Ale i tak bardzo dobry. Brakuje Donnie Yen'a, a i trochę klimat gdzieś uleciał. Mimo to ogląda się przyjemnie, a sceny walk nadal są świetnie wyreżyserowane i trzymają bardzo wysoki poziom. Do tego są bardzo dynamiczne. Tego właśnie brakuje w zachodnich produkcjach. Polecam mimo wszystko. Nie będę się rozpisywał, bo przy poprzedniej części napisałem to co można też podpiąć w większości pod tą. Bardzo dobry film.
Nie zgadzam się,film bardzo słaby,brakowało napięcia,ekspresji podczas pojedynków,walk.Pierwsza i druga część to było coś,trzecia to mierna podróbka...
W zasadzie napisałem to co ty. Jedynie sceny walk mi się podobały bardziej. Dałem ocenę jaką dałem głównie z powodu sentymentu do postaci, azjatyckiego kina i Wing Chun. Mimo to uważam, że film nie zasługuje na ocenę 4. Nie ukrywajmy, że mało kto obejrzał film, żeby bliżej poznać postać Ip Man'a. Większość oglądała z uwagi na sceny walk, a te w dalszym ciągu trzymają poziom. Mnie oglądało się przyjemnie, ale zdecydowanie dwie poprzednie części są lepsze.
Właściwie o ile się nie mylę to ten film w tłumaczeniu na polski powinien brzmieć "Legenda Yip Mana"bo scenariusz jest ubajkowiony walki niezłe ale z liftingiem(nie było tam odpowiednich ilości ving chung),zresztą mało jest filmów gdzie bohater używa jako swojej broni właśnie ving chung rządzą raczej inne style ,ale Donnie Yen lubi ten styl bo grał już kiedyś w filmie "Wing Tsun"była to bardzo bajkowa historia na podstawie legendy powstania tego stylu szkoda tylko że walki bardzo mało do ving tsug były podobne
Teoretycznie międzynarodowym, angielskim tytułem jest tytuł "The Legend Is Born: Ip Man", ale co oznacza tajemnicze "chinchyun" tego nie wiem . Nie chce mi się wierzyć, ale czepiacie się, że w trzeciej części walki zostały poddane małemu tuningowi. Nikt nie zauważył, że we wcześniejszych dwóch częściach także było trochę fantastyki? Co prawda nie rzucająca się tak w oczy, ale była.
Było ale dużo mniej niż w tym filmie zresztą Yip Man to chyba jedyny film który jednak pokazuje ving chung na 98% z drobnym liftingiem ale do strawienia,część druga obniża procent tego stylu do 95-96%,a ten film do jakiś 90% za dużo dodatków,ale to pewnie dla tego że najwięksi mistrzowie ving chung żyją poza Chinami(Australia,Europa,Tajwan,Wietnam.Ameryki nie przypadkiem Yip Man swoich najlepszych uczniów znalazł właśnie w Hongkongu poza władzą Chin ludowych,a gdy Hongkong powrócił do Chin to sporo ludzi wyjechało na Tajwan i do innych azjatyckich państw,lub zmieniło kontynent,co nie znaczy że niema dobrych mistrzów tego stylu w Chinach są ale ich formy różnią się jednak od tego co prezentują inne odmiany te zagraniczne,nie przypadkiem istnieje kilkanaście (co najmniej) nazw i pisowni tego stylu i kilka podobnych historii ale nie takich samych wersji powstania tego stylu.