Liam, ty weź nie odbieraj już tych nieznanych telefonów od (nie)znajomych, którzy chcą wysadzić ciebie i twoją rodzinę w samochodzie, samolocie i innych środkach transportu, w których jeszcze nie próbowali tego zrobić. Tych filmów i tak już na poważnie nie dało się oglądać. A tym bardziej teraz po tym seansie. Weź się przerzuć na komedie. I tak grasz jedną i tą samą rolę, a ten film pokazał, że dzięki temu jesteś idealnie skrojony pod taki absurdalny rodzaj komedii, który mam nadzieję, wróci w wielkim stylu.
A przesłanki do tego są, bo twórcy świetnie odwzorowali typ humoru z oryginału. Żarty typu: -Frank Drebin? - O, ja też. albo sceny z samochodem to kwintesencja parodii z lat 80. i 90. i nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczę je we współczesnym kinie. A najbardziej to czuć w scenach w domku zimowym, jakby cyfrowo wkleić tam twarz Nielsena, to większość by pomyślała, że to jakaś niewykorzystana scena z oryginalnej trylogii. Tylko po bałwanie dałoby się poznać, że to współczesny film.
Także drodzy komediowi twórcy, do dzieła, ja chcę jeszcze raz. Aktora, który takie filmy pociągnie już macie, więc blamażu jak z tymi pseudoparodiami z końcówki lat 2000. nie będzie.