Nakręcony sześć lat po kultowym w pewnych kręgach (wąskich) "Schizophreniacu" równie pokręcony jak on sequel. Budżet wciąż podobnie niski, ale widać że ekipa realizatorska jest tym razem nieco bardziej doświadczona. Efekty wykonane zostały już znacznie lepiej (choć miejscami nadal tandeta i tektura), tylko John Giancaspro wciąż taki sam. Wulkan energii, ekshibicjonistyczny furiat, który wygraża wszystkim razem i każdemu z osobna. Fabularnie jest tu więcej ciekawych pomysłów, nadal bywa miejscami zabawnie. Pod koniec byłem już jednak mocno znużony tą szaloną eskapadą. Film powinien być krótszy, tym bardziej że w zasadzie powiela ten sam schemat co w części pierwszej. Najfajniejsze chyba w tym wszystkim są sekwencje ukazujące narkotykowe odjazdy głównego bohatera. Jeśli polubiłeś poprzedni film, to "Necromaniac" też dostarczy ci przyjemności. Ja jednak już jestem syty i na ewentualną część trzecią raczej się nie piszę.