Doceniam aktorstwo, ekscentryczne, ale jakże ciekawe kostiumy, muzykę. To wszystko jest dobre, chwilami nawet bardzo. Trudno jednak przychodzi mi podzielać zachwyty recenzentów nad filmem, który stara się uszlachetnić wulgarne stand-upy i prymitywne kino klasy C. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdzie prymitywna rozrywka zaczyna znowu wieść prym. Rozumiem, że to lata chyba 60/70, ale przywoływanie na ekrany tak przedmiotowego traktowania kobiet, jest po prostu obrażające i obrzydliwe. Ponadto wciskanie, że wszyscy Afroamerykanie to prostaki, potrafiący śmiać się tylko wtedy, gdy humor jest kloaczny, to podtrzymywanie nieprawdziwych i szkodliwych stereotypów. Kino destrukcyjne.
Proszę Cię, to dokładnie to samo narzekanie, jak ludzie grzmią, że ktoś źle przedstawił polaków. Nie przesadzałbym z tym uszlachetnianiem, po to była scena z czytaniem recenzji, żeby przedstawić opinie o tym filmie.
Rozumiem, że tak to można odebrać. Natomiast moje autentyczne zniesmaczenie po obejrzeniu tego filmu powoduje, że jakoś jestem mało otwarta na inne argumenty. Pewnie mój błąd i ograniczenie, ale czasami tak mam. Całą sobą jestem na nie!!! Co oczywiście nie oznacza, że mój odbiór jest właściwy. Jeżeli Tobie film się podobał, to fajnie.
Z prawdziwą radością przeczytałam ten wpis. Agatonik - nie jesteś sama w tym odbiorze. Zdumiewa mnie fenomen tego filmu.
To nadmierna poprawność prędzej zabije kino. Nie wszystko można i trzeba opowiedzieć w tym kontekście wyważenia, bo robi się wtedy jakąś bezkształtną masę. Dla wszystkich czyli dla nikogo...
Zgadzam się z tobą. Film niesmaczny, gloryfikujący kulturę bardzo niskich lotów....ciężko to się ogląda, kultura afroamerykańska przedstawiona w zdecydowanie negatywnym świetle
Coś w tym jest, ale i nie ze wszystkim jestem w stanie się zgodzić.
Amerykańskie kino uwielbia uszlachetniać i rozgrzeszać swoje ikony kiczu i tandety. Widzieliśmy „Eda Wooda”, czy „Disaster Artist” które starały się rehabilitować w naszych oczach zwykłe miernoty. I faktycznie – rozumiem pretensje. Wnoszenie na piedestał kloacznej sztuki we mnie też wywołuje sprzeciw.
Natomiast nie zgodzę się z tematyką szkodliwych stereotypów. Przypominam, że Blaxploitation nie kręcił oddział Ku-Klux-Klanu z Południa, ale Czarni dla Czarnych. Byli za tę prymitywną rozrywkę odpowiedzialni i kochali ją. I to jest fakt. Dziś też mamy kino skierowane stricte do Afroamerykanów – jakiś Tyler Perry, jakieś Czarne święta i głupoty, które mają na RT kilka procent pozytywnych opinii i generalnie uznawane są za absolutne śmieci. A jednak czarna widownia chodzi na te filmy i się nimi zachwyca. Tę, prostą, wulgarną rozrywką. Cóż, polaryzacja wciąż istnieje – Czarni uwielbiają tego typu śmieci więc nie można mówić, że mamy do czynienia ze stereotypami. Miau, to fakt!
Niektórzy faktycznie lubią, inni pewnie nie. Tak jak w każdej grupie są różni ludzie.
Piszę opinię pod Twoją gdyż absolutnie nie mogę się nią zgodzić, a masz najwięcej odpowiedzi. O ile oryginalny film, o którego kręceniu opowiada ten z 2019, był kiczowaty i prosty widocznie takie były czasy aby wówczas przebić się przez białą supremację (kręcony w latach 70, czarni reżyserzy, aktorzy nie mieli dostępu do kin, wytwórni do sponsorów) to "Nazywam się Dolomitte" jest zabawny i w interesujący sposób pokazuje całą historię i przez cały seans kibicowałem aby im się udało. Stroje, klimat, napięcie rewelacja, zarzut o mizoginizm jest nietrafiony, główny bohater od początku mówi że w filmie muszą być pościgi, bójki i cycki aby wypalił. Pod filmem o wyprawach krzyżowych umieściłabyś recenzję, że pokazują nietolerancyjne zachowania, gdyż walczą z arabami ? Ja z omawianego filmu wyciągnąłem całkiem inne wartości: jak ktoś z nizin społecznych walczy o spełnienie marzeń na przekór okolicznościom i nastawieniu białych, a że musi korzystać z "cycków" i prostego humoru, no cóż wszyscy czarni w filmie mu gratulują. Chociaż podczas seansu naszła mnie myśl, że wśród białych by to nie przeszło, ale dla mnie to różnice kulturowe (na szczęście nie wszyscy jesteśmy tacy sami) i skoro oryginalny film pokazuje niepopularne dziś postawy, to jednak film będący jego pochodną musi w jakiś sposób do nich nawiązywać. Film polecam naprawdę zabawny, jak chociaż by scena łóżkowa i nie chodzi stricte o samą scenę tylko jej tło a i dużo głębszy niż produkcje Netflixa.
Oczywiście, szanuję Twoją opinię. I jeszcze raz powtórzę - nie uważam, że mój odbiór jest jedyny właściwy. Tak czułam po obejrzeniu filmu. Przeczytałam jeszcze raz to co napisałam i chyba bym niewiele zmieniła. Zgadzam się z niektórymi Twoimi argumentami, szczególnie, że było trudno im się przebić. Jeżeli Tobie film się podobał, to fajnie.
Zerknąłem na listę "Twoich" filmów i wygląda, że poszukujesz głębszych filmów z przesłaniem dla mnie to raczej rozrywka stąd może odmienne wrażenia po seansie ;) PS. U mnie niecały tys. u Ciebie ponad 5 tys. ocen a jednocześnie tak niewiele wspólnych. Wiele tytułów mnie zaintrygowało, może jak obejrzę część z nich będę musiał przeskalować swój odbiór. Pzdr.
ten film to hołd dla Rudy Ray Moore i myśle że idealnie pokazał to co miał pokazać
Rozumiem, że to hołd dla realnej postaci. Ale to nie wpływa na odbiór przeze mnie tego filmu. Nie myśle, że takim postaciom należy się "hołd". Bo niby za co? Nie chcę negować ani samego filmu, ani tego że wielu widzom się podoba. Ja mam po prostu alergię na stand-upy.
I sie Julka zesrała.
Czepiasz się wymyślonych stereotypów, by później wystawić zaniżoną ocenę tylko dlatego, ze jesteś do czegoś z góry uprzedzona.
No nieźle.
A ja powiem tak: kompletnie nie trafiała do mnie ta postać, ani ten niby "humor", który jak dla mnie jest zwyczajnie obrzydliwy. Dałam 6 dlatego, że uważam ten film za historię o człowieku, który nie był w niczym wybitny, nie był wyjątkowy, nie miał żadnego ukrytego talentu i pewnie żyłby przeciętnym życiem sprzedawcy płyt gdyby nie to, że był odważny i nie bał się postawić wszystkiego na jedną kartę. Jedynym talentem Dolmite'a był upór i niesamowita zdolność do zjednywania sobie ludzi. Te cechy pozwoliły mu zrobić karierę praktycznie opartą na niczym. I tak jak na początku podczas oglądania zastanawiałam się dlaczego tych ludzi to bawi, tak pod koniec przecierałam oczy ze zdumienia, że człowiek nie mający niczego, ani talentu ani wsparcia finansowego, nakręcił film i wprowadził go do kin. Bardzo barwna postać.