Czy kupując pomidor na ulubione caprese można spowodować, że gdzieś w zachodniej Afryce ktoś straci pracę? Czy pasza, którą karmione są zwierzęta w Europie przyczynia się do wycinania lasów Amazonii? Czy wybierając się następnym razem do KFC na chrupiącego kurczaka pomyślimy, w jakich warunkach został on "wyprodukowany"?
Właśnie takie pytania przyszły mi do głowy po obejrzeniu tego dokumentu. W czasach, gdy rynki i gospodarki są ze sobą ściśle związane, decyzje które podejmujemy jako konsumenci tutaj, mają określone konsekwencje tam.
Dokument jest dość jednoznacznie sprofilowany jako antykorporacyjny, negatywnie oceniający redystrybucję dóbr pomiędzy różnymi regionami świata. Mimo to zapada w pamięć, a przy następnych zakupach na pewno głębiej zastanowisz się, co wrzucasz do koszyka.
Film doskonale pokazuje absurdy globalizacji, kapitalizmu i... biurokracji UE. Dotykają one nie tylko ludzi żyjących w krajach ubogich, ale również na żyjącą bardziej dostatnio część globu. Kupując tego pomidorka - mam wrażenie - sprawiam, że ktoś w Afryce nie ma roboty, a środowisko wokół mnie staje się bardziej sztuczne.
Przed oczami mam także widok śmiejących się rumuńskich chłopów. Widziałam w nich ostatni skrawek świata żyjący w zgodzie z prawami natury i szczęśliwie :)