dokładnie w 1971 roku.
Jako dziecko, jedną z pierwszych wiadomości (dziennik telewizyjny) jakie zapamiętałem była wojna, tam właśnie. 50 lat później - nic się nie zmieniło.
Ja z kolei pamiętam wojnę 6. dniową z 1967 r. To ona odwróciła sympatie państw socjalistycznych od Izraela. A potem był '68 i exodus Żydów. Tylko, że wcześniej wygnali setki tysięcy Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu Jordanu. Studiowałem potem z Palestyńczykiem, który wtedy jako dziecko pieszo poszedł do Jordanii. Tylko, że on nie był muzułmaninem, tylko chrześcijaninem. Wygnano bowiem hurtowo.
Niestety ale się zmienia i to na gorsze dla Palestyńczyków. Izrael stosuje tu - z niewielkimi wyjątkami - taktykę gotowania żaby. Powolutku zagrabiają ziemię, tak że świat nie zwraca na to uwagi, czy też nie chce zwracać.
Realnie sytuacja Palestyńczyków jest o wiele gorsza niż przed porozumieniami z Oslo.
Nie zmienia się w tym znaczeniu, że wojna była i jest. Pomijam aktualne realia. Smutna jest historia ludzkiego rodzaju i Leeloo zapłakała nad nią.
Pod tym względem tak, tylko że jest konflikt, nie wojna. To wbrew pozorom duża różnica. O wojnie czy nasileniu konfliktu słyszymy w mediach, o rabowaniu kolejnych domów, terenów rolnych, wysiedlaniu, burzeniu domów, zastraszaniu itd. już nie bardzo, więc niewiele osób ma świadomość co tam się dzieje.