Rozumiem pobudki nakręcenia filmu, bo pedofile i pedofilia musi być tępiona bez względu na to, kto się jej dopuszcza (ksiądz, celebryta, urzędnik państwowy - to nie ma znaczenia). Niemniej jednak w filmie Latkowskiego brakuje tego, co jest w choćby w filmach braci Sekielskich - mega twardych dowodów w postaci zeznań większej ilości ofiar. Tutaj oprócz nakreślonej historii samobójstwa tej jednej dziewczyny nie ma pozostałych opowieści, jest dużo paradokumentalnej rekonstrukcji i za to duży minus. Jest i druga strona tego medalu, którą pokazały lata temu "Galerianki", a mianowicie to, że w imię materialnych korzyści młode gimnazjalistki godziły się na wykorzystywanie ich seksualnie. Czemu o tym piszę?? Bo wierzyć się mi nie chce że żadna z tych dziewczyn nie miała choćby minimalnej dozy świadomości tego, jak taka sytuacja może się skończyć (no chyba że edukowanie od rodziców w rodzaju "nie przyjmuj cukierków od obcych" poszło gdzieś w piz*du) i że w ogóle o typie, który je wykorzystał, nie miały przedtem żadnych strzępów informacji w ogóle, nawet od znajomych, pomimo że z nim korespondowały, a owy pajac musiał być znany w gimbazjalno-podstawówkowych kręgach, nawet w formie pogłosek.
Żyjemy w czasach, gdzie konsumpcjonizm od dawna góruje nad człowieczeństwem i rozumem. Przykład jedzących gówno modelek za 25 kafla USD to tylko wierzchołek góry lodowej, więc w imię jakichś płytkich korzyści (praca w klubie i gruba kasa, jak na potrzeby tak młodych osób) te nastolatki dały się skusić. Z drugiej strony barykady mieliśmy pedofili (krystek i ten drugi), którzy wykorzystywali ten mechanizm. I tak to się kręciło. Gdzie w tym wszystkim była logika tych dziewczyn? Był płacz po fakcie, ale gdzie było zastanowienie się nad możliwym rozwojem sytuacji jeszcze przed? Wreszcie gdzie byli rodzice? Czy nie dziwił ich fakt, że ich nastoletnie córki wracają nad ranem do domu? Czy nie zauważali w ich zachowaniu czegokolwiek, co byłoby oznaką, że coś może być nie tak? Czy już tak bardzo spłyceniu uległy relacje rodzic-dziecko, że rodzica przestają obchodzić problemy swoich pociech i rolę wychowawcy przejmują rówieśnicy i internet?
Może to straszne, ale ogłupiając się smartfonami, memami, instagramami, fb i całym tym budowaniem swojego wizerunku w internecie (do którego coraz bardziej przywiązujemy wagę) oduczamy się logicznie i zdroworozsądkowo myśleć i przestajemy wpajać taki rodzaj myślenia swoim pociechom, a tego niewątpliwie zabrakło bohaterkom tej opowieści.