów i ochów - to by były same w sobie materiały nie tylko na osobne filmy, co nawet książki.
Dla mnie było to strasznie, strasznie bełkotliwe.
3. Film mnie męczył strasznie (a lubię Żuławskiego: "Opętanie", "Diabeł" i "Trzecia część nocy"). Rozłożyłem go sobie na 2 podejścia. Mimo to - drugą część oglądałem w tępię x2.
Co mi się podobało? Zdjęcia były fajne. Same spazmy, czochrania się, robienie fikołków i strojenie małpich min - nie przeszkadzało mi specjalnie (jak i we wcześniej oglądanych przeze mnei jego filmów).
Co ja mogę za ten film postawić? Za zdjęcia (najbardziej podobały mi się te wybuchy, to było coś nie dam mniej niż 4.
Mimo wszystko za to że nie specjalnie chciało mi się rozgryzać ten hmmm w sumie - bełkot - podniosę do 5=/10
Film bardzo mi przypominał kostiumami Dune z 1984r. Zgadzam sie ze troche
za bardzo belkotliwy film, chociaz same texty nie sa najgorsze...