Nowa „Naga Broń” to dobra komedia – momentami bliska duchowi oryginału. Jest absurd, jest slapstick, jest pełne odpałów poczucie humoru, które przypomina najlepsze czasy Franka Drebina. Nie każdy polubi taki humor. Ja na Nagiej Broni się wychowałem :) Kilka scen to czyste złoto.

Ale widać też coś, czego nie da się udawać: producenci dali się zwyczajnie zastraszyć współczesnym standardom „nie uraź nikogo”. Film otacza poprawność polityczna i światopoglądowa, momentami aż do bólu. Zero ostrzejszych żartów, zero ryzyka, zero bezczelnych parodii innych filmów – a przecież na tym stała „Naga Broń”. Tu wszystko jest na obecnym trendzie: nie żartuj z tego, nie żartuj z tamtego, nie parodiuj za mocno, bo internet się obrazi.

Efekt jest taki, że dostajemy film zabawny, ale ostro przycięty. Humor działa, ale brakuje odwagi, która zrobiła z pierwowzoru kultową bezczelność.
Mimo tego – bawiłem się dobrze.. Ale trzeba zaakceptować, że obecna „Naga Broń” już nie może walić prosto z mostu tak, jak kiedyś. No i brakuje parodii filmów.