Nagle, ostatniego lata

Suddenly, Last Summer
1959
7,8 4,5 tys. ocen
7,8 10 1 4474
7,2 11 krytyków
Nagle, ostatniego lata
powrót do forum filmu Nagle, ostatniego lata

Podstawową wadą filmu Mankiewicza jest to, że powstał tuż po "Kotce na gorącym, blaszanym dachu". Oba filmy to ekranizacje sztuk Tennessee Williamsa. Oba opowiadają o tym samym, czyli rozrachunku z przeszłością (trudno to nazwać 'coming outem'). I jakby tego wszystkiego było mało, w obu gra Elizabeth Taylor tę samą postać kochającej niewłaściwego mężczyznę kobiety.
Kiedy porównuję oba filmy, "Nagle, zeszłego lata" zawsze przegrywa. Pretensjonalne dekoracje, w jakich osadza swoich bohaterów Mankiewicz. Większa dosłowność w potraktowaniu problemu głównego (choć nieobecnego) bohatera także filmowi nie służy. W filmowej "Kotce" homoseksualizm jest ukryty (sic!), jednak paradoksalnie przez to film staje się o wiele wymowniejszy. Tymczasem Mankiewicz niemal wprost atakuje kodeks moralny Hollywood, bo choć homoseksualista ginie śmiercią tragiczną, to jednak nie jest to sprawiedliwa kara, a co więcej zdarzenie to staje się zaczątkiem wielkich tragedii osobistych. Ta postawa ciąży jednak nad filmem czyniąc z niego nazbyt ostentacyjną, choć zamaskowaną propagandę i pierwsze, jeszcze skromne próby uwolnienia się z więzów cenzury (w gruncie rzeczy u Mankiewicza tragiczna historia Sebastiana staje się jakby przypowieścią o tym, co czeka Hollywood, jeśli nic nie ulegnie zmianie).
Jest jednak coś, co sprawia, że do filmu powracam wielokrotnie i to z zachwytem. To dwie główne aktorki: Hepburn i Taylor. Grają dwie kobiety, które nad duchem zmarłego toczą boje o pamięć i władzę nad nią. Obie zagrały koncertowo. Ich bohaterki są wielopłaszczyznowe, cierpiące, a jednocześnie zaborcze i pełne pasji w swoim zachowaniu. Trudno jest pozostać niewrażliwym na czar ich gry.

torne

Mi się film bardzo podobał. Może dlatego, że nie oglądałem "Kotki...". Tekst Hepburn o żółwiach rozgryzanych przez ptactwo był naprawdę mocny. Scenografia kiczowata, ale dodała wyrazu filmowi (sama postać Sebastiana było trochę "kiczowato" przejaskrawiona). Poza tym -tak genialne aktorstwo to już właściwość niemal ponadczasowa, która plasuje film bardzo wysoko. :-)

ocenił(a) film na 8
torne

Nie zgodziłabym się z jednym. Dla mnie w filmie ginie nie homoselsualista, tylko manipulator, który wabił do siebie pieniędzmi zagłodzonych młodych mężczycn i chłopców (w Hiszpanii panowala wtedy zdaje sie wojna domowa, co by wyjaśniło szaleństwo w oczach tłumu zbierającego się naokoło restauracji). I to za te manipulacje, rzeczowe traktowanie, wykorzystanie i pozbawienie niewinnosci w celu dostarczenia sobie dreszczyku emocji w nudnym, wyplowialym życiu Sebastian pada ofiarą ostatniego aktu.

ocenił(a) film na 7
Migotka

dokładnie tak, ale pamiętaj, że wtedy jeszcze obowiązywał kodeks Hayesa, co
oznacza, że homoseksualista mógł się na ekranie pojawić tylko w jednej roli
- roli czarnego charakteru, który musi zostać za swoje czyny ukarany i tak
też jest w tym filmie: manipulator, który za wykorzystywanie innych zostaje
ukarany

ocenił(a) film na 10
torne

dokładnie tak. problem pedalstwa zupełnie mnie nie obchodzi, można by go zastąpić czymkolwiek innym, zdradą lub tchórzostwem wojennym, morderstwem, czy choćby zrobieniem dziecka murzynce - natomiast totalnie uwielbiam ten film za te dwie role.

ocenił(a) film na 8
torne

W filmie można doszukać się sporo wątków z prywatnego życia Montgomerego Clifta