Nie cierpię Gabine'a! Nie cierpię tej jego grubej, pogardliwej gęby (wyrazu twarzy). Facet gra jedną maską. Osoba, która ma wszystko gdzieś, która olewa innych i z której jest tak naprawdę wychodzi wielki gbur i cham.
I tu podobnie. Traktuje swoich najbliższych jak śmieci. W imię starych zatwardziałych ideałów. Wnuk narobił bałaganu, ale dziadek nie jest też bez winy. Zabija bez mrugnięcia okiem i wcale nie jest lepszy od tych przyjezdnych bandziorów. Wojskowy dryl i trzymanie za mordę, mnie osobiście negatywnie się kojarzy.
Fakt udało mu się obronić przed kłopotami. W ostatniej scenie widać, że nawet udało mu się zachować dominującą pozycję. Pytanie jednak za jaką cenę? I czy przypadkiem ten film nie jest gloryfikacją przemocy, którą tu szeroko się usprawiedliwia?
Jak dla mnie film bez większych wartości i bez większego sensu.
Mój BERET jest szyty na moją miarę. Dziękuję o troskę, ale wszystko z nim w porządku. Proszę się pomartwić bardziej o swój...