Nie żałuję, że Żuławski nie dokończył tego filmu. Dopowiadanie nienakręconych scen przez jego samego dodaje filmowi tylko niesamowitości.
Żałuję tylko, że nie jest znany szerszej publiczności.
Przez film właściwie przedzierałem się. Trudno się go ogląda, jednak warto.
Gorąco polecam.
RE:artur edward
hej, to moj ulubiony film!
ja tez sie przedzieralem
takze uwazam ze sceny z lektorem z offu sa super
film jest soooper widzialem go w tv niedawno ale mi sie odrazu spodobał ! a te przerywniki z lektorem są właśnie idealne ! macie racje film jest trudny ale wspaniały ... szkoda ze nieskonczony ... ale dzieki tej malej tregedii jest lektor ... ten film to kawal dobrej roboty !
Fakt. Ciężki w oglądaniu, ale to jest Żuławski! Oglądałem jeszcze "Diabła" (ech.. co się potem stało z L. Teleszyńskim!) i "Trzecią część nocy"
"Nie żałuję, że Żuławski nie dokończył tego filmu" - uważam dokładnie tak samo.
Wyszło, jak wyszło - może nazwijmy to trafem (s z c z ę ś l i w y m?) losu.
Do osób którzy "nie kupili" filmu: spróbujcie przyjąć inną optykę: nie rozpatrujcie dokumentalnych wstawek jako zaburzenia kompozycji, lecz jako ELEMENT KOMPOZYCJI filmu.
Dla mnie rzeczone wstawki są CZĘŚCIĄ FILMU. Komentarz z offu jest CZĘŚCIĄ FILMU. Nawet końcowy, podsumowujący monolog reżysera, to usprawiedliwianie się, mówienie o "małym dramacie tego filmu i wielkim, oby szlachetnym dramacie naszego życia" także nie wydaje mi się kłócić z wymową samego dzieła.
Na końcu wypadało by chyba napisać o czym do diabła jest ten film... a może już nie ma takiej potrzeby?